Ból się rodzi. Omar płacze z zimna na ulicy jednej z europejskich stolic

Źródło:
tvn24.pl

Cicha noc, chłodna noc. Omar malusieńki płacze z zimna, bo te święta spędza na ulicy. Podobnie jak tysiące innych uchodźców w Grecji. Trzy miesiące po pożarze obozu Moria na wyspie Lesbos wciąż wielu z jego dawnych mieszkańców nie ma dachu nad głową.

Omar urodził się w obozie Moria na greckiej wyspie Lesbos. Ma zaledwie 3 miesiące i kolejną noc śpi na ulicy Aten. Jest jednym z tysięcy dzieci uchodźców w Grecji. I jednym z milionów dzieci uchodźców na świecie. Czas świąt, dla wielu z nas wyjątkowy, to dla maleńkiego Omara i jego rodziny kolejne dramatyczne dni i noce spędzone pod gołym niebem greckiej stolicy.

W ramach akcji, zorganizowanej przez Agencję RATS i kilkanaście organizacji medialnych oraz pozarządowych, publikujemy zdjęcie Omara, by przy okazji świąt po raz kolejny zwrócić uwagę na dramat uchodźców w Europie.

Mały Omar na ulicy w Atenach Karol Grygoruk / RATS Agency przy współpracy z Anną Alboth / Minority Rights Group

Grecja i cała Europa od dawna nie radzą sobie z zapewnieniem bezpieczeństwa rodzinom takim jak ta Omara. Uchodźcy żyją na ulicach, w prowizorycznych szałasach i w obozach, gdzie, jak alarmują w tym tygodniu Lekarze bez Granic, drastycznie rośnie liczba ran spowodowanych pogryzieniami dzieci przez szczury. Jeśli dziś nie dojdzie do relokacji uchodźców do innych państw Europy, sytuacja w Grecji będzie się tylko pogarszać. A ból rosnąć.

Moria w ogniu

W połowie września położony na Lesbos obóz Moria doszczętnie strawiły płomienie, pozbawiając dachu nad głową 13 tysięcy ludzi. Pożar, niczym sygnał SOS, ponownie zwrócił oczy świata na problem, z którym Europa zmaga się od lat. Moria to miejsce, w którym wartości takie jak prawa człowieka i ludzka solidarność, zderzały się z bezlitosną biurokracją i obojętnością. To brama do wymarzonego świata, stanowiącą wrota i mur zarazem. Ten obóz stał się symbolem porażki Europy. W języku greckim "moria" znaczy "głupota".

Od tamtego czasu dla uchodźców z Lesbos niewiele się zmieniło. Przynajmniej na lepsze. Część przewieziono na kontynent, ale wielu trafiło na ulicę albo żyje dziś w fatalnych, często prowizorycznych warunkach. Pozostałych uchodźców przeniesiono do nowego obozu na wyspie, zbudowanego nad samym morzem, na terenie dawnej strzelnicy. Jednak - jak twierdzą Lekarze bez Granic - to miejsce nawet gorsze niż Moria.

- W słońcu wygląda na miłe miejsce, w którym dzieci mogą popływać. Ale gdy pogoda się zmienia, zaczyna wiać wiatr, ludzi zalewa woda - mówiła pod koniec września Caroline Willemen z Lekarzy bez Granic. Wtedy temperatura była jeszcze w miarę znośna, choć już potrafiła dać w kość, szczególnie nocą. Ale najgorsze przed nimi, bo najchłodniejsze zimowe miesiące dopiero nadejdą.

Autorka/Autor:momo/adso

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Karol Grygoruk / RATS Agency przy współpracy z Anną Alboth / Minority Rights Group