W poszukiwaniu jednego ze sprawców wtorkowych zamachów w Brukseli oczy belgijskich służb są dziś skierowane na Molenbeek. To dzielnica, która zdaniem ekspertów z wielu powodów jest idealną bazą operacyjną dla terrorystów. Tuż pod nosem unijnych i natowskich instytucji. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Molenbeek to najbiedniejsza dzielnica Brukseli. Większość jej mieszkańców pochodzi z Maroka i Turcji - połowa z nich to wyznawcy islamu. - Z pewnością jest tam jedna z kolebek europejskiego dżihadu - mówi Marek Przewoźnik, były antyterrorysta.
To tam schwytano w piątek terrorystę odpowiedzialnego za koordynację zeszłorocznych zamachów w Paryżu, 26-letniego Salaha Abdeslama. Jego zatrzymanie wywołało głośne protesty na ulicach dzielnicy, bo to właśnie w tej społeczności dorastał mężczyzna.
- To jest czynnik bardzo istotny dla każdej organizacji terrorystycznej: posiadanie populacji, która stanowi sanktuarium, ekosystem, w którym tego rodzaju zamachy można planować - tłumaczy dr Łukasz Fyderek, arabista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Pozostali eksperci dodają, że Molenbeek to dla zamachowców doskonała baza operacyjna także z innych powodów. Z Brukseli blisko jest do najważniejszych europejskich stolic, m.in. Paryża i Londynu. Z kolei sama dzielnica od lat cieszy się bardzo dużą autonomią.
Okazuje się, że w Molenbeek mieszkali nie tylko sprawcy paryskich zamachów, ale także niedoszły zamachowiec z pociągu Thalys kursującego między Paryżem a Brukselą oraz sprawca strzelaniny w brukselskim Muzeum Żydowskim.
Pierwsze sygnały o radykalnych grupach w Molenbeek pojawiły się 10 lat temu.
Krwawe zamachy
We wtorkowych zamachach na lotnisko Zaventem i stację metra Maelbeek zginęły co najmniej 34 osoby, a ponad 200 zostało rannych. Do ataków przyznało się tzw. Państwo Islamskie. Cały czas trwa obławę na jednego z domniemanych sprawców zamachu.
Autor: ts\mtom / Źródło: tvn24