Nie każdy może być Kimem, ale każdy ma się do niego upodobnić - informacja o takiej treści obiegła w czwartek cały zachodni świat, który dowiedział się o rzekomej standaryzacji uczesania zapowiedzianej przez Kim Dzong Una dla wszystkich mężczyzn w Korei Północnej. Eksperci twierdzą, że to kłamstwo, bo w Pjongjangu moda się w ostatnich latach zmienia.
Informację o obowiązkowej zmianie uczesania w 20-milionowym kraju podało Radio Wolna Azja finansowane przez Amerykanów.
Fryzura "na Kima"
Bez względu na to, czy jest to czyjś wymysł, czy kontrolowany przeciek Pjongjangu, zdaniem Oskara Pietrewicza z Centrum Studiów Polska-Azja tak czy tak, ma to sens. - Korea Północna nie chce być drugą Somalią", a więc krajem, na który nikt nie zwraca uwagi - mówi Pietrewicz, tłumacząc, że jeżeli się o Korei Północnej mówi to ta w ewentualnych negocjacjach może więcej żądać, proponować, bo sprawiając więcej problemów, może próbować też wybierać, o jakich będzie rozmawiała.
Nicolas Levi z Centrum Studiów Polska-Azja zauważa z kolei, że informacja przekazana przez radio jest prawie na pewno kłamstwem, bo w ostatnich latach moda w Pjongjangu wyraźnie się zmieniła, a atmosfera na ulicach stała się "lżejsza". - Jeszcze kilka lat temu kobiety nie mogły nosić dżinsów. Dzisiaj malują paznokcie i używają szminki - wylicza.
Dodaje przy tym, że w kwestii tego, co na głowie, występują pewne zalecenia, ale nie są to wymagania, jeżeli nie wiąże się to z próbą funkcjonowania na konkretnym stanowisku w konkretnej pracy.
Dr Kacper Rękawek z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych nie zdziwiłby się tymczasem, gdyby to była prawda, choćby dlatego, że przywódca mający potrzebę "paranoidalnej kontroli" decyduje się na wiele swoich kroków w rządzeniu, przekonany święcie o tym, że "tak jak ja chcę jest najlepiej", a taki wydaje się, a nawet musi być Kim Dzong Un, by rządzić twardą ręką.
Autor: adso//gak / Źródło: tvn24