Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier wezwał partie koalicji rządzącej, by pamiętały o swej "odpowiedzialności za funkcjonujący rząd". Podkreślił też, że obywatele oczekują rozwiązań, a nie sporów.
W wypowiedzi dla grupy prasowej RedaktionsNetzwerk Deutschland Steinmeier podkreślił, że prezydent nie ma wpływu na to, czy i jak długo rządy i koalicje rządowe dochodzą ze sobą do ładu, ale – jak zaakcentował - "partie powinny być świadome swojej odpowiedzialności za funkcjonujący rząd".
Dodał, że nie jest jego zadaniem wystawianie ocen, ale że rządy powinny koncentrować się na konkretnej pracy i że "obywatele oczekują rozwiązań, a nie sporu". Steinmeier wyraził opinię, że "otwarte kwestie, z którymi mamy do czynienia w naszym społeczeństwie", zajmują ostatnio o wiele za mało miejsca w debacie publicznej i na pierwszych stronach gazet. Podkreślił, że w społeczeństwie toczy się spór o migrację. - Ale emerytury, zdrowie, mieszkania, klimat, digitalizacja poruszają ludzi przynajmniej w tym samym stopniu – powiedział i wyraził przekonanie, że od intensywnego zajmowania się tymi problemami i ich rozwiązywania zależy odzyskiwanie zaufania przez politykę.
Rebelia?
W środę niemieckie media uznały za "rebelię" przeciwko kanclerz Angeli Merkel" i znak, że "jej era dobiega końca", niewybranie na kolejną kadencję dotychczasowego przewodniczącego frakcji CDU/CSU w Bundestagu Volkera Kaudera. Frakcja CDU/CSU zadecydowała, że jej nowym szefem będzie Ralph Brinkhaus (CDU). Kauder, zaufany Merkel, przegrał z nim stosunkiem głosów 125-112 mimo oficjalnego poparcia kanclerz oraz lidera CSU Horsta Seehofera i szefa grupy krajowej CSU Alexandera Dobrindta.
Na początku tygodnia Merkel wyrażała ubolewanie z powodu sporu wokół osoby dotychczasowego szefa niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Hansa-Georga Maassena i pierwotnie proponowanego rozwiązania. Maassen był ostro krytykowany za otwarcie wyrażane powątpiewanie w autentyczność relacji o atakach na cudzoziemców w Chemnitz (Saksonia). Na łamach dziennika "Bild" wyraził wątpliwość co do autentyczności "doniesień medialnych o prawicowych ekstremistach polujących na ludzi w Chemnitz" po zabiciu Niemca w bójce w tym mieście. Była to opinia sprzeczna ze stanowiskiem rządu. Maassenowi zarzucano też "niestosowne kontakty" z członkami populistycznej i antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD). On sam zdecydowanie temu zaprzeczał.
Szefowa rządu oceniła, że pierwotne kompromisowe rozwiązanie w sprawie Maassena - wynegocjowane 18 września przez przewodniczących partii koalicyjnych CDU, CSU i SPD - "nie było przekonujące" dla społeczeństwa. Maassen miał odejść z Urzędu Ochrony Konstytucji i w zamian otrzymać lepiej płatną posadę sekretarza stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych, co zostało powszechnie skrytykowane jako de facto awans. Ostro zaprotestowała przeciwko temu koalicyjna SPD, reagując na oburzenie swoich członków. Ostatecznie po kolejnym spotkaniu szefów koalicyjnych ugrupowań uzgodniono, że Maassen zostanie w MSW specjalnym doradcą w randze szefa wydziału, przy czym jego wynagrodzenie się nie zmieni. Będzie odpowiedzialny za "zadania europejskie i międzynarodowe". Komentując spory w koalicji rządzącej o Maasena niemieckie media uznały tę koalicję chadeków (CDU/CSU) z socjaldemokratami za "związek bez przyszłości", który cechuje "mentalny kryzys" i "niekompetencja w rozwiązywaniu problemów".
Autor: mtom / Źródło: PAP