Francuzi rozliczają służby po zamachach. "Nasz kraj nie był przygotowany"

W zamachach w Paryżu zginęło ponad 130 osób
W zamachach w Paryżu zginęło ponad 130 osób
Reuters Archive
W zamachach w Paryżu zginęło ponad 130 osób, wcześniej w ataku na "Charlie Hebdo" zginęło 17 osóbReuters Archive

Komisja śledcza francuskiego parlamentu, badająca ataki terrorystyczne z 2015 r. w Paryżu, zaleciła we wtorek reorganizację francuskich służb wywiadowczych, obecnie podzielonych na różne podmioty. Według niej wywiad poniósł porażkę, gdyż nie zapobiegł atakom.

Jak zalecono w opublikowanym we wtorek raporcie, w reorganizacji chodzi o to, by służby były skupione w jednej krajowej agencji pod bezpośrednim nadzorem premiera, na wzór Krajowego Centrum ds. Antyterroryzmu (National Counterterrorism Center - NCTC), utworzonego w USA po zamachach z 11 września 2001 r. - W obliczu wyzwania, jakim jest terroryzm międzynarodowy, powinniśmy mieć większe aspiracje niż te, które przyświecały do tej pory ministerstwu spraw wewnętrznych w zakresie wywiadu, i należy utworzyć krajową agencję do walki z terroryzmem - oświadczył Georges Fenech, przewodniczący komisji ds. zamachów terrorystycznych ze stycznia i listopada 2015 r. Komisja przedstawiła swoje ustalenia, które - jak pisze agencja AFP - mają zostać we wtorek formalnie zatwierdzone. Obecnie we Francji służby wywiadowcze podzielone są na sześć jednostek, podlegających ministerstwom spraw wewnętrznych, obrony i gospodarki z udziałem wyspecjalizowanych policjantów, żołnierzy i celników.

Stan wyjątkowy

Stan wyjątkowy, wprowadzony w następstwie zamachów dżihadystycznych z 13 listopada w Paryżu, i rozmieszczenie sił wojskowych miały jedynie "ograniczony wpływ na bezpieczeństwo narodowe" - ocenił we wtorek sprawozdawca komisji śledczej Sebastien Pietrasanta. - Stan wyjątkowy miał wpływ, ale wydaje się, że szybko został on zmniejszony. Osiemnaście miesięcy po rozpoczęciu operacji Sentinelle, a wspomnieć należy, że brało w niej udział do 10 tys. żołnierzy, przy czym obecnie - od 6 tys. do 7 tys. żołnierzy, mam pytanie o faktyczną wartość dodaną, jeśli chodzi o zabezpieczenie terytorium kraju - oświadczył Pietrasanta z rządzącej we Francji Partii Socjalistycznej, przedstawiając wnioski komisji. Zastrzegł wszelako, że francuskie siły specjalne w nocy 13 listopada "były szybkie, skuteczne i pokazały, że były w stanie współpracować". - Nasz kraj nie był przygotowany, teraz trzeba się przygotować - ocenił Fenech, który jest członkiem opozycyjnej, centroprawicowej partii Republikanie. Wtórował mu Pietrasanta. Jak podkreślił, "dwóch szefów służb wywiadu (wewnętrznego i zagranicznego) przyznało podczas przesłuchań, że zamachy z 2015 r. stanowią 'całościową porażkę wywiadu'". W raporcie zanalizowano nieprawidłowości, do jakich doszło przed atakami w styczniu i listopadzie 2015 roku, i przedłożono 39 zaleceń, aby przeciwdziałać podobnym wydarzeniom - odnotowuje Associated Press.

Ataki we Francji

Serię zamachów terrorystycznych rozpoczęli 7 stycznia 2015 roku bracia Kouachi, dokonując ataku na redakcję znanego z karykatur Mahometa "Charlie Hebdo" w Paryżu. Sprawcy, deklarujący, że chcą pomścić proroka, zabili 12 osób, w tym pięciu rysowników pisma. W ciągu trzech dni dżihadyści zabili wówczas 17 ludzi. Z kolei 13 listopada dżihadyści z tzw. Państwa Islamskiego (IS) zabili w serii zamachów w Paryżu 130 osób.

Według komisji, która w ciągu ostatnich pięciu miesięcy przeprowadziła blisko 200 godzin przesłuchań, poszczególne jednostki wywiadu miały problemy z komunikowaniem się, chociaż autorzy zamachów z Francji byli rejestrowani, kontrolowani, przesłuchiwani lub umieszczani w areszcie, gdy się radykalizowali. - Bariery (w komunikacji) między służbami wywiadowczymi skutkowały tym, że Said Kouachi przestał być monitorowany, od kiedy wyjechał z Paryża do Reims - argumentował Fenech.

Bracia Kouachi

Bracia Kouachi - obywatele francuscy, z pochodzenia Algierczycy - zamieszkali w Paryżu, opisywani byli przez policję jako "wyjątkowo niebezpieczni". Młodszy z braci był dobrze znany francuskiej policji; w 2008 roku został skazany za udział w tzw. siatce z Buttes-Chaumont (od nazwy parku na północy Paryża) rekrutującej młodych bojowników do walk w Iraku. Dwa lata później jego nazwisko pojawiło się w związku z planami uwolnienia z więzienia Smaina Aita Alego Belkacema, byłego członka algierskiej organizacji Zbrojna Grupa Islamistyczna (GIA), skazanego na dożywocie za podłożenie bomby w paryskiej stacji kolejki podmiejskiej przy Muzeum d'Orsay w 1995 roku. Tę sprawę wobec Cherifa Kouachiego umorzono z braku dowodów. Z kolei Said Kouachi w 2011 r. przeszedł kilkumiesięczne szkolenie w obozie Al-Kaidy w Jemenie. Według amerykańskich mediów, powołujących się na wysokich rangą przedstawicieli władz USA, jeszcze przed styczniowym atakiem w Paryżu służby USA obserwowały Saida i Cherifa. Obaj trafili do rejestru pasażerów objętych zakazem wstępu na pokład samolotów udających się do USA.

Autor: kło/ja / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Reuters Archive

Tagi:
Raporty: