Jesteśmy Grenlandczykami, nie chcemy być Amerykanami - oświadczył premier wyspy Mute Egede. Dzień wcześniej nowo zaprzysiężony prezydent USA Donald Trump stwierdził, że Stany Zjednoczone potrzebują kontroli nad Grenlandią ze względu "na potrzeby międzynarodowego bezpieczeństwa".
Podczas podpisywania dokumentów w Gabinecie Owalnym nowo zaprzysiężony na 47. prezydenta USA Donald Trump ocenił, że jego kraj musi kontrolować Grenlandię ze względu "na potrzeby międzynarodowego bezpieczeństwa".
CZYTAJ TAKŻE: Grenlandia - wyspa skarbów. Złoża są gigantyczne
"Nie chcemy być Amerykanami"
- Jesteśmy Grenlandczykami, nie chcemy być Amerykanami - podkreślał natomiast we wtorek premier wyspy. Jak mówił Mute Egede, "o przyszłości Grenlandii należy decydować w Grenlandii". Przyznał przy tym, że sytuacja jest "trudna".
W ostatnich tygodniach Trump wielokrotnie mówił o potrzebie przejęcia przez USA Grenlandii, która jest autonomicznym terytorium zależnym od Danii. Nie wykluczył przy tym użycia siły lub ekonomicznej presji wobec Danii w postaci ceł. Oznajmił, że nie jest wcale pewne, czy Dania posiada prawa do wyspy. Wywołało to kryzys w duńskim rządzie i obawy przed wprowadzeniem przez Waszyngton ceł wobec uzależnionej od eksportu Danii.
W zeszłym tygodniu premierka Danii Mette Frederiksen odbyła 45-minutową rozmowę telefoniczną z Trumpem na temat wzmocnienia bezpieczeństwa Grenlandii oraz Arktyki. Podkreśliła, że "Dania jest gotowa wziąć na siebie jeszcze większą odpowiedzialność w tym zakresie". Przekazała też oświadczenie Egedego, w którym ten zaznaczył, że wyspa nie jest na sprzedaż i samodzielnie podejmie decyzję o swojej niepodległości.
Grenlandia to wyspa o powierzchni ponad 2 milionów kilometrów kwadratowych, którą zamieszkuje około 57 tysięcy mieszkańców. Jest częścią królestwa Danii od 600 lat, a od 1979 roku cieszy się autonomią względem władz w Kopenhadze, obejmującą między innymi prawo do samorządu w sprawach wewnętrznych. Autonomia ta została dodatkowo poszerzona w 2009 roku.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/EMIL NICOLAI HELMS