Podważanie zwierzchnictwa Chin nad Tajwanem jest "ekstremalnie niebezpieczne" – ostrzegł w czwartek na forum militarnym w Pekinie chiński minister obrony Wei Fenghe. Zapowiedział interwencję wojska, jeśli "ktokolwiek spróbuje odłączyć Tajwan od Chin".
- Kwestia Tajwanu wiąże się z suwerennością i integralnością terytorialną Chin, i dotyczy ich kluczowych interesów - oświadczył minister obrony ChRL w czasie Forum Xiangshan z udziałem przedstawicieli 74 państw, w tym USA, Kanady i innych krajów NATO.
- Ciągłe podważanie chińskiego stanowiska w tej sprawie jest ekstremalnie niebezpieczne. Jeśli ktokolwiek spróbuje odłączyć Tajwan (od Chin), chińskie wojsko podejmie stosowne działania za wszelką cenę - ostrzegł.
"Chiny wyraziły swój gniew"
Kwestia Tajwanu powróciła jako punkt zapalny w relacjach chińsko-amerykańskich, które są ostatnio szczególnie napięte w związku z toczoną przez te kraje wojną celną oraz szeregiem sporów związanych z bezpieczeństwem w regionie. Komunistyczna ChRL uznaje rządzony demokratycznie Tajwan za swoją zbuntowaną prowincję i nigdy nie wykluczyła możliwości użycia siły, by przejąć nad nim kontrolę.
W swoim wystąpieniu Wei zarzucił również amerykańskim władzom, że "poważnie szkodzą dwustronnym relacjom", oskarżając Chiny o próbę wpływu na wewnętrzną politykę USA.
- Chiny wyraziły swój gniew i stanowczy sprzeciw (...). Wzywamy USA, by naprawiły te błędy i przestały szkodzić interesom Chin oraz relacjom chińsko-amerykańskim - powiedział Wei, nie wymieniając nazwiska wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a, który zarzucał niedawno Pekinowi próbę wpływu na listopadowe wybory do amerykańskiego Kongresu.
Wei odniósł się także do napięć na tle chińskiej ekspansji militarnej na spornym Morzu Południowochińskim. - Chiny sprzeciwiają się krajom spoza regionu, które urządzają pokazy siły i prowokują na Morzu Południowochińskim w imię swobody żeglugi, zaostrzając napięcia - powiedział, powtarzając stanowisko chińskiego rządu.
Wzrost napięć między mocarstwami
Chiny uważają prawie całe Morze Południowochińskie za swoje własne terytorium, choć roszczenia do części tego akwenu zgłaszają też Brunei, Filipiny, Wietnam, Malezja i Tajwan. W 2016 międzynarodowy sąd arbitrażowy w Hadze, który rozpatrywał chińsko-filipiński spór terytorialny na tym morzu, przyznał rację Manili.
Chiny budują na spornym akwenie sztuczne wyspy, na których umieszczają instalacje wojskowe, w tym systemy radarowe, koszary i hangary dla samolotów.
W ubiegłym tygodniu Wei spotkał się w Singapurze z ministrem obrony USA Jamesem Mattisem, ale po ich rozmowach nie wydano wspólnego oświadczenia. Wcześniejsze spotkanie obu ministrów odwołano po incydencie z udziałem amerykańskiego i chińskiego niszczyciela, które pod koniec września nieomal zderzyły się na Morzu Południowochińskim.
Do wzrostu napięć przyczynił się również ogłoszony przez prezydenta USA Donalda Trumpa zamiar wycofania się z traktatu rozbrojeniowego INF z Rosją. Uzasadniając tę decyzję, Trump wspomniał nie tylko o rzekomym łamaniu tej umowy przez Moskwę, ale również o konieczności przeciwstawienia się rosnącej potędze rakietowej Chin.
Chińskie MSZ krytykowało decyzję Trumpa, a łączenie jej z Chinami nazwało "całkowitym nieporozumieniem".
Chiny, które w najnowszej "Narodowej strategii bezpieczeństwa" Waszyngtonu uznano, obok Rosji, za jednego z "najgroźniejszych rywali USA", nie są związane układem INF. Według doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona Pekin odrzucił propozycję przystąpienia do traktatu.
Autor: mm / Źródło: PAP