Na światło dziennie wyszedł raport konsultanta budowlanego z 2018 roku, w którym ostrzegano o "poważnych uszkodzeniach strukturalnych" w 12-piętrowym apartamentowcu w Miami na Florydzie. Już trzy lata temu zarządców budynku wzywano do naprawy pękniętych kolumn i kruszejącego betonu. Budynek zawalił się tuż przed planowanym rozpoczęciem prac rekonstrukcyjnych.
W nocy ze środy na czwartek na przedmieściach Miami Beach na Florydzie zawaliła się część 12-piętrowego apartamentowca. Do tej pory potwierdzono cztery ofiary śmiertelne katastrofy, ale ich liczba najprawdopodobniej wzrośnie. 159 ludzi wciąż uznanych jest za zaginionych. Trwa akcja ratunkowa, ponad 130 strażaków przeczesuje gruzy w poszukiwaniu ocalałych.
Ratownicy działają w bardzo trudnych warunkach, przez co akcja poszukiwacza postępuje bardzo powoli. Działania poszukiwawcze są niebezpieczne ze względu na ryzyko zawalenia się kolejnych części konstrukcji. Zadanie komplikuje dodatkowo pogoda - wielkie upały i ulewne deszcze. Zespoły ratunkowe wykorzystują maszyny, drony i specjalnie wyszkolone psy do poszukiwania ocalałych.
- Modlę się o cud - powiedziała stacji BBC Rachel Spiegal, której matka mieszkała na szóstym piętrze zawalonego apartamentowca. Kobieta jest jedną ze 159 zaginionych.
- Minęło zbyt wiele czasu - stwierdziła Jeanne Ugarte. Kobieta wyznała, że straciła nadzieję, że jej przyjaciel i mieszkaniec zniszczonego budynku wciąż żyje.
Raport mówił o "poważnych uszkodzeniach strukturalnych"
"New York Times" opublikował w sobotę fragmenty raportu budowlanego sprzed trzech lat, dotyczącego zawalonej budowli.
Frank Morabito, inżynier oceniający w 2018 roku stan techniczny apartamentowca Surfside, wyszczególnił szereg problemów, w tym słabą hydroizolację u podstawy budynku. Znalazł alarmujące dowody "poważnych uszkodzeń strukturalnych" betonowej płyty pod pokładem basenu i "obfitych" pęknięć i kruszenia się kolumn, belek i ścian garażu pod 12-piętrowym budynkiem. Według mediów Morabito nie sygnalizował wprost, że budynek był zagrożony zawaleniem, jednak zauważył, że potrzebne naprawy będą miały na celu "utrzymanie integralności strukturalnej".
Z raportu wynika, że za większością wspomnianych uszkodzeń stały prawdopodobnie lata ekspozycji na żrące, słone powietrze - donosi "NYT".
Władze hrabstwa Miami-Dade twierdzą, że nie znały treści raportu. Poinformowały, że odniosą się do niego po przeanalizowaniu tekstu. W sobotę stowarzyszenie zarządzające kompleksem ujawniło szereg problemów, które prawdopodobnie doprowadziły do zawalenia się budynku. Uczyniono to jednak dopiero po upublicznieniu raportu z 2018 roku.
"Właśnie mieli się za to brać"
Na podstawie raportu stworzono plan rekonstrukcyjny budowli opiewający na wiele milionów dolarów. Kenneth S. Direktor, prawnik, który reprezentuje stowarzyszenie mieszkańców, które zarządza budynkiem, powiedział, że naprawy zostały ustalone i miały się właśnie rozpocząć. - Właśnie mieli się za to zabrać - powiedział w udzielonym w piątek wywiadzie, dodając, że remont zostałby przeprowadzony wcześniej, gdyby właściciele mieli jakiekolwiek przesłanki, że korozja i kruszenie się betonu - których łagodne przypadki są stosunkowo powszechne w wielu nadmorskich budynkach - stanowiły poważne zagrożenie.
Śledczy jeszcze nie zidentyfikowali rzeczywistych przyczyny katastrofy, w której zginęły cztery osoby, a 159 wciąż uważa się za zaginione, i nadal oczekują na pełny dostęp do miejsca, gdzie ekipy ratunkowe przesiewają niestabilną stertę gruzu w poszukiwaniu ewentualnych ocalałych.
Eksperci uważają, że ocena możliwych scenariuszy zawalenia się budynku może potrwać miesiące, obejmując przegląd poszczególnych elementów budynku, które mogą być teraz zasypane gruzem, testowanie betonu w celu oceny jego integralności i badanie ziemi poniżej fundamentów, aby sprawdzić, czy powstało tam wcześniej zapadlisko.
Źródło: "New York Times", BBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google Earth, Joe Raedle/Getty Images