Dożywocie dla Tybetańczyków


Już 55 osób zostało skazanych w Tybecie na kary od trzech lat więzienia do dożywocia za udział w zamieszkach, do których doszło 14 marca w Lhasie - poinformowała w środę państwowa telewizja chińska CCTV.

Wcześniej wiceszef rządu tybetańskiego Baema Cewang poinformował, że w związku z przemocą, policja zatrzymała 1317 osób, z których 1115 zostało zwolnionych. Reszta, 202 osoby, stanęła przed sądem. Mianowany przez Pekin polityk nie sprecyzował jednak, ilu Tybetańczyków usłyszało wyrok dożywocia, a ilu otrzymało łagodniejsze wyroki.

Organizacja Free Tibet Campaign poinformowała ostatnio, że w październiku skazano 8 mnichów buddyjskich z klasztoru Thangkya w Gyanbe (1375 km na wschód od Lhasy) za uczestnictwo w marcowych demonstracjach. Z kolei agencja Xinhua donosiła w zeszłym miesiącu o kolejnych 14 wyrokach za zamieszki, rabunek i podobne zarzuty.

(CZYTAJ WIĘCEJ O WYDARZENIACH W LHASIE)

Chiny: Dalajlama wszystkiemu winny

Pekin od początku twierdzi, że za zamieszki odpowiadają zwolennicy duchowego przywódcy Tybetańczyków XIV Dalajlamy. Sam Dalajlama, od prawie 50 lat mieszkający na uchodźstwie w Indiach, zawsze odżegnywał się od jakiejkolwiek przemocy służącej osiągnięciu celu.

W sumie podczas okupacji chińskiej, trwającej od 1950 roku, zginęło ponad 1,2 miliona mieszkańców Dachu Świata. Zaś według danych organizacji walczących o prawa człowieka, na historycznym terytorium Tybetu żyje obecnie ok. 6 milionów Tybetańczyków i 9 milionów Chińczyków - to efekt trwającej od lat akcji kolonizacyjnej.

Źródło: PAP