Duńska wyspa Bornholm została w poniedziałek rano odcięta od prądu. Media informowały o awarii kabla na dnie Bałtyku, który dostarczał na wyspę prąd ze Szwecji. Po południu jednak operator sieci energetycznej Energinet zdementował tę informację. Prąd wrócił już do wszystkich mieszkańców Bornholmu.
Prądu na całej wyspie zabrakło przed godziną 8 rano. Rzeczniczka lokalnego dostawcy prądu firmy Trefor Ost Anya Palm, przekazała duńskim mediom, że "niestety, wyspa została dotknięta zakłóceniami operacyjnymi", ale "jest za wcześnie, aby spekulować o przyczynach braku prądu".
Władze Bornholmu uruchomiły lokalną elektrownię, by dostarczyć prąd 40 tysiącom mieszkańców wyspy. Do godziny 9.30 prąd miała już jedna trzecia gospodarstw. Po godzinie 12 prąd płynął już do wszystkich.
Duński nadawca publiczny DR rano podał, że prawdopodobnie doszło do awarii podmorskiego kabla, łączącego duńską wyspę ze Szwecją. Duński operator sieci energetycznej Energinet oświadczył jednak później, że problem nie był spowodowany awarią kabla, a "lokalną awarią na Bornholmie". Prąd płynie ze Szwecji, a władze Bornholmu zajmują się usuwaniem usterki - podała niemiecka spółka E.ON, która jest właścicielem kabla i stacji transformatorowej w Szwecji.
Pod koniec września doszło do wycieków z gazociągów Nord Stream 1 oraz 2 na południowy wschód od Bornholmu oraz północny wschód od wyspy. Według prowadzącej dochodzenie w tej sprawie szwedzkiej prokuratury "podejrzenia dotyczące możliwości dokonania sabotażu zostały wzmocnione". "Możemy stwierdzić, że doszło do wybuchów" - przekazano w ubiegłym tygodniu.
Źródło: DR, AP, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock