W Puszczy Amazońskiej odnaleziono zwłoki - przekazał w środę rząd federalny Brazylii. Mogą one należeć do dwóch zaginionych zaginionych, brytyjskiego reportera Doma Philipsa i brazylijskiego przewodnika Bruno Pereiry. Władze, które wcześniej przekazały nieprawdziwe informacje o odnalezieniu ich ciał, informują, że ich miejsce wskazał człowiek podejrzany o zabicie Philipsa i Pereiry.
Brazylijska policja federalna zidentyfikowała podejrzanego jako Amarildo da Costa de Oliveira. Mężczyzna miał przyznać się do zabójstwa dziennikarza i jego przewodnika we wtorek wieczorem. Następnego dnia podejrzany o zabicie Doma Philipsa i Bruno Pereiry rybak doprowadził policję do miejsca, gdzie zakopane zostały ich szczątki - mówił na konferencji prasowej detektyw Eduardo Fontes.
Jak przekazał, by tam dotrzeć, funkcjonariusze musieli płynąć motorówką przez półtorej godziny, a następnie przez trzy kilometry przedzierać się przez dżunglę. Policja poinformowała, że zabezpieczyła naboje do broni palnej i wiosło, które zostaną poddane analizie kryminalistycznej. Według Fontesa, ciała zostaną w czwartek wysłane do Brasilii w celu przeprowadzenia sekcji zwłok.
Detektyw dodał, że wtedy policja oficjalnie potwierdzi śmierć Phillipsa i Pereiry.
Dziennik "Folha de Sao Paulo" podał, że podejrzany został zatrzymany "w ostatnich dniach". Policja zatrzymała również jego brata, a ich mieszkanie zostało przeszukane - przekazał dziennik. Według brazylijskich mediów obaj podejrzani mieli przyznać się do zabicia dziennikarza i przewodnika, poćwiartowania ciał oraz ich ukrycia. Władze nie udzieliły więcej szczegółów na temat okoliczności i ewentualnych motywów zabójstwa mężczyzn. Fontes powiedział w środę, że trwa śledztwo w sprawie i "w każdej chwili" może dojść do kolejnego aresztowania.
Nieprawdziwe informacje
W poniedziałek z rodziną Doma Phillipsa skontaktował się urzędnik brazylijskiej ambasady w Londynie, by poinformować, że ciała dwóch zaginionych mężczyzn zostały odnalezione, przywiązane do drzewa w dżungli amazońskiej. Wkrótce informacje te zdementowała brazylijska policja federalna, która prowadziła poszukiwania w miejscu, gdzie w sobotę wolontariusze wywodzący się z rdzennej ludności odnaleźli rzeczy należące do Phillipsa i Pereiry.
We wtorek ambasador Fred Arruda napisał do bliskich Phillipsa, by przeprosić za nieprawdziwą informację. "Jest nam niezmiernie przykro, że ambasada przekazała rodzinie informację, która okazała się być nieprawdziwa" - stwierdził brazylijski dyplomata.
Zaginięcie brytyjskiego dziennikarza i jego przewodnika
57-letni dziennikarz Dom Phillips i ekspert od społeczności lokalnych, były urzędnik brazylijskiej federalnej agencji ds. ludności tubylczej 41-letni Bruno Araujo Pereira zaginęli 5 czerwca podczas podróży do doliny Javari w Amazonii. Ostatni raz widziano ich w wiosce Sao Rafael, gdzie towarzyszyli grupie Indian podczas ich patrolu na rzece Itauai. Stamtąd mieli udać się łodzią do oddalonego o dwie godziny rejsu Atalaia do Norte. Nigdy jednak nie dotarli na miejsce.
Phillips przybył do doliny Javari, żeby porozmawiać z tubylcami, pisał książkę. W Brazylii przebywał już ponad 15 lat. Z kraju opisywał dla zachodnich mediów między innymi to, jak dewastowane jest tamtejsze środowisko.
Region dzikości i bezprawia
Dolina Javari to miejsce, w którym aktywne są rozmaite grupy przestępcze, zarówno narkotykowe, jak i prowadzące nielegalny wyrąb lasów i eksploatację minerałów. Właśnie na te środowiska wskazywano jako na potencjalnych porywaczy obu poszukiwanych mężczyzn.
Biegnący wzdłuż brazylijskiej granicy z Peru teren nękają nielegalne prace myśliwych, drwali i górników, a także grupy hodowców krasnodrzewu pospolitego (koki), którzy dbają o surowiec do produkcji kokainy. Uprawa koki w Peru wzrosła w latach 2019-2020 o prawie 20 procent. Koka trafiała do tego kraju właśnie przez wodne trasy rzeki Javari.
Rozwijający się handel narkotykami rozpętał krwawy konflikt przy granicy Peru-Brazylia-Kolumbia, gdzie rywalizujące kartele z Brazylii i Kolumbii walczyły o kontrolę nad dostępem do Amazonki. Mauro Esposito, były koordynator specjalnych operacji granicznych dla brazylijskiej policji federalnej, ocenił, że granica trzech państw stała się najbardziej niebezpieczną strefą z powodu "masowego" wzrostu upraw koki w Peru. Esposito w 2014 roku nadzorował aresztowanie słynnego przywódcy kartelu Jaira Ardela Michue (pseudonim Javier), który był odpowiedzialny za 50 morderstw, w tym za zabicie peruwiańskiego funkcjonariusza policji. Jego schwytanie nie zatrzymało jednak nielegalnego procederu na granicy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Region dzikości i bezprawia. Co skrywa dolina Javari
Wszystkie te problemy zaostrzyły decyzje brazylijskiego prezydenta Jaira Bolsonaro, który - nie dbając o ważny dla całego świata ekosystem Amazonii - zdecydował też m.in. o budżetowych cięciach, doprowadzając do tego, że lokalni mieszkańcy musieli zacząć samodzielnie patrolować rzeki i lasy w ten sposób dbając o własne bezpieczeństwo.
Źródło: Reuters, PAP, CNN, New York Times