- Jest to po prostu nieprawdopodobnie skomplikowane. Jest tak wiele frakcji politycznych - mówił w poniedziałek premier Holandii Mark Rutte, komentując fiasko dotychczasowych rozmów na szczycie Unii Europejskiej, który powinien zakończyć się rozdzieleniem najważniejszych stanowisk we Wspólnocie. Prezydent Francji Emmanuel Macron obrady uznał za "porażkę".
W poniedziałek poinformowano o zawieszeniu do wtorku unijnego szczytu, na którym ma zostać podjęta decyzja o obsadzie najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej, mimo że wcześniej przywódcy 28 krajów członkowskich wydawali się bliscy porozumienia - zauważa Reuters.
Przywódcy krajów członkowskich muszą dojść do porozumienia w sprawie obsadzenia stanowisk: przewodniczących Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, wysokiego przedstawiciela Unii Europejskiej do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa oraz prezesa Europejskiego Banku Centralnego.
- Zakończyliśmy dzień porażką, co daje bardzo zły obraz zarówno Rady (Europejskiej - red.) jak i Europy - powiedział Macron dziennikarzom. - Oczywistym jest, że ta porażka wynika czasem z pewnych osobistych ambicji - dodał.
Współpracownik francuskiego prezydenta poinformował, że Macron w poniedziałek po południu uda się z powrotem do Paryża, po czym następnego dnia wróci do Brukseli, gdzie o godz. 11 mają zostać wznowione negocjacje przywódców.
Merkel o 65 procentach
Kanclerz Niemiec Angela Merkel oznajmiła natomiast, że podejmowanie decyzji w sprawie obsady stanowiska szefa Komisji Europejskiej większością kwalifikowaną 21 krajów reprezentujących 65 proc. ludności nie byłoby dla niej satysfakcjonujące.
- Dla mnie ważne jest, byśmy nie skończyli z większością 65,1 procent populacji (...). Musimy zwracać uwagę, że mamy mniejsze i większe kraje w Grupie Wyszehradzkiej, i poza nią, jak Włochy - powiedziała Merkel dziennikarzom po zawieszeniu rozmów unijnego szczytu.
Rutte: myślałem, że porozumienie jest blisko
- Myślałem, że porozumienie w sprawie kluczowych stanowisk w Unii Europejskiej jest blisko, ale teraz nie jestem przekonany, czy we wtorek będzie to porozumienie - ocenił premier Holandii Mark Rutte.
Holenderski przywódca odmówił komentarza w sprawie doniesień dotyczących tego, że holenderski socjalista Frans Timmermans wyłonił się jako silny kandydat na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej. - Jest to po prostu nieprawdopodobnie skomplikowane. Jest tak wiele frakcji politycznych - podkreślił Rutte, zaznaczając, że w niektórych frakcjach są wewnętrzne podziały.
Tymczasowa kanclerz Austrii Brigitte Bierlein zwróciła uwagę na fakt, że propozycja dotycząca obsadzenia najważniejszych stanowisk nie jest wystarczająco zbalansowana, także w kontekście równości płci.
Conte: jesteśmy przeciwni ustaleniom w Osace
Premier Włoch Giuseppe Conte wyjaśnił, że "Włochy nie są przeciwko Timmermansowi, wartościowej osobie o wielkim doświadczeniu, ale podnoszą kwestię metody nominacji w pakiecie obejmującym także" niego.
- Włochy nie mogą zaakceptować wstępnego pakietu powstałego gdzie indziej, jeśli to rodzi się gdzie indziej, przykro mi, ale ja tego nie akceptuję. Tutaj należy zdecydować - oświadczył Conte, odnosząc się do ustaleń poczynionych w Osace w Japonii w kuluarach szczytu G20.
Włoski premier zaznaczył, że sprzeciw wobec Timmermansa zgłosiło też 10-11 innych krajów. - Z różnych powodów i różnej wrażliwości - dodał.
Finlandia popiera Timmermansa
Premier Finlandii Antti Rinne uznał, że Frans Timmermans, obecny pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, odpowiedzialny m.in. za kwestie praworządności, jest właściwym kandydatem na stanowisko przyszłego szefa tej instytucji.
- Jeżeli myślimy o sytuacji na świecie, to potrzebujemy mocnego fachowca, który będzie w stanie prowadzić do przodu Unię opierającą się na regułach, i który będzie umiał realizować prace na rzecz przeciwdziałania globalnym zmianom klimatycznym. Mam duże zaufanie w tej kwestii do Timmermansa - oświadczył Rinne cytowany przez dziennik "Helsingin Sanomat" w korespondencji z Brukseli.
