|

Co robi ksiądz na froncie? Obiera ziemniaki, rozmawia i przypomina: "nie zabijaj"

GettyImages-1125159873
GettyImages-1125159873
Źródło: Iain Burns/SOPA Images/LightRocket via Getty Images

Czy na froncie obowiązuje piąte przykazanie? Przecież żołnierze są właśnie po to, żeby zabijać. I co zrobiłby Jezus, gdyby ktoś chciał skrzywdzić jego Matkę? Na te pytania odpowiada ksiądz kapelan, którzy służył w ukraińskiej armii.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Ksiądz Igor opowiada o pierwszych chwilach na linii frontu.

- Przyjechałem, piąta rano, strzelają. Słychać wybuchy, człowiek niepewnie się czuje. "Na początku zawsze tak jest", mówią, "przyzwyczaisz się, to jak na dworcu kolejowym, człowiek już po jakimś czasie nie słyszy pociągów". Faktycznie: po pięciu dniach już nie słyszałem wystrzałów. Poprosiłem dowódcę, żeby zaraz na początku nie mówił żołnierzom, kim jestem. Wszedłem więc do kuchni, to znaczy… to było miejsce pod chmurką, paleniska, kotły. Kucharz mnie zobaczył i pyta: "a ty co tu robisz"? "Przyszedłem" - odpowiedziałem. "To siadaj i obieraj ziemniaki". Zacząłem więc je obierać. Po chwili ktoś się dosiadł, zaczęliśmy rozmawiać.

- Ksiądz strzelał do wroga?

- Kapelan może użyć broni tylko w ostateczności w obronie własnej. Chłopaki powiesili na kołku kałasznikowa i powiedzieli, że jest mój. "Nie chcę go brać do ręki" - odpowiedziałem. "Zrobi się gorąco, to weźmiesz" - mówili. Wisiał do końca mojego pobytu na froncie. Nie musiałem go używać. Na szczęście nie było takiej konieczności.

Inny obrządek

Ksiądz Igor jest księdzem wyznania grekokatolickiego.

Kościół greckokatolicki powstał w 1596 roku i wywodzi się z tradycji chrześcijaństwa wschodniego. Z początku był nazywany "kościołem unickim", nazwa "greckokatolicki" pojawiła się w II połowie XVIII wieku. Dziś oficjalnie nazywa się go Kościołem katolickim obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Liczy sześć milionów wiernych (w Polsce - około 55 tysięcy) i jest największym wśród kilkunastu Kościołów tak zwanego obrządku wschodniego (są jeszcze na przykład Kościoły: bułgarski, chorwacki, macedoński i tak dalej). Od Kościoła rzymskokatolickiego różni się tylko obrządkiem, prawdy wiary dla "rzymskich" i "greckich" katolików są takie same. Wszystkim tym Kościołom przewodzi ten sam papież, głowa Kościoła rzymskokatolickiego.

Mówiąc w skrócie - Kościół greckokatolicki jest tworem autonomicznym (inna obrzędowość), ale podlegającym Watykanowi. Katechizm stojący na straży doktryny i słowa papieża Franciszka są obowiązujące tak samo dla katolików obrządku wschodniego, jak i pozostałych.

Księdza kapelana obowiązuje zakaz wypowiadania się w mediach, wydany przez kościelnych hierarchów. Co nie znaczy, że z dziennikarzem nie rozmawia. Owszem, dzieli się swoimi przemyśleniami. Ale pod jednym warunkiem: musi pozostać anonimowy. Jego imię zostało więc zmienione.

Ksiądz Igor jest Ukraińcem. Pełnił frontową posługę w latach 2014-2022, jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji, gdy trwały walki w Donbasie. Teraz czeka na pozwolenie od przełożonych - jest gotowy ruszać na front.

Ukraińscy medycy udzielają pomocy rannemu żołnierzowi, 10 czerwca 2022
Ukraińscy medycy udzielają pomocy rannemu żołnierzowi, 10 czerwca 2022
Źródło: PAP/EPA/STR

Kaplica, czytelnia, papierosy

- Po co jest ksiądz w okopach?

- Głównie jesteśmy po to, żeby rozmawiać.

