Wtorkowe prawybory republikanów w Nevadzie, małym stanie z silną mniejszością latynoską, będą testem dla mającego kubańskie korzenie senatora Marco Rubio, który wyrasta na czołowego kandydata establishmentu GOP i alternatywę dla faworyta Donalda Trumpa.
Nevada to czwarty stan, gdzie zmierzą się w prawyborach kandydaci ubiegający się o nominację prezydencką Partii Republikańskiej (GOP). W wyścigu pozostało już tylko pięć osób (z początkowych 17), a zdecydowanym faworytem jest - ku przerażeniu republikańskiego establishmentu i elit - miliarder i populista Donald Trump, który nie ma żadnego doświadczenia w polityce.
Sondaże wskazują, że po New Hampshire i Karolinie Południowej Trump wygra także w Nevadzie, gdzie posiada hotel w Las Vegas. Szacuje się, że może uzyskać ponad 30 proc. głosów wyborców GOP. Ale ponieważ to mały stan, z którego pochodzić będzie tylko 30 delegatów na lipcową konwencję GOP, która nominuje ostatecznego kandydata partii w listopadowych wyborach prezydenckich, to dla Trumpa zwycięstwo będzie mieć głównie znaczenie symboliczne. Chodzi o utrzymanie rozpędu przed tzw. Super Tuesday, czyli prawyborami, jakie odbędą się we wtorek 1 marca w aż 11 stanach jednocześnie i w których łącznie kandydaci GOP mogą zdobyć prawie 900 delegatów. Trump wygrał dotychczasowe prawybory, pociągając za sobą szeroką koalicję głównie białych, słabo wykształconych i dość sfrustrowanych wyborców, którym w ostatnich latach gorzej się powodzi; w tym zarówno umiarkowanych, jak i bardzo konserwatywnych religijnie.
Zatrzymać Trumpa
Pytanie, jakie teraz zadają analitycy, to czy coś może go jeszcze zatrzymać. Wielu jest zdania, że to możliwe, ale pod warunkiem, że wyścig szybko ograniczy się do dwóch kandydatów. Jak bowiem zwróciła uwagę wydawczyni prestiżowego portalu wyborczego Cook Political Report, Amy Walter, poparcie dla Trumpa oscyluje w 25-35 proc., przy czym 35 proc. to "sufit" jego możliwości. Około dwóch trzecich wyborców GOP deklaruje, że nigdy nie zagłosuje na kontrowersyjnego miliardera. "W wyścigu, gdy wciąż mamy pięciu kandydatów, te 35 proc. wciąż wystarczą Trumpowi, by wygrać. Tak długo, jak inni nie zostaną 'odstrzeleni', pozostawiając w wyścigu tylko Trumpa i jednego silnego kandydata alternatywnego, to miliarder musi być uważany za faworyta" - napisała Walter.
Rubio rośnie
Na oficjalnego kandydata establishmentu GOP wyrasta 44-letni senator z Florydy Marco Rubio, który w Karolinie Południowej zajął drugie miejsce. W Nevadzie na jego korzyść może zadziałać kubańskie pochodzenie, bo ok. 25 proc. mieszkańców w wieku wyborczym w tym stanie należy do mniejszości latynoskiej. Ale jeszcze ważniejszy może okazać się fakt, że Rubio w dzieciństwie z rodzicami przez przez sześć lat mieszkał w Nevadzie. Żaden inny kandydat GOP nie ma z Nevadą tak silnych związków jak Rubio. Według ostatniego sondażu CNN/ORC Rubio może liczyć w tym stanie na drugie miejsce po Trumpie, ale przed ultrakonserwatywnym senatorem z Teksasu, też kubańskiego pochodzenia, Tedem Cruzem. Głównym wyzwaniem dla młodego senatora z Florydy, który zasiada dopiero pierwszą kadencję w Senacie USA, będzie pokazanie, że zasługuje na tytuł oficjalnego kandydata establishmentu i donatorów GOP, przez potwierdzenie dobrego wyniku z Karoliny Południowej. Rubio zdeklasował tam swych establishmentowych rywali, czyli byłego gubernatora Florydy Jeba Busha oraz gubernatora z Ohio Johna Kasicha, walczących o podobny centrowy elektorat . W sumie na tych trzech mainstreamowych kandydatów głosowało w Karolinie Płd. prawie 39 proc. wyborców, czyli o 6 pkt. procentowych więcej niż na Trumpa. O ile jednak brat i syn byłych prezydentów USA wycofał się już z wyścigu, to Kasich chce walczyć dalej, przynajmniej do prawyborów w rodzinnym Ohio 15 marca, gdzie liczy na dobry wynik. A to oznacza, że jeszcze przynajmniej dwa tygodnie Kasich i Rubio będą walczyć nie tylko z Trumpem czy Cruzem, ale między sobą. Niemniej zdaniem większości analityków Kasich nie ma szans na nominację i prędzej czy później się wycofa. "Rubio musi pokazać, że potrafi zmierzyć się z Trumpem podczas debat (co nie udało się Bushowi) i wygrać w połowie kwietnia w niepołudniowych stanach, takich jak Illinois, Ohio czy Nowy Jork. Jeśli mu się to uda, to ma realną szansę na nominację" - oceniła Walter.
Robi się coraz poważniej
Zwłaszcza, że od 15 marca, gdy głosować będą duże, dające największą liczbę delegatów stany, prawybory będą odbywać się według nowej (wprowadzonej przez GOP w 2012 r.) zasady "zwycięzca bierze wszytko". Teraz delegaci przydzielani są proporcjonalnie do uzyskanego wyniku. Trump jak na razie zdobył niespełna 70 delegatów, a do zdobycia nominacji potrzeba przynajmniej 1237. "Deklaracje części ekspertów, że Trump już wyznaczył sobie drogę do nominacji, są nie tylko przedwczesne, ale i przesadzone. Świadczą o rażącym niedocenianiu tego, jak działa system partyjny" - ocenił w analizie opublikowanej na stronie Brookings Institution ekspert tego think tanku John Hudak.
Autor: mtom / Źródło: (Inga Czerny) PAP