W 1951 roku w ramach społecznego eksperymentu 22 dzieci rdzennej ludności Grenlandii zostało zabranych od rodzin, aby nauczyć je języka i kultury duńskiej. Wiele z nich jednak później zmarło przedwcześnie. - Nie możemy zmienić tego, co się stało. Możemy wziąć odpowiedzialność na siebie i przeprosić tych, którymi powinniśmy się zająć, ale zawiedliśmy - oświadczyła premier Danii Mette Frederiksen.
W 1951 roku w wioskach Inuitów na Grenlandii pojawili się duńscy urzędnicy i wytypowali 22 dzieci w wieku od 6 do 9 lat. Zostały one przetransportowane do Danii. Najpierw w obawie przed chorobami trafiły na kwarantannę do wioski dziecięcej, a później do rodzin zastępczych. Miały nauczyć się języka duńskiego oraz kultury, a następnie wrócić na Grenlandię.
Do ojczyzny ostatecznie powróciło 16 dzieci, zamiast jednak do rodzin, za którymi tęskniły - trafiły one do domu dziecka w Nuuk, gdzie wciąż zakazywano im mówić w rodzimym języku. Dzieci miały zostać wykształcone i stanowić przyszłą elitę Grenlandii, mającą ułatwić Danii kontakty i kontrolę nad wyspą. W eksperymencie brały udział także organizacje: Duński Czerwony Krzyż oraz duński oddział Save the Children.
W rzeczywistości dzieci przeżyły traumę. Nie mogły zapomnieć swojej kultury, która była w Danii uważana wówczas za gorszą i prymitywną, a jednocześnie nie były w stanie zasymilować się z Duńczykami. Wiele z nich zmarło we wczesnym wieku, popadając w alkoholizm.
"Nie możemy zmienić tego, co się stało. Możemy wziąć odpowiedzialność na siebie i przeprosić"
We wtorek duński rząd upublicznił raport, który potwierdził wcześniejsze opinie, że eksperyment społeczny nie powiódł się, a dzieci zostały skrzywdzone. Oficjalnych przeprosin od duńskiego rządu od 2010 roku domagały się władze autonomicznej Grenlandii. - Nie możemy zmienić tego, co się stało. Możemy wziąć odpowiedzialność na siebie i przeprosić tych, którymi powinniśmy się zająć, ale zawiedliśmy - oświadczyła premier Danii Mette Frederiksen.
Do dziś żyje jedynie sześcioro z dzieci poddanych eksperymentowi. Jedną z osób z tej grupy, jaka ułożyła sobie życie, jest mająca dziś 76 lat Helene Thiesen.
- Przeprosiny nam się należały. Jak można było coś takiego zrobić dzieciom? - stwierdziła Thiesen w rozmowie z duńskimi mediami.
Źródło: PAP