- O czym?

- O wszystkim. Niekoniecznie o Bogu. O planach na przyszłość na przykład. Z czasem tematy kierują się ku Bogu, ale nie zawsze.

- Ksiądz robił za psychologa?

- Nie można oddzielać pewnych rzeczy. Kiedy jest taka potrzeba, przechodzisz na poziom religijny. Przywiozłem im różańce z Watykanu. A oni mówią: "a co to jest?". W prawosławiu nie znają różańców, a tam była przecież większość prawosławna, ze wschodu Ukrainy. Pokazuję im, że można zakręcić na ręku, można nosić na szyi, a można się też za pomocą tego modlić. "A jak?" - pytają. Odpowiadam: "A no właśnie. Od tego zaczniemy!"

Gdy była taka potrzeba, jeździłem na pozycje i tam spowiadałem. To ważne, żeby wojennych grzechów nie zabierać do domu, ważne, żeby wyspowiadać tych, którzy schodzą ze zmiany, wracają do rodzin.

Wybudowałem kaplicę. To była taka większa ziemianka. Była potrzebna żołnierzom. Przychodzili do niej, żeby się modlić. W prawosławiu - a większość żołnierzy była prawosławna - do modlitwy zazwyczaj potrzebny jest "chram", specjalne miejsce, ikony. To co, że jestem księdzem greckokatolickim? To miało drugorzędne znaczenie. Liczyło się głównie to, że nie jestem duchownym prawosławnym podlegającym Moskwie.

Założyłem także czytelnię w okopie. Wolontariusze przysłali mi książki, żołnierze przychodzili, wypożyczali albo czytali na miejscu. Na ścianach ziemianki wisiały obrazki namalowane przez ich dzieci. I walczyłem z paleniem. Udało mi się sześciu żołnierzy odzwyczaić od palenia papierosów.

Policzek i płaszcz

"Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami…" - tak rozpoczyna się słynne Kazanie na Górze. Jezus, po wypowiedzeniu ośmiu błogosławieństw, wypowiada słowa, które chrześcijanie znają doskonale: "Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! (…) Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują".

Co istotne - zwraca się tymi słowami do swoich uczniów, nie do tłumów, które zgromadziły się nieopodal. Ten fakt, zdaniem interpretatorów Biblii, ma doniosłe znaczenie, tym bardziej że dodaje: "Wy jesteście solą dla ziemi. (…) Wy jesteście światłem świata. (…) Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki (…)." I jeszcze: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski."

Maskotki

Ksiądz Igor: - Któregoś dnia przyjechałem na linię frontu samochodem wypełnionym różnymi potrzebnymi rzeczami - środkami medycznymi, kamizelkami kuloodpornymi, hełmami. Wtedy, na początku wojny, wszystkiego brakowało. Jedna menażka na trzech, jedna łyżka na sześciu. Wśród tych przedmiotów był jakiś worek, nawet nie wiedziałem, co mi tam wolontariusze wrzucili. Worek wypadł z samochodu i jego zawartość się wysypała. Okazało się, że to były maskotki, zabawki dziecięce. Żołnierze zaczęli po nie sięgać. To byli ci, którzy zaraz mieli wrócić do domu ze zmiany. "Mogę wziąć dla synka?" "Mogę wziąć dla córki?". Wtedy zrozumiałem, jakie jest moje zadanie. To jest walka o to, by żołnierze nie stracili ludzkiej wrażliwości.

Często żołnierze są przekonani, że ksiądz przynosi im szczęście. Tuż po tym, jak opuściłem linię frontu, przez rosyjskiego snajpera został zabity młody oficer. Mówili, że gdybym został na miejscu, do tego by nie doszło.

- Traktowali księdza jak coś w rodzaju amuletu?

- Tak. Dajemy im namiastkę poczucia bezpieczeństwa, normalności. Otuchę. Na marginesie dodam, że w przededniu jego śmierci miałem sen, poczułem zło, takie mrożące uczucie. Obudziłem się z krzykiem. Jakkolwiek to nie zabrzmi, wiedziałem, że zginie. Często tak mam, że przewiduję śmierć innych ludzi, swoich parafian.

