Około 2,5 tysiąca osób bawiło się w sylwestrową noc w nielegalnym rave-party we francuskiej Bretanii. Na miejscu imprezy interweniowała policja. Doszło do starć z funkcjonariuszami i podpalenia radiowozu. Ostatecznie policja zakończyła zabawę w sobotę, a prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie organizacji imprezy oraz przemocy wobec funkcjonariuszy.
Około 2,5 tysiąca osób uczestniczyło w nielegalnej - z powodu obowiązujących obostrzeń epidemicznych, w tym godziny policyjnej - imprezie sylwestrowej. Uczestnicy imprezy rave, którzy przyszli na zabawę w Lieuron w departamencie Ille i Vilaine w Bretanii, bawili się na miejscu także po północy. Zabawę zorganizowano w opuszczonych hangarach spółki transportowej przy drodze D177 łączącej Rennes i Redon.
Po interwencji wzmocnionych sił policji w nocy z czwartku na piątek uczestnicy imprezy rozproszyli się. Podczas interwencji w stronę funkcjonariuszy rzucano kamieniami i butelkami. Trzech żandarmów zostało lekko rannych - podają francuskie media. Prefektura przekazała zaś, że doszło też do podpalenia jednego wozu policyjnego, a trzy inne zostały uszkodzone.
Jak podaje Reuters, impreza została ostatecznie zamknięta przez policję w sobotę.
Mandaty
W sobotę przedstawiciele departamentu Ille i Vilaine poinformowali, że wręczono 450 mandatów za udział w nielegalnej imprezie, łamanie obostrzeń i brak maseczki. Lokalne władze wezwały też uczestników imprezy do siedmiodniowej izolacji.
Stacja radiowa France Info na swym portalu podała, że uczestnikom zarzuca się także między innymi agresywne zachowanie wobec funkcjonariuszy.
Prokuratura wszczęła śledztwo
Prokuratura w Rennes wszczęła śledztwo w sprawie organizacji imprezy oraz przemocy wobec funkcjonariuszy.
Ponadto w piątek w późnych godzinach wieczornych odbyła się narada sztabu kryzysowego w sprawie bretońskiej imprezy. Zwołał ją minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin. Rzeczniczka francuskiego MSW Camille Chaize przekazała, że "tu nie chodzi o rutynową interwencję policyjną, ale o operację związaną z naruszeniem porządku publicznego i zagrożeniem epidemiologicznym".
"Nikogo nie zmuszamy do zabawy z nami"
Francuska telewizja BFMTV rozmawiała z jednym z uczestników zabawy.
- Wielu z nas tkwiło w domu od miesięcy. Przestrzegaliśmy ograniczeń tak bardzo, jak tylko mogliśmy, ale zeszłej nocy chcieliśmy się bawić. Bierzemy odpowiedzialność za imprezę. Wszyscy wiedzą, że kiedy uczestniczysz w tego rodzaju przyjęciu, nie będziesz nosił maseczki przez cały czas. Nikogo nie zmuszamy do zabawy z nami. Przyjechaliśmy, bo chcieliśmy - mówi rozmówca stacji.
Koronawirus we Francji
W ciągu ostatniej doby we francuskich szpitalach zmarło 175 osób zakażonych koronawirusem. Spadła natomiast liczba pacjentów hospitalizowanych z powodu COVID-19. Wyniosła ona 24 263 osoby, czyli o 144 mniej niż w czwartek - podała w piątek francuska Agencja Zdrowia Publicznego (SPF).
Według piątkowych danych, przez ostatnie 24 godziny zanotowano 19 348 nowych przypadków koronawirusa.
Od początku pandemii COVID-19 we Francji zmarło ponad 64,8 tys. osób zainfekowanych. Liczba pacjentów na oddziałach intensywnej terapii nieznacznie spadła do 2609. Łącznie w kraju zanotowano ponad 2,6 mln przypadków zakażenia. Za wyzdrowiałe uznaje się 194 tys. osób. Francja znajduje się na piątym miejscu w świecie pod względem ogólnej liczby infekcji koronawirusem.
W piątek rzecznik rządu Gabriel Attal poinformował, że placówki kulturalne nie zostaną ponownie otwarte 7 stycznia, jak obiecywał rząd w grudniu. Attal potwierdził, że w 15 departamentach wschodniej Francji wprowadzona zostanie wcześniejsza godzina policyjna - od godziny 18, zamiast, jak do tej pory, od 20. Nowe zarządzenie zaczęło obowiązywać od soboty, 2 stycznia.
Źródło: PAP, Reuters