Amerykańska Częstochowa, czyli droga do serc Polonusów

Źródło:
tvn24.pl
"Polska odzyskuje godność". Prezydent uhonorował Żołnierzy Wyklętych
"Polska odzyskuje godność". Prezydent uhonorował Żołnierzy Wyklętychtvn24
wideo 2/3
"Polska odzyskuje godność". Prezydent uhonorował Żołnierzy Wyklętychtvn24

W niedzielę Donald Trump i Andrzej Duda mieli spotkać się w Narodowym Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown, czyli Amerykańskiej Częstochowie. Choć spotkanie ostatecznie odwołano, jego plany podkreślają wagę, jaką amerykanie polskiego pochodzenia przykładają do tego miejsca.

Od dnia powstania sanktuarium w Doylestown amerykańscy politycy zdają sobie sprawę, że jest to miejsce szczególne dla amerykańskiej Polonii. To dlatego, gdy w niedzielę 16 października 1966 arcybiskup John Król uroczyście konsekrował nową świątynię wybudowaną na cześć Matki Boskiej Częstochowskiej, na mszę przybył ówczesny prezydent USA Lyndon Johnson z rodziną. Potem był tu walczący o nominację prezydencką George Bush, a polonijny festiwal zamykał Ronald Reagan. Wszyscy oni, podobnie jak ubiegający się o powtórny wybór Donald Trump, świetnie wiedzieli, że to najkrótsza droga do serc sporej części przedstawicieli amerykańskiej Polonii. A choć ta w ostatnich latach dość mocno się zmienia - Polonusi są coraz starsi, ich dzieci coraz bardziej zamerykanizowane, a dopływ nowej polskiej emigracji niewielki - ciągle jest to potężna siła.

ZOBACZ TEŻ: Polonia może zdecydować o tym, kto wygra wyścig do Białego Domu

Polonia, czyli kto

Liczbę Amerykanów polskiego pochodzenia zwykło szacować się na nawet 10 milionów. W samej tylko Pensylwanii, kluczowej w zbliżających się wyborach, mieszka ich powyżej 800 tysięcy. To dlatego bezpośrednio do nich odwoływała się podczas ostatniej debaty kandydatka demokratów Kamala Harris.

Marcin Wrona, amerykański korespondent "Faktów" TVN, podkreślał ostatnio w programie "Korespondenci", że to Pensylwania może zdecydować o tym, kto zasiądzie w Białym Domu, a ponieważ sondaże są tu ciągle bardzo wyrównane, "toczy się tam walka o każdą ulicę". Można do tego dodać, że również polskie ulice - w East Stroudsberg w górach Pocono, w Filadelfii, Pittsburghu. Bo być może to Polonusi z tego stanu przeważą w listopadowych wyborach.

Tradycyjnie zwykło się uważać, że amerykańska Polonia to katolicy, w dużej części przywiązani do konserwatywnych wartości. Patrząc na polonijne media, uroczystości, czy niektóre organizacje, rzeczywiście można odnieść takie wrażenie. Należy jednak pamiętać, że to tylko część Amerykanów przyznających się do polskich korzeni. Zdecydowana większość to osoby mocno już wrośnięte w amerykańskie społeczeństwo, które często nie mówią po polsku i - tak jak wszyscy Amerykanie - są podzielone w swych politycznych wyborach. O swojej polskości oczywiście mogą pamiętać, ale głównie podczas świąt i spotkań z rodziną. Przypominają sobie o niej również w takich miejscach jak Amerykańska Częstochowa.

Doylestown - Amerykańska Częstochowa, festiwal polonijnyMichelangelo DeSantis/Shutterstock

Kawałek "starego kraju"

Choć od 2009 roku Amerykańska Częstochowa jest Narodowym Sanktuarium Stanów Zjednoczonych, bez cienia wątpliwości kojarzy się z Polską, Polakami i amerykańską Polonią. Dla tej ostatniej jest wyjątkowa nie tylko jako miejsce kultu, czy cel pielgrzymek, ale też jako element tożsamościowy, spajający Polonusów zza oceanu. Tu jeżdżą z rodziną, by wziąć udział w polskiej mszy, festiwalu, pikniku; przypomnieć sobie smak polskich potraw, pokazać dzieciom kawałek "polskiej ziemi" i poczuć "polski klimat". A wreszcie pochwalić się sanktuarium gościom Polski.

Narodowe Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown - Amerykańskiej CzęstochowieVespasian / Alamy Stock Photo/PAP/EPA

Do Amerykańskiej Częstochowy przyjeżdżają też odwiedzić groby bliskich - cmentarz polski w Doylestown to największa polonijna nekropolia w tej części świata, często wybierany jako miejsce pochówku przez Polaków nie tylko z Pensylwanii, ale całego Wschodniego Wybrzeża USA, a czasem i dalszych okolic. Tu spoczywają polscy weterani, przedstawiciele polonijnej elity - jak współtwórca "Panoramy Racławickiej" malarz Adam Styka, czy ranny w 1939 r. w bitwie nad Bzurą dowódca Armii "Pomorze" gen. Władysław Bortnowski.

Łatwo można tu dotrzeć z "polskich okolic". Z nowojorskiego Greenpointu, czy Ridgewood na Queensie to nieco ponad dwie godziny jazdy samochodem, z Trenton w New Jersey ledwie 50 minut, podobnie z Filadelfii. Trzy do pięciu godzin jazdy autostradą zajmuje dojazd tutaj z nieco odleglejszych rejonów Connecticut, czy Massachusetts.

Amerykańska Częstochowa i Karol Wojtyła

Wagę miejsca dla Polaków podkreśla jeszcze jeden fakt. Już trzy lata po konsekrowaniu sanktuarium odwiedził je ówczesny metropolita krakowski Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II. Zanim został papieżem odwiedził je jeszcze raz - wraz z delegacją polskich biskupów przybył na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Filadelfii i zatrzymał się w klasztorze Ojców Paulinów. Już jako głowa Kościoła, w 1980 roku, poświęcił kopię obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, która znajduje się obecnie w kaplicy sanktuarium.

Z tej wyjątkowości Amerykańskiej Częstochowy zdają sobie sprawę również politycy polscy - w tym prezydent Andrzej Duda. Planowana na niedzielę i ostatecznie odwołana wizyta nie byłaby pierwsza. We wrześniu 2016 roku wziął udział w uroczystości poświęcenia pomnika Żołnierzy Wyklętych na cmentarzu przy sanktuarium w Doylestown.

Prezydent przemawia podczas odsłonięcia pomnika w DoylestownPAP/Jacek Turczyk

Autorka/Autor:am

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: PAP/Jacek Turczyk