"Cukierek", czyli jedno z najbardziej pożądanych urządzeń w Ukrainie

Źródło:
PAP
Charków po rosyjskim ataku
Charków po rosyjskim ataku Reuters
wideo 2/4
Charków po rosyjskim ataku Reuters

"Cukierek", mieszczący się w dłoni ukraiński detektor bezzałogowców, "stał się jednym z najbardziej pożądanych urządzeń na polu bitwy" w Ukrainie - pisze we wtorek magazyn "Foreign Policy". Jest niewidoczny dla wroga, ostrzega obrońców przed zbliżającymi się rosyjskimi dronami.

Magazyn "Foreign Policy" pisze we wtorek, że "dla obrońców Ukrainy, stojących w obliczu niemal ciągłego zagrożenia ze strony rosyjskich dronów, prymitywnie wyglądający, kieszonkowy detektor bezzałogowców stał się jednym z najbardziej pożądanych urządzeń na polu bitwy".

"Cukierek" jest elektronicznym urządzeniem rozpoznawczym, które samo nie transmituje sygnału i dlatego jest niewidoczne dla wroga. Stale nasłuchuje i analizuje sygnał, wyszukuje i identyfikuje kanały komunikacyjne rosyjskich dronów, a następnie ostrzega głośnym sygnałem o ich zbliżaniu się. Urządzenie jest w stanie rozpoznać popularne modele rosyjskich bezzałogowców, takie jak Łancet czy Orłan.

Czytaj również: Media: pożar na terenie zakładów rosyjskiego giganta

"Cukierek" jest mieszczącym się w dłoni prostokątem z dwiema niewielkimi antenami. - To niesamowite, ponieważ urządzenie jest tak tanie i proste - powiedział "FP" żołnierz z obsługi moździerza, przebywający w Donbasie na wschodzie Ukrainy.

"Po ponad dwóch latach wojny armia rosyjska nadal cieszy się przewagą w wojnie elektronicznej. Wojna ta w dużej mierze skupia się na możliwości użycia i obrony przed dronami rozpoznawczymi i uderzeniowymi, a także rakietami dalekiego zasięgu. Zdolność wykrywania i ukrywania się przed dronami jest kwestią życia i śmierci" - zaznaczył amerykański magazyn.

Ukraina - dodano - próbuje dogonić Rosję pod względem zdolności, często wykorzystując prostszy i tańszy sprzęt. Problemem są jednak zdolności produkcyjne sprzętu zakłócającego - podkreślił "FP". - Zapotrzebowanie jest 10 razy większe niż to, co jesteśmy w stanie zapewnić - powiedział Bohdan Daniłow ze wspierającej ukraińską armię Fundacji Prytuły.

"Ostateczne ostrzeżenie"

Dmytro Selin, mieszkający w Londynie ukraiński inżynier i twórca "Cukierka", powiedział, że "dostawy części niezbędnych do stworzenia każdego modelu nie są niezawodne, a przesyłki mogą utknąć na kilka tygodni". - Popyt jest też zdecydowanie większy niż nasze możliwości - dodał, mówiąc o pracującym z nim zespole.

Selin przyznał, że celem zespołu jest osiągnięcie produkcji na poziomie 10 tysięcy detektorów miesięcznie. Obecnie połowa komponentów produkowana jest w Chinach, a połowa w Ukrainie. Produkt końcowy montowany jest już na Ukrainie.

Czytaj również: Rosyjska rakieta uderzyła w centrum miasta. Wielu rannych

"Żołnierze artylerii uważają 'Cukierka' za ostateczne ostrzeżenie, pozwalające im uciekać do przygotowanych schronów. Jego zaletą jest prostota, pozwalająca na użytkowanie każdemu żołnierzowi" - zauważył "FP". - To nie jest cudowne rozwiązanie, ale uzupełnienie innych urządzeń wykrywających i zakłócających - podkreślił twórca urządzenia.

Autorka/Autor:ks/kab

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Pariliv/Shutterstock

Tagi:
Raporty: