Byłemu żołnierzowi brytyjskiej piechoty morskiej Paulowi Farthingowi udało się w sobotę ewakuować z Afganistanu 183 psów i kotów. Personel schroniska musiał zostać w kraju.
W sobotę Paul "Pen" Farthing wraz ze zwierzętami wsiadł na pokład prywatnie wyczarterowanego samolotu i odleciał z lotniska w Kabulu w kierunku Uzbekistanu. Stamtąd miał udać się do Wielkiej Brytanii. W niedzielę brytyjska stacja telewizyjna Sky News podała, że Farthing "jest już w drodze do domu ze swoimi podopiecznymi". Niestety, z Afganistanu nie udało się ewakuować 24 pracowników schroniska założonego przez Brytyjczyka.
Zwierzęta po przylocie do Wielkiej Brytanii będą musiały przejść co najmniej czteromiesięczną kwarantannę.
Farthing w ogniu krytyki
Starania Farthinga skrytykował brytyjski minister obrony Ben Wallace, który powiedział, że "nie jest gotowy na to, by dawać priorytet zwierzętom przed ludźmi".
W piątek Wallace ponownie skrytykował założyciela schroniska za to, że swoimi staraniami "odwraca uwagę wysłanych do Afganistanu brytyjskich żołnierzy od ratowania ludzi". - Myślę, że ta kwestia zajęła zbyt wiele czasu moim dowódcom, podczas gdy powinni koncentrować się na zajmowaniu się kryzysem humanitarnym - powiedział Wallace.
Jeszcze ostrzej wypowiedział się szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin Tom Tugendhat, który sam w przeszłości służył w Afganistanie. - Trudnością jest przedostanie się ludzi na lotnisko i wydostanie ich stamtąd, a my właśnie użyliśmy żołnierzy, by wydostać psy. Tymczasem rodzina mojego tłumacza prawdopodobnie zginie. Kilka dni temu jeden z tłumaczy zapytał mnie, dlaczego jego pięcioletni syn jest wart mniej niż pies" - relacjonował w radiu LBC.
Według doniesień "The Sunday Times" Farthing miał grozić doradcy Wallace'a Peterowi Quentinowi, zarzucając ministerstwu obrony brak chęci pomocy w ewakuacji. Według gazety nagrał mu na pocztę głosową wiadomość, w której użył wulgaryzmów i zapowiedział, że będzie "niszczył jego reputację na portalach społecznościowych".
Schronienie dla psów, kotów i osłów
57-letni Farthing kilkanaście lat temu założył w Afganistanie schronisko dla zwierząt Nowzad, do którego trafiały psy, koty i osły. Gdy talibowie przejęli władzę w Afganistanie, a państwa zachodnie zaczęły ewakuację swoich obywateli i afgańskich współpracowników, Farthing oświadczył, że nie wyjedzie z tego kraju bez zwierząt oraz pracowników schroniska i apelował przez internet, by w ramach ewakuacji również zabrać mieszkańców schroniska.
Źródło: PAP, BBC, Sky News