W Charkowie został zastrzelony biznesmen Jurij Dyment - poinformowała ukraińska policja. Media relacjonują, że 52-letni przedsiębiorca był przyjacielem mera Hennadija Kernesa. Do zabójstwa doszło na cmentarzu. Dyment zginął przy grobie matki.
Do zabójstwa 52-letniego Jurija Dymenta doszło ok. godz. 9 czasu ukraińskiego. Sprawcy dopadli go na miejskim cmentarzu, gdzie odwiedzał grób matki. Mężczyzna zginął od strzałów w głowę.
"Grób matki odwiedzał codziennie. Każdy o tym wiedział. Sprawcy także wiedzieli, gdzie może przebywać" – mówił rozmówca internetowej gazety "Ukraińska Prawda".
Śledczy przekazali, że biznesmen zginął na miejscu.
Portal opiniotwórczego tygodnika "Zerkało Tyżnia", powołując się na źródła w policji, napisał, że sprawcy strzelali do mężczyzny z karabinu automatycznego.
"Wystrzelili całą serię. Na miejscu znaleziono ok. 20 łusek. Broń została porzucona w innej części cmentarza" - opowiadał rozmówca tygodnika.
Mer przeżył próbę zamachu
Jurij Dyment był uznawany za przyjaciela i współpracownika mera Charkowa Hennadija Kernesa, który wcześniej przeżył próbę zamachu.
28 kwietnia 2014 roku Kernes został postrzelony w plecy. Życie uratowali mu izraelscy lekarze.
Ukraińskie MSW brało pod uwagę kilka wersji zamachu, w tym zemstę prorosyjskich separatystów, którzy próbowali zdestabilizować sytuację w mieście.
Autor: tas\mtom / Źródło: npu.gov.ua, zn.ua, lb.ua
Źródło zdjęcia głównego: npu.gov.ua