Oceniając trwający od niedzieli szczyt, Rinne odniósł się także do obsady stanowiska prezesa Europejskiego Banku Centralnego (ośmioletnia kadencja Mario Draghiego kończy się jesienią).
Wysokie notowania w rywalizacji o stanowisko szefa EBC ma dwóch Finów - Erkki Liikanen (szef centralnego Banku Finlandii w latach 2004-2018) oraz Olli Rehn (obecny prezes banku narodowego, który w latach 2004–2014, był unijnym komisarzem ds. gospodarczych i walutowych, a następnie ds. rozszerzenia).
Jak przyznał Rinne, "z fińskiej perspektywy to dobrze, że o tym stanowisku nie trzeba decydować teraz, w napiętej atmosferze". Dodał, że ten wybór i tak będzie zależny od kwalifikacji zawodowych (kandydata).
Fińscy politycy oraz tamtejsza prasa oceniają, że najprawdopodobniej Finlandia nie uzyska innego wiodącego stanowiska w Unii Europejskiej.
Georgiewa poza wyścigiem
Jak przekazał tymczasem premier Bułgarii Bojko Borisow, z wyścigu o stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, a więc następcy Donalda Tuska, odpadła Kristalina Georgiewa. - Liberałowie nie chcą ustąpić w tej sprawie. To dlatego nie ma decyzji - powiedział Borisow.
Jak dodał, Włochy i państwa Grupy Wyszehradzkiej wysuwają teraz kandydaturę Georgiewej na stanowisko szefowej unijnej dyplomacji.
Premier Bułgarii podkreślił jednak, że sam wolałby wspierać przedstawiciela swego kraju w staraniach o stanowisko w Komisji Europejskiej. - Co jest dla nas ważniejsze: komisarz z realnym portfolio czy wysoki (rangą - red.) negocjator? - wskazał Borisow.
"Z naszego punku widzenia sytuacja jest dosyć oczywista"
Premier Czech Andrej Babisz powiedział czeskim dziennikarzom, że nazwisko Timmermansa raczej dzieli Europę, niż ją jednoczy. - Jutro (we wtorek - red.) moim zdaniem będziemy zaczynać od początku, chociaż z naszego punku widzenia sytuacja jest dosyć oczywista - cytują słowa Babisza czeskie media. Zdaniem premiera pogląd krajów środkowej Europy podzielają także Włochy.
I Włochy, i kraje Grupy Wyszehradzkiej miały zgłaszać własne propozycje obsady stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej. - Sam zgłosiłem sześć nazwisk – ujawnił Babisz, ale odmówił ich podania. Sprecyzował jedynie, że zgłaszał kandydatury niezwiązane z frakcją liberałów, w której zasiadają europosłowie jego ruchu ANO. Według relacji Babisza swoje nazwiska kandydatów zaproponował także premier Mateusz Morawiecki.
- Pan Timmermans oczywiście może objąć jakieś istotne stanowisko w strukturach europejskich – mówił Babisz. Wśród zastrzeżeń do objęcia przez holenderskiego polityka stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej wymieniał krytykę wobec odrzucenia kwot migracyjnych przez kraje V4 oraz Austrię, a także zastrzeżenia wobec krajów regionu Europy Środkowej. - To potwierdza, że przewodniczący Komisji Europejskiej nie powinien uprawiać polityki – mówił Babisz.
Zapowiedział, że jeżeli będzie musiał opuścić wtorkowe posiedzenie Rady Europejskiej przed jego zakończeniem w związku z zaplanowanymi istotnymi dla koalicji w Czechach rozmowami, swój głos przekaże jednemu z polityków Grupy Wyszehradzkiej lub przewodniczącemu Rady Europejskiej Donaldowi Tuskowi.
Premier Estonii: problematyczna kandydatura Timmermansa
Premier Estonii Juri Ratas cytowany przez estońskiego nadawcę ERR,powiedział, że kandydatura Fransa Timmermansa na szefa Komisji Europejskiej jest problematyczna nie tylko dla krajów Grupy Wyszehradzkiej, ale także dla innych.
Przyznał również, że w kwestii obsady najwyższych stanowisk w UE dla Estonii najważniejsze jest uwzględnienie "geograficznej równowagi", co oznacza, że zarówno "większe, jak i mniejsze kraje muszą być reprezentowane". Dodał, że pamiętać przy tym należy o zachowaniu równej reprezentacji kobiet i mężczyzn.
Szef estońskiego rządu wierzy, że możliwe jest - mimo impasu - znalezienie kandydatów na najwyższe stanowiska, którzy będą odpowiadać wszystkim. Dla premiera Estonii istotne jest także, aby jeden z najwyższych urzędników "miał wiedzę" o regionie, w jakim leży jego kraj.
Autor: tmw/adso / Źródło: PAP, Reuters