"Normą staje się obchodzenie prawa". Demonstracja w Pradze


W Pradze odbyła się demonstracja, w której do dymisji wzywano premiera Andreja Babisza. Według policji, w organizowanym przez stowarzyszenie "Milion chwil dla demokracji" proteście uczestniczyło około 15 tysięcy osób, natomiast według organizatorów demonstrantów było kilkadziesiąt tysięcy.

Rozpoczynając demonstrację, przewodniczący stowarzyszenia i główny organizator protestów Mikulasz Minarz mówił, że nie wolno tolerować rozkładu kultury politycznej. Dodał, że jego zdaniem premier robi z Czech swoją firmę.

- Nie chcemy tolerować tego, że normą staje się obchodzenie prawa, pozostawanie w konflikcie interesów i publiczne łgarstwo – powiedział Minarz.

Demonstrujący wzywają premiera do dymisji

Uczestnicy protestów przeszli z centrum Pragi pod siedzibę rządu. Przemarszowi towarzyszyły gwizdy i odgłosy piszczałek oraz skandowane hasła: "Dymisja”, "Skończysz w więzieniu”, "To złodziej” i "Hańba”. Przed siedzibą rządu skandowano wezwania, by Babisz wyszedł do demonstrujących. W tym samym czasie premier uczestniczył w spotkaniu z prezydentem Miloszem Zemanem w podpraskiej rezydencji szefa państwa w Lanach.

Do udziału w wiecu, który odbył się w pobliżu siedziby rządu, organizatorzy zaprosili przedstawicieli siedmiu opozycyjnych partii politycznych. Według Minarza chodzi o przedstawienie pozytywnej alternatywy dla Babisza. Zaproszenie dostała Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CzSSD), współrządząca z założonym przez premiera ruchem ANO, ale, jak poinformował Minarz, odrzuciła je.

Liderzy partii opozycyjnych podkreślali, że kraj dusi się od obietnic i skandalów premiera, i że powinno się rozumieć wyborców Babisza, bo "to bardzo często ludzie rozczarowani". Padały też zapewnienia o konieczności bliskiej współpracy opozycji.

Audyt KE impulsem do protestów

Bezpośrednim impulsem do protestów stał się audyt Komisji Europejskiej dotyczący możliwego konfliktu interesów premiera. Dokument, który dotarł do czeskich urzędów, jest utajniony, a według relacji mediów audyt KE stwierdza, że Babisz znajduje się w konflikcie interesów w związku ze swoją dawną firmą Agrofert, której akcje przekazał w lutym 2017 roku do funduszy powierniczych. Według mediów, KE ma jednak twierdzić, że premier popadł w konflikt interesów, bo nadal ma związki ze swymi byłymi przedsiębiorstwami.

Bruksela chce ponadto zwrotu wszystkich sprawdzanych unijnych dotacji europejskich, które Agrofert otrzymał od lutego 2017 roku – napisała prasa.

Kolejne protesty w planach

Na czwartek planowane są manifestacje w 12 większych miastach Czech. W poniedziałek demonstrowano w ponad 200 mniejszych miejscowościach.

Największe protesty przeciw Babiszowi odbyły się w Pradze w czerwcu i w listopadzie. Na ulice wyszło wtedy nawet po 200–250 tysięcy osób. Komentatorzy zwracają uwagę, że protesty nie mają bezpośredniego związku z notowaniami popularności premiera i jego ruchu ANO, który wygrałby wybory z poparciem około 30 proc. wyborców.

Premier Czech Andrej Babiszvlada.cz

Autor: pp/adso / Źródło: PAP