22-letni mężczyzna zastrzelił w sobotę pięć osób na północy Francji, po czym sam zgłosił się na policję. Do zabójstw doszło w dwóch gminach w okolicach Dunkierki, Wormhout i Loon-Plage. Wśród ofiar są kurdyjscy migranci oraz dwóch ochroniarzy - donoszą lokalne media.
Około godziny 17 w sobotę czasu lokalnego 22-letni mężczyzna zgłosił się na posterunek policji w Ghyvelde na północy Francji. Powiedział, że dwie godziny wcześniej zastrzelił 29-latka w gminie Wormhout, a następnie w pobliżu obozu dla uchodźców w Loon-Plage zabił cztery inne osoby.
Jak relacjonują lokalne media, po zastrzeleniu pierwszej ofiary zabójca wsiadł w samochód i pojechał w kierunku strefy przemysłowej w gminie Loon-Plage. Tam, w pobliżu drogi spotkał dwóch uchodźców pochodzenia kurdyjskiego, których również zastrzelił. Chwilę później oddał strzały w kierunku dwójki ochroniarzy pilnujących kompleksu przemysłowego. Zginęli na miejscu - przekazał lokalny dziennik "La Voix du Nord".
- Nagle wyciągnął strzelbę. Początkowo myśleliśmy, że wystrzeli w powietrze, ale potem załadował broń i wycelował w nas - relacjonował w rozmowie ze stacją Sky News 25-letni kurdyjski migrant, który był świadkiem ataku. - Widzieliśmy Azraela (anioł śmierci w islamie - red.). Spojrzeliśmy śmierci w oczy - dodał.
Według lokalnych mediów, napastnik to prawdopodobnie obywatel Francji z Dunkierki.
Według ustaleń Sky News, zabici migranci to Kurdowie o imionach Hamid i Hadi, którzy wcześniej w sobotę próbowali przekroczyć kanał La Manche.
"Nie mogę zrozumieć, jak to się stało"
Prokuratura prowadzi śledztwo, aby wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Do tej pory nie podano żadnych dodatkowych informacji.
Merowie Loon-Plage i Wormhout przekazali "La Voix du Nord", że są wstrząśnięci sobotnimi wydarzeniami i nie rozumieją, co było motywem zabójstw. "Nie mogę zrozumieć, jak to się stało" - przyznał mer Wormhout David Calcoen.
Źródło: Sky News, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Bernard Barron / AFP / East News