Wpłacił na fundację Nawalnego 50 dolarów. Znalazł się "pod ogromną presją"

Aleksiej Nawalny zorganizował w Rosji liczne protesty opozycyjne. Nagranie archiwalne
Rosyjski policjant wymierzył cios pięścią w brzuch dziewczyny
Źródło: Ян Кателевский

Jurij Maslichow, rosyjski biznesmen działający w USA, przelał na konto Fundacji Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego 50 dolarów. Z tego powodu rosyjskie ministerstwo sprawiedliwości uznało fundację za "zagranicznego agenta". W rozmowie z rosyjskim niezależnym portalem Otwarte Media Maslichow powiedział, że po nagłośnieniu sprawy zaczął otrzymywać pogróżki i znalazł się "pod ogromną presją".

- Dokonałem przelewu z mojego konta PayPal na konto (dyrektora Fundacji Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego - red.) Iwana Żdanowa - mówił w sobotę Jurij Maslichow zarejestrowanemu w Estonii portalowi Otwarte Media (wspieranemu przez byłego szefa Jukosu i krytyka Kremla Michaiła Chodorkowskiego).

Specyfika prawa amerykańskiego

Maslichow jest właścicielem firmy produkującej drzwi i zarejestrowanej na Florydzie w USA. W maju tego roku przelał fundacji Aleksieja Nawalnego 50 dolarów (ok. 200 zł). Przekazał pieniądze jako osoba prywatna, czyli obywatel Rosji, a nie amerykański przedsiębiorca.

- Moja płatność składała się z dwóch części: przelewu w wysokości 50 dolarów i 2,5 dolarów prowizji. Została dokonana z mojej karty debetowej - twierdził.

Na pytanie portalu Otwarte Media, dlaczego rosyjskie ministerstwo sprawiedliwości uznało przekaz za "firmowy" Maslichow odpowiedział, że nie ma osobnych rachunków. - Na tym polega specyfika prawa amerykańskiego - wyjaśnił.

"Prowokacyjny" przelew z Hiszpanii

9 października ministerstwo sprawiedliwości Rosji uznało Fundację Walki z Korupcją za organizację pozarządową "pełniącą funkcje zagranicznego agenta", utrzymując, że jest ona finansowana z zagranicy. Resort dowodził, że oprócz przelewu z USA fundacja otrzymała także pieniądze z Hiszpanii.

Współpracownik Nawalnego Iwan Żdanow twierdził, że "hiszpański przelew wygląda na prowokację", ponieważ trafił na zablokowane konto.

Rosyjskie media informowały wówczas, że przekaz pochodził od mężczyzny o nazwisku Roberto Fabio Monda Cardenas. "Z hiszpańskiego rejestru podmiotów prawnych wynika, że firma o tej samej nazwie jest zarejestrowana jako Moto Auto Monda, która sprzedaje samochody" - przekazał portal Otwarte Media.

Rosyjska sekcja niemieckiego nadawcy Deutsche Welle ustaliła, że "pod wskazanym adresem nikt nie słyszał o istnieniu biznesmena Monda Cardenasa".

Fundacja Walki z Korupcją już wcześniej zapewniała, że nigdy nie korzystała z funduszy z zagranicy i że działa wyłącznie dzięki datkom od obywateli Rosji.

"Stanowczy przeciwnik korupcji"

- Osobiście nie popieram Aleksieja Nawalnego i mam bardzo pośredni stosunek do życia politycznego w Rosji. Jestem jednak stanowczym przeciwnikiem korupcji. Dlatego sponsorowałem fundację Nawalnego - mówił Maslichow, przypominając, że wcześniej także przekazywał drobne kwoty na rzecz tej organizacji. Zamierza również finansować fundację w przyszłości.

Maslichow mówił, że po ujawnieniu sprawy z darowizną znalazł się pod "ogromną presją". - Zacząłem otrzymywać pogróżki. Pojawiły się też doniesienia dotyczące mojej rzekomo kryminalnej przeszłości. To kompletne szaleństwo. Uważam, że to prowokacja - stwierdził.

Jurij Maslichow zapowiada, że będzie wspierał fundację Aleksieja Nawalnego także w przeszłości
Jurij Maslichow zapowiada, że będzie wspierał fundację Aleksieja Nawalnego także w przeszłości
Źródło: Yury Maslikhov / Facebook.com

Posiadłość na brzegu Wołgi

Fundacja Walki z Korupcją znanego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego została założona w 2011 roku. Bada przypadki korupcji w szeregach władz. Wielokrotnie informowała o luksusowym życiu wyższych urzędników. We wrześniu 2016 roku fundacja opublikowała nagranie z drona, ukazujące imponującą posiadłość na brzegu Wołgi, która miała należeć do premiera Dmitrija Miedwiediewa.

"Jesteśmy gotowi pokazać wam posiadłość o powierzchni 80 hektarów i o wartości 25-30 mld rubli (380-460 mln dolarów)" – reklamował wówczas nagranie Aleksiej Nawalny. Twierdził, że za rezydencję premiera zapłacili potentaci z holdingu gazowego Novatek. Oficjalnie pieniądze miały być przeznaczone na cele dobroczynne.

"Nieznana dacza Miedwiediewa". Nawalny opublikował wideo

"Nieznana dacza Miedwiediewa". Nawalny opublikował wideo

Na początku sierpnia rosyjski Komitet Śledczy wszczął postępowanie karne dotyczące domniemanego prania pieniędzy w fundacji Nawalnego. Według śledczych fundacja w latach 2016-2018 otrzymała znaczne fundusze, w tym również w walutach zagranicznych.

We wrześniu policja dokonała masowych rewizji w lokalnych biurach Nawalnego, a także w mieszkaniach jego współpracowników w kilkudziesięciu miastach.

Nawalny zwrócił się do ministerstwa sprawiedliwości o publiczne przedstawienie dowodów, że Fundacja Walki z Korupcją jest finansowana z zagranicy.

Obowiązujące od 2012 roku przepisy w Rosji zobowiązują organizacje pozarządowe do rejestrowania się jako "pełniące funkcje zagranicznego agenta", jeśli korzystają one z zagranicznego wsparcia finansowego i uczestniczą w życiu politycznym kraju. "Zgodnie z prawem organizacje, które pełnią funkcje zagranicznego agenta, muszą co sześć miesięcy składać sprawozdania ze swojej działalności i składu zarządu oraz co kwartał składać dokumenty dotyczące wydawania pieniędzy" - przypomniało radio Echo Moskwy.

Autor: tas/tr / Źródło: Otwarte Media, Deutsche Welle, Echo Moskwy

Czytaj także: