Promowana jako największy sukces pierwszej kadencji Baracka Obamy reforma systemu opieki zdrowotnej została uchwalona w 2010r., kiedy większość w Izbie Reprezentantów mieli demokraci. Obamacare od początku budziła sprzeciw części republikanów, którzy robili, co mogli, by ją storpedować. Obecnie republikanie posiadają w Izbie większość, a od uchylenia lub przynajmniej opóźnienia reformy uzależnili swoją zgodę na uchwalenie budżetu. Obama zapowiedział, że na żadne kompromisy w tej kwestii nie pójdzie, więc w USA zapanował budżetowy klincz.
Przyjęta w 2010 roku przez Kongres reforma systemu opieki zdrowotnej w USA powszechnie nazywana jest "Obamacare", bo jest to sztandarowy, obiecany już kampanii wyborczej w 2008 roku projekt Baracka Obamy.
30 mln Amerykanów bez ubezpieczenia
W myśl twórców ustawy, reforma ma zapewnić jak najbardziej powszechny system ubezpieczeń w USA. Obecnie liczbę osób, które nie mają żadnego ubezpieczenia szacuje się w USA na ponad 30 mln, czyli 11 proc. społeczeństwa. Chodzi głównie o osoby, którym ubezpieczenia zdrowotnego nie zapewnia pracodawca, albo pracujące na własny rachunek, które uznały, że nie stać ich na ubezpieczenie, przeważnie bardzo drogie. W przypadku 35-letniej osoby to wydatek rzędu ponad 300 dolarów miesięcznie.
Polisy na giełdach ubezpieczeń
Zgodnie z założeniami reformy, pracodawcy będą zobowiązani do ubezpieczenia pracowników, a pracujący na własny rachunek - do wykupienia polis na tzw. giełdach ubezpieczeń, które startują 1 października. Giełdy mają zagwarantować, że sprzedawane na nich polisy będą konkurencyjne cenowo. Ustawa przewiduje także, że osoby, których dochód jest odpowiednio niski, dostaną dotację, młodzi będą mogli pozostać na ubezpieczeniu rodziców do 26 roku życia (dotychczas obowiązywał limit 19 lat lub - w przypadku kontynuowania nauki - 22 lata). Reforma zakłada też, że towarzystwa ubezpieczeniowe będą musiały przyjąć wszystkich, którzy się do nich zgłoszą, czyli także osoby już chore, którym dotychczas ubezpieczeń odmawiano. Nie mogą też dyktować wygórowanych kosztów polis osobom starszym, czyli z grupy najwyższego ryzyka. Straty grożące firmom ubezpieczeniowym wskutek nowych wymogów mają być, teoretycznie, zrekompensowane poprzez napływ nowych, zwłaszcza młodych i zdrowych klientów. Dotychczas 28 proc. Amerykanów w wieku od 26 do 34 lat było nieubezpieczonych. Teraz będą musieli okazywać dowód ubezpieczenia.
Obama starał się przekonać Amerykanów do reformy
Sukces reformy w znacznym stopniu zależy więc od tego, jak wiele osób wykupi ubezpieczenia. Biały Dom prowadził w zeszłym tygodniu kampanię informacyjną. W ubiegły wtorek Obama przekonywał do Obamacare w Nowym Jorku wraz z byłym prezydentem Billem Clintonem, a w czwartek robił to samo w stanie Maryland. W kampanię zaangażowani są również wiceprezydent Joe Biden oraz żona prezydenta, Michelle Obama. Wsparcie obiecały też gwiazdy Hollywood, a także szeregowi aktywiści, którzy - jak za czasów kampanii prezydenckiej Obamy - będą chodzić do domów zwykłych Amerykanów.
Budżetowy pat, a może być jeszcze gorzej
Jednocześnie bardzo agresywną kampanię przeciw znienawidzonej reformie prowadziła część republikanów, a zwłaszcza najbardziej konserwatywne skrzydło związane z Tea Party. Na poziomie federalnym żądali oni obcięcia funduszy na reformę w przyszłorocznym budżecie, grożąc, że w przeciwnym razie nie zgodzą się na przyjęcie ustawy budżetowej. Demokratom i republikanom nie udało się osiągnąć w poniedziałek porozumienia, w związku z czym w USA zapanował budżetowy pat. Część republikanów idzie jednak jeszcze dalej i grozi, że nie zgodzi się na zwiększenie dozwolonego limitu zadłużenia kraju, który - jak szacuje resort finansów - zostanie osiągnięty w połowie października. Tu brak porozumienia będzie mieć jeszcze gorsze konsekwencje: ogłoszenie niewypłacalności USA i niemożność uregulowania zobowiązań wynikających z obsługi amerykańskiego długu na rynkach międzynarodowych.
Próby storpedowania ustawy
Od czasu uchwalenia ustawy, republikanie, którzy odzyskali większość w Izbie Reprezentantów, ponad 40 razy próbowali nieskutecznie storpedować reformę (m.in. w Sądzie Najwyższym). Prezydent i kontrolujący Senat demokraci zapowiedzieli, że nie będą ulegać szantażowi konserwatystów. Nie wszyscy republikanie prezentują równie radykalne stanowiska; część apelowała nawet, by pogodzić się z faktem, że walka o Obamacare została przegrana. Ale są oni poddawani ogromnej presji - wpływowe grupy konserwatywnych aktywistów zapowiedziały, że w republikańskich prawyborach do Kongresu kandydaci, którzy nie głosowali za zniszczeniem Obamacare, nie będą wspierani. Wysiłki przeciwko reformie, jak utrudnianie przepływu informacji o nowych zasadach, prowadzone były też na poziomie stanowym - zwłaszcza w tych stanach, gdzie rządzą republikanie, między innymi w Ohio i na Florydzie.
Nie tylko republikanie mają wątpliwości
Jednocześnie nie brakuje komentarzy, że reforma jest źle przygotowana i pewne opóźnienie wyszłoby jej na dobre. Zastrzeżenia zgłosiły nawet popierające ją wcześniej związki zawodowe, w obawie o niekorzystne konsekwencje zmian dla pracowników. By uniknąć kosztów obowiązkowego obejmowania ubezpieczeniem pracowników zatrudnionych na stałe, niektórzy z pracodawców już zapowiadają, że będą teraz preferować umowy w niepełnym wymiarze godzin. Reforma staje się też coraz mniej popularna w społeczeństwie. Według sondażu CNN z końca września, tylko 39 proc. obywateli popiera nowy system opieki zdrowotnej, podczas gdy w styczniu ten odsetek wynosił 51 proc.
Autor: kg/jk / Źródło: PAP, TVN24