- W okopach także są ateiści.

- W sytuacjach krańcowych nie ma ateistów.

Wojna sprawiedliwa

W doktrynie Kościoła katolickiego funkcjonuje pojęcie "wojny sprawiedliwej". Pisał już o niej między innymi św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Czym owa wojna "sprawiedliwa" różni się od "niesprawiedliwej"? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w Katechizmie Kościoła Katolickiego, będącym oficjalną wykładnią doktryny wiary i zasad moralności katolickiej, zatwierdzonym przez papieża. Wymienia się w nim warunki prowadzenia "wojny sprawiedliwej". Przede wszystkim musi to być wojna obronna. Ale to nie wszystko, Katechizm wskazuje szereg kolejnych warunków, jakie musi taka wojna spełnić, by być "sprawiedliwą". Po pierwsze: szkoda wyrządzana przez napastnika, przed którym można "sprawiedliwie" się bronić, musi być "długotrwała, poważna i niezaprzeczalna". Po drugie: wszystkie inne (niż zbrojna obrona) środki zmierzające do zakończenia wojny muszą okazać się nierealne lub nieskuteczne. Po trzecie: taka wojna musi mieć szanse powodzenia, czyli nie można walczyć dla samej walki lub "o honor" na przykład. Po czwarte zaś: użycie broni w obronie nie może skutkować jeszcze "poważniejszym złem i zamętem" niż zło, które owa "sprawiedliwa" wojna miała usunąć.

Tyle Katechizm. Papież Franciszek z pewnością go zna, a jednak… 16 marca 2022 roku, podczas wideokonferencji z patriarchą Moskwy Cyrylem, powiedział: "Dziś nie można już mówić o wojnie sprawiedliwej", zaś 18 marca stwierdził, że "wojny sprawiedliwe nie istnieją" oraz że "społeczność lub naród, który chce się bronić siłą, czyni to ze szkodą dla innych społeczności i narodów oraz staje się źródłem niesprawiedliwości, nierówności i przemocy".

Ciemna dolina

- Piąte przykazanie mówi: "Nie zabijaj". Jak można mówić do żołnierzy, żeby nie zabijali, skoro są na froncie właśnie po to, żeby zabijać?

Ksiądz Igor: - Można o tym mówić. Jest wielka różnica między bronieniem się a złem, które wyrządza najeźdźca. To jest wyjątkowo trudny temat, ale o tym trzeba przypominać. Bo zło wciąga i to bardzo mocno. Trzeba mieć zawsze świadomość, że dobro musi zwyciężać.

- Co ksiądz im mówi, tak konkretnie?

- Nie morduj. Niech ci to nie sprawia przyjemności. Myśl tylko o tym, w jaki sposób obronić swoją ojczyznę. Pilnuj w swoim sercu dobra, nawet jeśli strzelasz do drugiego człowieka.

Pamięta pan słowa słynnego psalmu? "Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Chociażbym kroczył ciemną doliną…". Pojawia się pytanie: jaki dobry pasterz prowadzi owce ciemną doliną? Czasem musisz zobaczyć ciemność, żeby wiedzieć i docenić, co jest światłem. Tą ciemną doliną, przez którą prowadzi nas Pan, jest wojna. Ale przecież On nie przestaje nas prowadzić.

- Ksiądz rozgrzesza zabicie drugiego człowieka?

- To jest wojna obronna. Agresor wchodzi, żeby zabić ciebie i twoją rodzinę. Ty jego broń kierujesz przeciwko niemu. Jeżeli masz pistolet i wchodzi do domu zboczeniec i chce skrzywdzić twoje dziecko, ma ze sobą nóż, więc ty używasz pistoletu, żeby obronić swoje dziecko… Tak, jest to sprawa do rozgrzeszenia, jak najbardziej.

Dlaczego mnie bijesz?

