"Mógłbym zostać premierem tylko wtedy, gdyby poparły mnie wszystkie partie koalicji. Tak się nie stało" - napisał Geert Wilders w serwisie X. "Naprawdę chcę, by powstał prawicowy gabinet. Mniej azylu i imigracji. Miłość do kraju i wyborców jest wielka i ważniejsza niż moje stanowisko" - dodał lider populistycznej Partii Wolności (PVV).
Impas w budowaniu rządu i specjalny negocjator
Choć wybory parlamentarne odbyły się cztery miesiące temu, nadal nie udało się powołać rządu. Impas w budowaniu koalicji stał się oczywisty w połowie stycznia ze względu na podziały wśród liberałów z Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) w sprawie ustawy o uchodźcach.
W rozmowach o nowej koalicji uczestniczą przywódcy PVV, VVD, Ruchu Rolnik-Obywatel (BBB) i ugrupowania Nowa Umowa Społeczna Pietera Omtzigta. Publiczny nadawca holenderski NOS podał w środę, że partie te rozważają obecnie scenariusz, w którym ich przywódcy nie wejdą do rządu i pozostaną w parlamencie, a gabinet utworzą eksperci i politycy niezwiązani blisko z żadnym z tych ugrupowań.
Negocjator, który został wyznaczony do realizacji tego planu, przedstawi parlamentowi swoje ustalenia w czwartek - podał Reuters.
Próby sformowania rządu skomplikowały się w styczniu, gdy senatorzy VVD - wbrew woli liderki tego ugrupowania Dilan Yesilgoz - zapowiedzieli poparcie projektu ustawy, który przewiduje obowiązek przyjmowania przez gminy osób ubiegających się o azyl. W październiku 2023 roku ustawa zyskała poparcie w izbie niższej parlamentu, jednak tam liberalni posłowie głosowali przeciwko jej przyjęciu.
Decyzja senatorów VVD została oprotestowana przez Wildersa, który uważa kwestie dotyczące uchodźców i migrantów za priorytet. Partia Wolności sprzeciwiała się przyjęciu prawa, które zmuszałoby samorządy do przyjmowania osób starających się o azyl.
Autorka/Autor: akr/kg
Źródło: PAP