Zwycięzca pierwszej tury wyborów prezydenckich w Brazylii - skrajnie prawicowy Jair Bolsonaro - dzień po ogłoszeniu jej wyników powiedział, że nie zmieni swojego planu gospodarczego i nie będzie uciekał od języka twardych komunikatów.
Nie zostanę kandydatem "pokoju i miłości" - oświadczył Bolsonaro, dodając, że jego doradca gospodarczy Paulo Guedes, postrzegany jako liberał wyznający system sprzyjający Wall Street, pozostanie blisko niego - pisze agencja Reutera, relacjonując jego wypowiedź po niedzielnym zwycięstwie w pierwszej turze wyborów prezydenckich.
Bolsonaro dodał, że rozmawia już o poparciu w Kongresie, by być gotowym do objęcia rządów w przypadku zwycięstwa w drugiej turze.
Wcześniej w swojej zwycięskiej mowie, transmitowanej na żywo w mediach społecznościowych, powiedział, że Brazylijczycy powinni wybrać drogę "dobrobytu, wolności, rodziny, po stronie Boga". Jako alternatywę dla takiego scenariusza postawił pogrążoną w kryzysie gospodarczym Wenezuelę.
Poparła go bogata Brazylia
Według ostatecznych wyników niedzielnych wyborów prezydenckich Bolsonaro odniósł zdecydowane zwycięstwo, uzyskując 46,7 proc. głosów. Jego wynik jest lepszy niż wskazywały sondaże. 28 października zmierzy się w drugiej turze wyborów z kandydatem lewicowej Partii Pracujących (PT) Fernando Haddadem, którego w niedzielę poparło 28,5 proc. głosujących Brazylijczyków.
W równoległych wyborach parlamentarnych największą liczbę mandatów w parlamencie zapewniła sobie Partia Socjalno-Liberalna (PSL). To ugrupowanie Bolsonaro nie cieszyło się wcześniej dużym poparciem.
Bolsonaro zwyciężył w zamieszkanych głównie przez białych, bogatszych, południowych brazylijskich stanach, w tym największych - Sao Paulo i Rio de Janeiro. Haddad pokonał go jednak w biedniejszej północno-wschodniej części Brazylii. Regiony te są głównymi beneficjentami szerokich świadczeń społecznych zapewnianych przez PT.
Eduardo Bolsonaro, syn faworyta drugiej tury, został wybrany do Izby Deputowanych z najlepszym w wynikiem w wyborach do niższej izby brazylijskiego parlamentu w historii. Wcześniej w mediach publikował swoje zdjęcie ze Steve'em Bannonem, byłym doradcą kampanijnym prezydenta USA Donalda Trumpa. Twierdził, że jest z nim "w kontakcie", by walczyć z "marksizmem kulturowym".
W programie porównywanego do Trumpa Bolsonaro znajduje się m.in. masowa prywatyzacja i ograniczenie wydatków państwowych. Swymi obietnicami liberalizacji przepisów o posiadaniu broni, obrony wartości rodzinnych i zdecydowanej walki z gangami narkotykowymi ten 63-letni emerytowany kapitan armii brazylijskiej zyskał znaczne poparcie społeczne. W kampanii bazował na gniewie wywołanym wzrostem przestępczości, przedłużającą się recesją i powszechną korupcją.
Analitycy wskazują, że jego zwycięstwo w pierwszej turze jest "sejsmiczną zmianą" w brazylijskiej polityce - przekazuje portal BBC.
Po ogłoszeniu wyników Haddad oświadczył, że "demokracja w Brazylii jest zagrożona" i wezwał swych zwolenników do mobilizacji przed drugą turą wyborów. Zastrzegł, że on i jego partia będą używać "jedynie argumentów, a nie pistoletów". - Chcemy zjednoczyć demokratów tego państwa, by zredukować nierówności i osiągnąć sprawiedliwość społeczną - zapowiedział.
Haddad ubiega się o urząd głowy państwa zamiast założyciela PT i byłego prezydenta Ignacia Luli da Silvy, który nie mógł kandydować, gdyż odbywa karę 12 lat więzienia za pranie pieniędzy i korupcję. Ten twórca programów społecznych, które wyciągnęły miliony Brazylijczyków z biedy, utrzymuje, że jest niewinny, a zarzuty wobec niego są motywowane politycznie.
Autor: adso\kwoj / Źródło: PAP