Słowa Franciszka, który konsekwentnie nie wskazuje jednoznacznie na sprawcę wojny w Ukrainie i zdaje się odmawiać Ukraińcom moralnego prawa do zbrojnej obrony swojej ojczyzny, wprawiły publicystów i komentatorów w konsternację, a czasem oburzenie. W wymiarze politycznym i dyplomatycznym próbuje się papieża tłumaczyć koniecznością prowadzenia swego rodzaju gry, która ma zmierzać do deeskalacji konfliktu. To wymaga pewnej zręczności, niezamykania drzwi do ewentualnych negocjacji. Według tej logiki, jednoznaczne wskazanie agresora mogłoby unicestwić przyszłe możliwości prowadzenia z nim rozmów.

Ale jest jeszcze wymiar moralny. Tu ścierają się dwa poglądy.

Żeby zrozumieć istotę tego sporu, a raczej dylematu moralnego, trzeba wrócić do Kazania na Górze.

Jezus stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Rzec można: zbyt wysoko. Nadstawianie drugiego policzka i oddawanie płaszcza w sytuacji, w której ktoś wkracza do mojego domu i chce skrzywdzić moją rodzinę, jest niewykonalne. Co więcej, zaniechanie obrony zachęci agresora do czynienia zła i tym samym przyczyni się do jego rozprzestrzeniania.

Wydawałoby się, że to naturalny odruch: stanąć w obronie słabszych. A jednak Jezus powiedział to, co powiedział. Nie wspomniał o tym, że przemoc w obronie jest uzasadniona.

Ale - zwracają uwagę katolicy dopuszczający słuszność zabijania w wojnie obronnej - Jezus nie kieruje tych słów do tłumu. Wie, że tłum nie będzie w stanie ich przyjąć. Wyraźnie podkreśla, że jego uczniowie mają być swego rodzaju moralną elitą, to im i tylko im stawia tak wysoko poprzeczkę, dodając, że mają być "doskonali".

Uczestnicy dyskusji o "wojnie sprawiedliwej" wskazują na dwa inne fragmenty Biblii, podkreślając, że nie wolno słów i zachowań Jezusa interpretować wyrywkowo, bez kontekstu. Kluczowe więc jest pytanie: jak On sam zachowywał się w sytuacjach, gdy był atakowany?

Najczęściej wskazuje się dwie takie sytuacje opisane w Nowym Testamencie: pierwszą, gdy pojmali go żołnierze w Ogrójcu. Wówczas jeden z uczniów dobył miecza i odciął ucho napastnikowi. Jezus wówczas powiedział: "Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną".

Czyli jednak - Jezus był pacyfistą.

To nie takie oczywiste - zabierają głos adwersarze. To jednak była sytuacja bardzo specyficzna. Jezus nie stawał w obronie kogoś słabszego, sam został zaatakowany, co więcej, wiedział że musi "wypełnić się Pismo", że zostanie ukrzyżowany, więc jego pojmanie było, można powiedzieć, elementem realizacji tego planu. Nie było sensu się bronić.

Ale nie zawsze był taki spolegliwy wobec swoich sędziów i oprawców. Drugim zdarzeniem, które znamy z Nowego Testamentu, często przywoływanym w dyskusjach, jest przesłuchanie Go przez arcykapłana. Uderzony wówczas przez sługę, odpowiedział: "Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?". Drugiego policzka nie nadstawił.

Jezus z karabinem?

- Jezus nakazał nam miłować wrogów i nadstawiać drugi policzek. Jak to się ma do zabijania na wojnie?

Ksiądz Igor: - Z tym drugim policzkiem związanych jest wiele nieporozumień. To jest tak: "jeżeli ktoś cię uderzy w prawy policzek, nadstaw lewy". Czyli: "spodziewaj się mocniejszego ciosu". W lewy policzek zostanie wymierzony cios z prawego sierpowego. A większość ludzi jest praworęczna… Spodziewaj się, ale to nie znaczy, że masz być bezczynny.

- Zapytam inaczej. Jak zachowałby się Jezus, gdyby rzymscy żołnierze przyszli do jego domu, chcieli zgwałcić Mu matkę i zamordować ojca?

