|

Tigraj. Pierwsza wojna covidowa

350 tysięcy ludzi głoduje, dwa miliony straciły dach nad głową, a kilka tysięcy - życie. Gdy świat walczył z koronawirusem, w odległym zakątku Afryki rozegrał się kolejny dramat. Teraz, po dziewięciu miesiącach walk, w etiopskiej prowincji Tigraj zapanował względny spokój. Niebawem okaże się, czy to koniec wojny, czy tylko taktyczna pauza.Artykuł dostępny w subskrypcji

Szli cztery dni. Pokonali 75 kilometrów, by dotrzeć do Mekelle, stolicy zbuntowanego stanu Tigraj na północy Etiopii. Było ich siedem tysięcy. Jeszcze niedawno, jako żołnierze armii federalnej, walczyli z tigrajskimi rebeliantami. Teraz rozbrojeni i upokorzeni musieli maszerować ulicami świętującego miasta.

Czytaj także: