Władze Chin na przełomie listopada i grudnia zdecydowały wycofać się z polityki "zero COVID" i związanych z tym ostrych restrykcji pandemicznych. Po kraju rozlewa się fala zakażeń. W Pekinie pojawiły się już oznaki wzrastającej liczby zgonów, choć nie widać tego w oficjalnych statystykach prezentowanych przez władze.
Duża fala infekcji widoczna jest w między innymi w Pekinie, Szanghaju, Kantonie czy Chongqingu - donoszą osoby mieszkające w tych metropoliach, z którymi rozmawiała PAP. Władze zrezygnowały z masowych testów, a oficjalne dane nie oddają rzeczywistej sytuacji.
Oficjalny bilans zgonów na COVID-19 nie zmienił się od 4 grudnia i w piątek wynosił 5235 zmarłych od początku pandemii. Jednak pracownicy dwóch krematoriów w Pekinie powiedzieli dziennikowi "Financial Times", że mają ostatnio znacznie więcej pracy, a wielu zmarłych chorowało na COVID-19.
- W środę skremowaliśmy 150 ciał, wielokrotnie więcej niż w typowy dzień poprzedniej zimy. 30 lub 40 miało COVID (…) Robimy to tak szybko, jak to możliwe, a zmarli na COVID mają pierwszeństwo. Kremujemy ich jeszcze tego dnia, gdy ich przywożą - powiedział pracownik państwowego domu pogrzebowego Dongjiao w Pekinie, zastrzegając sobie anonimowość.
Dwa krematoria, z którymi kontaktowała się agencja AFP, poinformowały, że pracują 24 godziny na dobę, by poradzić sobie ze wzrostem liczby ciał. - Ponad 10 z 60 naszych pracowników ma dodatnie wyniki testu na COVID, ale nie mamy innego wyjścia, tak jesteśmy zapracowani - mówił jeden z pracowników.
Władze próbują uspokajać mieszkańców. Naukowcy ostrzegają przed zimą
Państwowe chińskie media i eksperci starają się uspokajać mieszkańców, podkreślając, że wariant omikron jest znacznie łagodniejszy niż pierwotna odmiana koronawirusa. Apelują do osób z łagodnymi objawami, by nie zgłaszały się do przeciążonych szpitali. Naczelny specjalista do spraw pandemii Zhong Nanshan ocenił niedawno, że pod względem śmiertelności Omikron przypomina sezonową grypę i powinien być nazywany "koronawirusowym przeziębieniem".
Jednak w kraju wciąż są miliony niezaszczepionych osób starszych, a w aptekach pojawiły się niedobory lekarstw przeciwgorączkowych i szybkich testów antygenowych na koronawirusa - pisze AFP. Naukowcy z Uniwersytetu Hongkońskiego (HKU) ocenili niedawno, że bez interwencji władz, w tym przyspieszenia kampanii szczepień dawkami przypominającymi i środków dystansowania społecznego, zimowa fala w Chinach kontynentalnych może doprowadzić do prawie miliona zgonów.
Rząd polecił w piątek szpitalom na terenach wiejskich, by przygotowały się na falę zakażeń, która może rozlać się z dużych miast na prowincję wraz z setkami milionów osób powracających do rodzinnych miejscowości na Święto Wiosny. Okres wolny od pracy przypadnie tym razem w dniach 21-27 stycznia.
Chiny wycofały się z ostrych restrykcji
Przez prawie trzy lata chińskie władze utrzymywały drakońskie środki zapobiegania pandemii. Całe miasta zamykano w lockdownach, podróżnych poddawano kwarantannom, zakażonych i ich bliskie kontakty przymusowo wysyłano do rządowych izolatoriów, a przy wejściu do miejsc publicznych i środków transportu wymagano okazywania tzw. kodów zdrowia w aplikacjach śledzących na telefonach komórkowych.
Te restrykcje zapobiegały dotąd dużym falom pandemii, jakie wielokrotnie przetaczały się wcześniej przez Europę, USA, Japonię czy Koreę Południową. Uderzały jednak w gospodarkę i wywoływały niezadowolenie społeczne, których manifestacją była niedawna fala protestów przeciwko polityce władz w Szanghaju, Pekinie, Wuhanie i innych metropoliach.
Na przełomie listopada i grudnia władze nagle zrezygnowały z większości obostrzeń, co zostało odebrane jako odejście od polityki "zero COVID". Utrzymywana dotąd narracja o "ludowej wojnie" przeciwko koronawirusowi ustąpiła miejsca apelom do mieszkańców, aby we własnym zakresie dbali o zdrowie.
Źródło: PAP