- Jezus na pewno by bronił bliskich. To nie jest tak, że chrześcijaństwo jest religią, która nakazuje nam odwracać oczy. To nie tak, że my, chrześcijanie, nie potrafimy pomóc. Musimy ratować życie. Musimy ratować godność człowieka. Ratujmy go. Nie ma dwóch zdań. Przecież Jezus też sporządził bicz, prawda? I wygnał handlujących ze świątyni. To może szokować: Jezus bije biczem! Co prawda on był ze sznurów, nie z rzemieni, więc chyba do końca nie chciał im zrobić krzywdy, tylko zdrowo pouczyć.

- To gdzie na wojnie podziewa się miłosierdzie, przebaczenie?

- Rozmawiając o tym, wchodzimy w temat zbawienia. Nie możemy się cieszyć, jeśli człowiek będzie potępiony. Rosjanin też przecież ma nieśmiertelną duszę. Nie ma nic piękniejszego od przebaczenia. I wrogowi, i samemu sobie. Na pewno kat do końca życia żyje w potężnej traumie. Potrafić wybaczać - to jest pierwsza sprawa. Ale jest też i druga: potrafić bronić. Kto staje w obronie? Człowiek odważny, który w sercu ma umiłowanie ojczyzny i swoich bliskich.

- Ogląda ksiądz filmy, na których ukraińscy żołnierze rozwalają rosyjski czołg. On płonie, płoną żywcem ludzie. Rosjanie, ale przecież ludzie. W tle słychać okrzyki radości ukraińskich żołnierzy. Cieszy się ksiądz razem z nimi?

- Tak, też się nad tym zastanawiałem… Uciekam od uczucia satysfakcji w tej sytuacji. Jeszcze mi się udaje. W każdym z nas jest walka między dobrem a złem. To jest dla mnie dramat… Nigdy nie cieszyłem się z czyjegoś nieszczęścia. Tak, wiem, że im więcej nieszczęścia będzie po tamtej stronie, tym szybciej Ukraina będzie wolna od najeźdźcy, tak, wiem o tym… Staram się chronić od nieszczęścia bezbronnych i chronić naród zaatakowany, to jest cel nadrzędny dla mnie. Tak, to jest bardzo trudne. W tej sytuacji pomaga mi modlitwa. Pewne sprawy trzeba złożyć w ręce Boże. Zaufanie do Boga, które przejawia się w słowach kierowanych do Niego: "Zrób coś z tym, ja Cię o to proszę".

- Na froncie jest Bóg?

- Takie zdarzenie: trzej żołnierze, w tym mój przyjaciel, jechali samochodem. Najechali na minę, jeep wyleciał w powietrze. Jednemu oficerowi spadła na pierś ikonka Matki Boskiej Zarwanickiej. Potem powiedział, że gdy to zobaczył, wiedział już, że przeżyje. Miał złamaną nogę, uszkodzone oko. Obok niego leżał drugi oficer, kontuzjowany, nieprzytomny. Chłopak, który prowadził, już nie żył. Nadjechał rosyjski czołg. Stanął sto pięćdziesiąt metrów od nich. Wokół kręcili się separatyści. Czołg wycelował lufę w stronę wraku samochodu, gdzie leżeli oficerowie. I nie wystrzelił. Zmienił pozycję, znowu wycelował i znowu nie wystrzelił. Nie wiadomo dlaczego. Może się im coś popsuło, zacięło, nie wiem. Oni się wyczołgali spod tego jeepa i doszli do ukraińskich pozycji. Nie znali hasła. Kto nie zna hasła i zbliża się do okopów, zostaje zastrzelony przez snajpera. Ale tak się zdarzyło, że snajperzy ich nie sprzątnęli. Ten jeden, jedyny raz nie strzelili.

- Dlaczego ksiądz o tym opowiada?

- To był cud. Bóg jest na froncie. Potem ten ranny oficer miał strup na ręku. Ułożył się w cztery litery: ISHS.

Ukraiński żołnierz w rejonie Switłodarska, 12 lutego 2022 roku
Ukraiński żołnierz w rejonie Switłodarska, 12 lutego 2022 roku
Źródło: Wolfgang Schwan/Anadolu Agency via Getty Images

Trumna, telefon, sznurówki

- Tak zwane trudne momenty. Niech ksiądz o nich opowie.

