Skrajna prawica protestowała w obronie Le Pen. Media komentują frekwencję

Francja. Protest zwolenników Le Pen w Paryżu
Protest zwolenników Le Pen
Źródło: Reuters

Na protest w obronie Marine Le Pen przyszło tylko kilka tysięcy zwolenników Zjednoczenia Narodowego, co pokazuje, że partia ta nie zyskała na gniewie wokół jej skazania - pisze "Le Monde". "Politico" zauważa, że skrajna prawica "nie była w stanie przyciągnąć tłumu".

Kluczowe fakty
  • Sąd w Paryżu skazał 31 marca Marine Le Pen na karę czterech lat pozbawienia wolności, w tym dwóch lat w zawieszeniu, za defraudację środków publicznych.
  • W niedzielę w Paryżu odbyły się dwie demonstracje - jedna w proteście przeciwko skrajnej prawicy, a druga w obronie Marine Le Pen.
  • "Le Monde" zwraca uwagę na niską frekwencję w manifestacji osób solidaryzujących się ze skazaną polityczką.
  • Protestu nie wsparli m.in. paryscy sympatycy skrajnej prawicy, głosujący raczej na Erica Zemmoura, którzy wobec Marine Le Pen "żywią pogardę".

W niedzielę w Paryżu odbyły się dwie demonstracje - jedna w proteście przeciwko skrajnej prawicy, a druga w obronie Marine Le Pen. Zjednoczenie Narodowe przekazało, że w manifestacji solidaryzującej się z Le Pen wzięło udział 10 tys. osób. Policja szacuje natomiast tę liczbę na 7 tys.

ZOBACZ TEŻ: Sędzia ze sprawy Marine Le Pen dostaje groźby śmierci

"Le Monde" o frekwencji na proteście

Jak pisze francuski "Le Monde", liczba uczestników pokazuje, że ta skrajnie prawicowa partia "nie zdołała zyskać na gniewie" wokół skazania swojej liderki. Dziennik zauważa, że było to trzy razy mniej uczestników niż gromadziły protesty partii przeciwko obostrzeniom pandemicznym w 2021 roku. To także mniej osób niż zdołał wyprowadzić na ulice w 1998 roku ojciec Marine, Jean-Marie, czy w 2017 roku kandydat konserwatystów Francois Fillon, na których - podobnie jak na Le Pen - ciążyły zarzuty o defraudację finansów publicznych.

"Tłum był gęsty w pierwszych rzędach, (...) aby prezentować atrakcyjny obrazek przed kamerami. Ale już dalej grupa była bardzo rozproszona" - komentuje niedzielny protest "Le Monde".

Dziennik zauważa, że elektorat Le Pen, stanowiący ponad 30 proc. francuskich wyborców, nie jest skupiony w Paryżu. Demonstrację zorganizowano zaś z jedynie trzydniowym wyprzedzeniem, co wiązało się z trudnościami organizacyjnymi, takimi jak spore koszty transportu czy wynajem autokarów. Protestu nie wsparli też paryscy sympatycy skrajnej prawicy, głosujący raczej na Erica Zemmoura, którzy wobec Le Pen "żywią pogardę".

"Politico" zwraca uwagę z kolei, że frekwencja nie dopisała nawet mimo słonecznej pogody w stolicy. Portal pisze, że plac Vauban, nieopodal Pałacu Inwalidów, na którym odbywał się protest, był słabo wypełniony. "Francuska skrajna prawica określiła wyrok wobec Le Pen jako atak na demokrację, ale nie była w stanie przyciągnąć tłumu na niedzielny wiec wsparcia" - zauważono.

Według organizatorów w konkurencyjnym proteście przeciwko Marine Le Pen - zorganizowanym przez skrajnie lewicową Francję Nieujarzmioną - wzięło udział 15 tys. osób.

Wyrok wobec Marine Le Pen

Sąd w Paryżu skazał 31 marca Marine Le Pen na karę czterech lat pozbawienia wolności, w tym dwóch lat w zawieszeniu, za defraudację środków publicznych. Sprawa dotyczyła fikcyjnego zatrudniania asystentów w Parlamencie Europejskim. Sąd orzekł również pięcioletni zakaz ubiegania się przez nią o stanowiska publiczne, który będzie egzekwowany natychmiast, oraz karę finansową w wysokości 100 tys. euro.

Le Pen określiła wyrok jako "decyzję polityczną", argumentując, że ma on na celu wykluczenie jej ze startu w wyborach prezydenckich w 2027 roku. Trzykrotna kandydatka na urząd prezydenta już odwołała się od wyroku. Sąd apelacyjny w Paryżu zamierza rozpatrzeć apelację latem 2026 roku. 

ZOBACZ TEŻ: Le Pen składa apelację. Do wyborów może zabraknąć czasu

Czytaj także: