Prezydent Filipin Rodrigo Duterte powiedział w poniedziałek, że policjanci "mają pełne prawo" zabić tych, którzy odpowiedzą przemocą na próbę aresztowania. Jego słowa padły dwa dni po pogrzebie nastolatka zastrzelonego przez filipińskie służby bezpieczeństwa.
- Do waszych obowiązków należy pokonanie oporu osoby, którą aresztujecie. Jeśli (aresztowany) stawia opór i używa przemocy, macie pełne prawo "zabić idiotę". To jest mój rozkaz - powiedział Duterte w przemówieniu na uroczystości filipińskiego święta Dnia Bohaterów Narodowych w stołecznej Manili.
Dodał, że "bezprawne morderstwa są zakazane", a policjanci powinni stać na straży prawa podczas pełnienia swoich obowiązków. Prezydent odniósł się do prowadzonej przez jego rząd kontrowersyjnej kampanii antynarkotykowej. Uczestniczące w niej filipińskie służby bezpieczeństwa oskarżane są przez organizacje broniące praw człowieka oraz Kościół katolicki o zabójstwa i nadużywanie władzy.
Śmierć nastolatka wywołała protesty
Wśród sierpniowych ofiar policyjnych operacji antynarkotykowych był 17-letni Kian Loyd Delos Santos. Jego śmierć spowodowała publiczne protesty przeciwko brutalnej działalności policji, a sobotni pogrzeb, w którym uczestniczyło ponad tysiąc osób, zamienił się w manifestację przeciwko polityce prezydenta.
Policjanci, którzy uczestniczyli w operacji, podczas której zastrzelono nastolatka, zostali zawieszeni, a prokuratorzy planują postawienie im zarzutów morderstwa.
Funkcjonariusze bronią się mówiąc, że działali w obronie własnej, a Santos został zastrzelony przy próbie ucieczki. Obdukcja wykazała jednak, że nastolatek zmarł od strzału, kiedy jego głowa przyparta była do ziemi. Nagrania z kamery bezpieczeństwa pokazały, że przed zabójstwem policjanci w cywilnym ubraniu zaciągają nastolatka do ciemnej uliczki.
W poniedziałek Duterte spotkał się z rodzicami zmarłego, by zapewnić ich, że śledztwo w sprawie śmierci ich syna będzie uczciwe. - Prezydent obiecał, że ci, którzy postąpili źle, zostaną ukarani - powiedział ojciec nastolatka po spotkaniu.
Krwawa wojna z narkobiznesem
16 sierpnia policja poinformowała o rekordowej liczbie 32 zabitych w nocy z 14 na 15 sierpnia w operacjach wymierzonych w handlarzy narkotyków w prowincji Bulacan na północ od Manili. Wcześniej najwyższy dobowy bilans takich operacji wynosił 21 zabitych. To jak dotąd najkrwawszy okres w kontrowersyjnej wojnie z narkobiznesem prowadzonej na Filipinach, odkąd władzę objął Duterte (w czerwcu 2016 roku). Prezydent zezwolił policji i służbom bezpieczeństwa na używanie broni bez ostrzeżenia wobec handlarzy narkotyków. Z danych policji wynika, że w walkach z funkcjonariuszami sił bezpieczeństwa zginęło ponad 3,4 tys. domniemanych dilerów narkotykowych. Ponad 2 tys. poniosło śmierć w wyniku morderstw związanych z narkotykami, w tym ataków zamaskowanych motocyklistów i innych napaści. Zdaniem organizacji broniących praw człowieka zabójcy to często policjanci lub ich płatni podwykonawcy. Aktywiści twierdzą też, że liczba zabitych jest o wiele wyższa, i domagają się śledztwa w sprawie roli prezydenta Filipin. Sam Duterte ogłosił jednak, że póki jest u władzy, policyjna kampania antynarkotykowa będzie kontynuowana.
Autor: kg / Źródło: PAP