- Rozkleiłem się, kiedy musiałem jednemu chłopakowi kupić trumnę, bo dostałby taką byle jaką, a rodziny nie było stać na lepszą. Dla rodziny to było ważne, żeby miał porządną trumnę.

Drugi raz się rozkleiłem, gdy się dowiedziałem… Siedziałem z jednym z batalionów w okopie przez miesiąc. Jego dowódca, który stał się wtedy moim przyjacielem, zadzwonił do mnie w kwietniu tego roku ze szpitala, został trafiony trzema odłamkami. Powiedział: "Naszego batalionu byś nie poznał. Czterdzieści procent pod ziemią, sześćdziesiąt procent ciężko ranni". Jak mi zaczął wymieniać nazwiska…. Przed oczami miałem ich wszystkich. Załamałem się wtedy.

Trudne były także sytuacje, w których nie wiadomo, jak pomóc. Spowiadałem jedną kobietę, mówi: "mam dwóch synów tam, wśród separatystów, i jednego tutaj, wśród Ukraińców". Zapytała: "co ja mam zrobić?". Nic nie powiedziałem. Mogłem tylko współczuć.

No i sytuacje, kiedy "robi się gorąco". Od dwóch dni nas ostrzeliwali z gradów, ale dosyć niecelnie. W pewnym momencie ogłoszono pomarańczowy alert, zbliżony już do czerwonego, najwyższego, chodzi o gotowość bojową.

To wyglądało tak, że były bazy, w nich stacjonowały roty. Bazy były oddalone od siebie o kilka kilometrów, a między nimi był teren, który się kontrolowało. Tam były zasieki, tak zwana roztiaszka - taki drut, ale nie kolczasty, po tym nie da się przejść, wredne to takie… Były punkty ukrycia, w których zwiadowcy obserwowali przedpole. No i trwały cały czas ostrzały, pojedynki snajperskie.

Jednego razu w nocy zwiadowcy meldują, że widzieli, że ktoś się kręci na przedpolu, to mogą być rosyjscy zwiadowcy. Komendant mówi: "zlikwidować". Snajperzy, erkaemiści, na pozycje.

Podchodzą. Dowódca mówi: "spokojnie, czekamy". Widzą ich. W pewnym momencie: "ognia!" I zaczyna się nawalańsko. Kule świszczą, wpada oficer dyżurny do naszego bunkra, mówi: "oddział szturmowy za mną, reszta kamizelki kuloodporne zakładać, hełmy i czekać". Nie wiemy, jaka siła nadchodzi, mamy być w gotowości.

Oczywiście tam śpisz w ubraniu, więc w takiej sytuacji musisz tylko wciągnąć buty. Amerykanie mają takie bez sznurowadeł, tylko się zaciągają. Chyba już wiem dlaczego. Ja miałem zwykłe trekkingowe buty, więc musiałem zawiązać sznurowadła. I nie mogłem tego zrobić. Ręce mi nie drżały, byłem bardzo spokojny. Tylko, że zapomniałem, jak się wiąże sznurówki. Tak się objawił u mnie stres bojowy.

Bajeczka

- Dziś podziwiamy odwagę i determinację żołnierzy ukraińskich. Jacy oni są?

- Może mi pan wierzyć lub nie, ale nigdy nie zdarzyło mi się tam spowiadać kogoś, kto byłby z gruntu niemoralny. Jeśli chodzi o alkohol na przykład, bardzo się pilnują. Nietrzeźwość grozi śmiercią. Liczy się tak zwana wytrwałość okopowa.

W 2014 i w 2015 roku zauważyłem cztery grupy żołnierzy ukraińskich. Pierwsza to młodzi oficerowie ochotnicy, doskonale wyszkoleni, świetni żołnierze. Druga - zwiad elektroniczny, prawdziwi fachowcy. Trzecia - osoby starsze, "Afgańcy", którzy walczyli jeszcze w Afganistanie, także dobrze wyszkoleni. I czwarta - mobilizowani młodzi Ukraińcy, mówi się tam często "debilizowani". To pokolenie gier komputerowych, wydaje się im, że mają siedem żyć. Tych trzeba było pilnować. Być może teraz, gdy trwa inwazja i wojna "na pełną skalę", to wszystko się zmieniło.

