Po zastrzeleniu przez policjanta ulicznego żonglera w popularnym chilijskim kurorcie Panguipulli doszło do zamieszek. W czasie nocnych protestów demonstrujący podpalili kilka budynków publicznych. Rząd prezydenta Sebastiana Pinery zwołał na sobotę specjalne posiedzenie.
Do zdarzenia doszło w piątek czasu lokalnego w popularnym chilijskim kurorcie Panguipulli. Podczas zatrzymania przez policję śmiertelnie postrzelony został uliczny żongler. Na nagraniach ze zdarzenia widać, jak między funkcjonariuszami i mężczyzną wywiązuje się sprzeczka. W pewnym momencie młody mężczyzna, otoczony przez dwóch policjantów, rzuca się na jednego z nich. Ten oddaje strzały, a żongler upada na ziemię.
Wydarzenie to doprowadziło do nocnych protestów, w wyniku których podpalonych zostało kilka budynków publicznych, w tym siedziba władz miejskich. Jak donoszą lokalne media, na które powołała się agencja Reutera, demonstrujący ustawiali także płonące barykady i obrzucili kamieniami posterunek policji.
W następnych godzinach protesty przeniosły się do innych miast, w tym do stolicy kraju Santiago i do nadmorskiego Concepcion. "Sztuka uliczna to nie przestępstwo" - głosił napis na transparentach noszonych przez manifestujących.
Policjant został zatrzymany
Policjant, który miał postrzelić mężczyznę, został zatrzymany. Jak przekazały władze, protesty, do których doszło w związku ze śmiercią mężczyzny, spowolniły proces zbierania dowodów.
Na sobotę czasu lokalnego planowane jest specjalne posiedzenie gabinetu prezydenta Sebastiana Pinery. Wcześniej minister spraw wewnętrznych Chile Rodrigo Delgado, który omówił zajście ze swoimi współpracownikami, zadeklarował przeprowadzenie sprawiedliwego dochodzenia w sprawie. Potępił także podpalenia budynków w Panguipulli.
Zarzuty o nadmierną brutalność
Agencja Reutera zwróciła uwagę, że chilijska policja jest pod ścisłą obserwacją państwowych, jak i międzynarodowych instytucji, w związku z oskarżeniami o nadmierną brutalność oraz łamanie praw człowieka w czasie protestów, które przetoczyły się przez kraj w 2019 roku.
W czasie tamtych demonstracji, które powodowane były podwyżkami cen biletów komunikacji miejskiej, zginęło 31 osób, a tysiące zostało rannych i zatrzymanych.
Źródło: Reuters