Wybory prezydenckie we Francji w niedzielę. O najwyższy urząd w państwie ubiega się w tym roku troje kandydatów, którzy nie ukrywają swej prorosyjskości. Mimo agresji Rosji na Ukrainę ich stosunek do Moskwy nie odbiera im głosów. Francuzi mają bowiem do Rosji słabość, a "część klasy politycznej nie może się rozstać" z ukutym u początków V Republiki przekonaniem, że możliwy jest strategiczny sojusz Moskwy i Paryża - tłumaczył Piotr Muszyński, korespondent "Gazety Wyborczej" we Francji.
Z czasów, gdy urząd prezydenta sprawował generał Charles de Gaulle (1959-1969), we Francji przetrwało przekonanie, że między Moskwą i Paryżem możliwy jest strategiczny sojusz, który zapewni Francji niepodważalny status światowego mocarstwa. - Z tą myślą cześć francuskiej klasy politycznej nie może się rozstać, a [prezydent Emmanuel - red.] Macron w kampanii wyborczej też na tej nucie trochę musiał grać - powiedział Piotr Muszyński, korespondent "Gazety Wyborczej" we Francji.
Prezydent Jacques Chirac (1995-2007) podobno znał język rosyjski i uwielbiał twórczość Aleksandra Puszkina, więc Władimir Putin nazywał go "profesorem" i przyznał mu Państwową Nagrodę Federacji Rosyjskiej. Chirac zrewanżował się Putinowi Legią Honorową oraz lobbowaniem za tym, żeby Rosja została przyjęta do grupy G7 i do Światowej Organizacji Handlu.
Relacje między Moskwą i Paryżem osłabły podczas prezydentury Nicolasa Sarkozy'ego (2007-2012), który dopytywał Putina o przestrzeganie praw człowieka w Rosji.
Gdy prezydentem Francji był Francois Hollande (2012-2017), Putin wsparł reżim Baszara al-Asada w Syrii i najechał Krym. Dlatego też Francuzi musieli odwołać dostawę do Rosji dwóch Mistrali, czyli wielofunkcyjnych okrętów desantowych. Miała to być największa w historii sprzedaż broni przez państwo NATO do Rosji, a jej wartość sięgała 1,6 miliarda dolarów. - Jeśli chodzi o Mistrale, to przyjrzymy się wszystkim możliwościom, ale tak jak już wcześniej informowałem, w obecnym kontekście dostawa Mistrali nie jest możliwa - mówił w kwietniu 2015 roku Hollande.
Relacje Macrona z Putinem
Te relacje próbował odbudować Emmanuel Macron. Władimir Putin był pierwszym zagranicznym przywódcą zaproszonym przez niego do Francji po objęciu władzy. Został przyjęty nie w Pałacu Elizejskim, a w Wersalu.
Mimo gestów ze strony Macrona, takich jak wypowiedzi o europejskiej tożsamości Rosji, Władimir Putin zdecydował o interwencji w Syrii, ingerował w amerykańskie wybory prezydenckie, truł i więził przeciwników politycznych.
Tuż przed inwazją Rosji na Ukrainę Emmanuel Macron zabiegał o to, by Rosja zmieniła kurs swej polityki. Na początku lutego prezydent Francji odwiedził Moskwę i spotkał się z Putinem. - Przyjechał tutaj i przez sześć godzin torturował mnie pytaniami, propozycjami i wymuszaniem różnych gwarancji. Myślę, że to szlachetna misja. Jestem mu wdzięczny za jego wysiłki. Z naszej strony zrobimy wszystko, żeby osiągnąć zadowalający wszystkich kompromis - deklarował rosyjski przywódca.
Le Pen "nie kryje" pomocy ze strony Rosji
W tegorocznych wyborach prezydenckich troje znaczących kandydatów ma poglądy jawnie prorosyjskie. To liderka prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, wywodzący się ze środowiska komunistów Jean-Luc Melenchon oraz skrajnie prawicowy i nacjonalistyczny Eric Zemmour.
Piotr Muszyński zwrócił uwagę na finansowe powiązania Marine Le Pen z Rosją. - Po seryjnych odmowach banków francuskich zwróciła się po pomoc do Putina i tę pomoc uzyskała. (…) Ona tego nie kryje - tłumaczy rozmówca TVN24 BiS.
Finansowanie przez Kreml jest dzisiaj dla Le Pen obciążeniem. Dziennik "Liberation" napisał, że jej sztab wyborczy przygotował ponad milion ulotek ze zdjęciem, na którym liderka Zjednoczenia Narodowego ściska dłoń Władimira Putina. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę ulotki zniszczono.
O rosyjskiej agresji Marine Le Pen stara się nie mówić. Jest przeciwna sankcjom, w tym przede wszystkim odcinaniu się od rosyjskich surowców. - Ci, którzy wtrącają się w ten konflikt, nie są żadnymi negocjatorami. Pokój powinien zostać wypracowany między Ukrainą a Rosją. Przez nikogo innego. A już z pewnością swoich warunków nie mogą im narzucać europejskie stolice - oceniała główna rywalka Macrona w wyścigu o prezydenturę.
Le Pen ma też pełne zrozumienie dla francuskich firm, które nie zdecydowały się przyłączyć do ogólnoświatowego bojkotu rosyjskiego rynku, o co przed Zgromadzeniem Narodowym Francji apelował prezydent Wołodymyr Zełenski. - Francuskie firmy muszą wyjść z rosyjskiego rynku. Renault, Auchan, Leroy Merlin i inne. Nie mogą sponsorować rosyjskiej machiny wojskowej, sponsorować zabójstw, gwałtów i grabieży. Francuskie firmy muszą pamiętać, że wartości są cenniejsze niż zysk - argumentował ukraiński przywódca.
Czy prorosyjskość szkodzi kandydatom?
Zbrodnie popełniane przez Rosjan w Ukrainie sprawiły, że Francuzi stracili złudzenia. Powszechnie wyrażają solidarność z Ukraińcami i oburzenie wobec działań Rosji. Paradoksalnie jednak, prorosyjskość kandydatów w wyborach prezydenckich wcale nie odbiera im głosów.
Ostatnie sondaże wskazują, że prawicowa kandydatka odrabia straty do Macrona. Według badań Elabe dla gazety "L'Express" i stacji BFM TV na obecnego prezydenta chce głosować 28 procent wyborców, a na Le Pen 23 procent. Dwa kolejne miejsca zajmują Jean-Luc Melenchon z 15,5 procent poparcia oraz Eric Zemmour, na którego głos chce oddać 9 procent ankietowanych.
Źródło: TVN24 BiS, PAP