- Tamta wojna, na której ksiądz był, która trwała do 24 lutego i ta obecnie po rozpoczęciu inwazji…

- Nie ma porównania. Tamta to była bajeczka w porównaniu z tym, co dzieje się teraz. Wtedy była głównie walka pozycyjna, siedzieliśmy w okopach, były pojedynki snajperskie, czasem ostrzały artyleryjskie. Dzisiaj trwa brutalna wojna na wyniszczenie, to coś zupełnie innego.

- Księdza greckokatolickiego nie obowiązuje celibat, jeśli ożenił się przed święceniami. Ksiądz jedzie na wojnę, a potem wraca do rodziny - żony, dzieci. A potem znowu jedzie na wojnę…

- Z jednej strony okop jest wspaniałym miejscem, bo czuję, że jestem tam bardzo potrzebny. Z drugiej, kiedy mi mówili, że już mam wracać do domu, nie chciałem tam być ani pięć minut dłużej. Ale kiedy wracam do domu, od razu znowu chcę tam być, bo wiem, że jestem tam potrzebny. I tak to jest z tą wojną… W domu nie przestaję myśleć o chłopakach, którzy są tam. Modlę się za nich.

- Gdyby przełożeni pozwolili księdzu teraz wyruszyć na front, dajmy na to do Siewierodoniecka, w rejon najcięższych walk, pojechałby ksiądz?

- Pojechałbym. Od razu. Nie rżnę bohatera, mówię szczerze.

Ukraiński żołnierz w okopach w rejonie Switłodarska, 11 lutego 2022 roku
Ukraiński żołnierz w okopach w rejonie Switłodarska, 11 lutego 2022 roku
Źródło: Wolfgang Schwan/Anadolu Agency via Getty Images

Droga kapelana

Dyskusja o wojnie sprawiedliwej trwa wśród ludzi Kościoła. Jak to zwykle bywa, zapewne nie przyniesie jednej, satysfakcjonującej dla wszystkich, odpowiedzi na pytanie, czy chrześcijanin może zabijać.

Swoją odpowiedź miał ksiądz Jan Zieja. Był kapelanem Szarych Szeregów, pełnił posługę również podczas Powstania Warszawskiego. Jednocześnie był katolickim pacyfistą, stał na stanowisku, że piąte przykazanie obowiązuje bezwarunkowo i bezwzględnie, i że słowa Jezusa, wypowiedziane w Kazaniu na Górze, odnoszą się wprost do każdego chrześcijanina, w każdej sytuacji.

A jednak spowiadał żołnierzy na barykadach. Ze wspomnień weteranów wynika, że był dla nich kimś bardzo ważnym, miał ogromny autorytet. Jak to możliwe?

W książce biograficznej Jacka Moskwy "Niewygodny prorok. Ks. Jan Zieja. Biografia" znajduje się fragment rozmowy autora z dawnym kapelanem (cytat za pl.aleteia.org).

"- Czy jednak chrześcijanin, który chce pozostać wierny Ewangelii aż do ostatecznych konsekwencji, może skutecznie działać w warunkach wojny lub konfliktu politycznego? - pytałem dalej.

- Chrystus wyraźnie żąda naśladowania Go - odpowiedział.

- A zatem, działając w warunkach niedoskonałego świata, chrześcijanin stoi wobec tragicznego dylematu: albo wyrzec się Ewangelii, podejmując walkę z użyciem przemocy, albo skazać się po prostu na klęskę?

- Każdy człowiek musi tutaj wybierać za siebie. Nikt nie może mu dyktować, on sam musi podjąć decyzję. Chrystus mówi: 'kto może pojąć, niech pojmuje'. Wzywał nas i wyraźnie wskazywał drogę, jaką sam szedł. Chce, abyśmy nią szli. Dla mnie - ja tak przyjąłem - jest to droga wyrzeczenia się przemocy, wierności temu boskiemu przykazaniu 'Nie będziesz zabijał' jako 'Nie zabijaj nigdy nikogo'".

Cytaty z Pisma Św. pochodzą z: Biblia Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallotinum w Poznaniu, 2003, https://biblia.deon.pl/.

Czytaj także: