Podniesienie opłaty dla firm za sponsorowanie wiz zagranicznych pracowników ma zniechęcić spółki do zatrudniania obcokrajowców kosztem Amerykanów - podkreślił podczas ceremonii podpisania dokumentu sekretarz handlu Howard Lutnick.
100 razy droższe wizy pracownicze
- Nigdy więcej te firmy Big Tech lub inne duże firmy nie będą szkolić zagranicznych pracowników. Będą musiały zapłacić państwu 100 tysięcy dolarów, a potem do tego płacić pracownikom. Więc to nieekonomiczne. Jeśli mają kogoś szkolić, będą szkolić niedawnych absolwentów naszych świetnych uniwersytetów - powiedział Lutnick.
Dotąd opłata wynosiła łącznie ok. 1000 dolarów. Nowa stawka dla wiz H1-B będzie musiała być uiszczana każdego roku przez maksymalnie 6 lat.
H1-B to wizy dla pracowników z określoną specjalizacją. Najczęściej były używane w sektorze IT, w tym przez największe koncerny technologiczne.
Sprawa tych wiz była jedną z osi sporu wewnątrz ruchu MAGA: krytycy programu twierdzili, że był on nadużywany i wypychał Amerykanów z miejsc pracy, zaś inni - w tym np. Elon Musk - że program jest kluczowy dla pozyskiwania najbardziej utalentowanych ludzi z całego świata.
Lutnick stwierdził, że nowa opłata sprawi, że zatrudniane będą tylko najwybitniejsze jednostki.
"Złote karty Trumpa"
Obok proklamacji na temat wiz H1-B Trump podpisał również rozporządzenie wykonawcze o "złotych kartach Trumpa".
Karty te mają stworzyć ścieżkę do uzyskania stałego pobytu w Ameryce dla osób, które wpłacą do skarbu państwa 1 milion dolarów (2 mln w przypadku imigranta sponsorowanego przez korporację).
Trump twierdzi, że program zapewni wpływy setek miliardów dolarów do budżetu, co pomoże obniżyć podatki i zredukować dług publiczny. Prezydent już wcześniej kilkakrotnie zapowiadał wprowadzenie takich kart, choć pierwotnie miały one kosztować 5 mln dol.
Donald Trump o TikToku
Podczas ceremonii w Gabinecie Owalnym Trump poruszył też szereg innych kwestii, w tym swoją rozmowę z przewodniczącym ChRL Xi Jinpingiem. Trump stwierdził też, że Xi wydał zgodę na przejęcie przez amerykańskie firmy znajdującego się pod chińską kontrolą TikToka. Pytany jednak, czy porozumienie w tej sprawie jest ostateczne, prezydent przyznał, że wciąż konieczne jest podpisanie umowy.
- Myślę, że to będzie formalność. Uważam, że na jego słowu można bardzo polegać - powiedział amerykański prezydent.
Zaznaczył przy tym, że TikToka przejmą "bardzo sławni inwestorzy, którzy kochają kraj". Nie wykluczył, że w zarządzie będzie zasiadać przedstawiciel władz USA. Według doniesień mediów, chodzi m.in. o sprzymierzonych z Trumpem miliarderów Larry'ego Ellisona, właściciela Oracle oraz Marca Andreesena, inwestora z Doliny Krzemowej, jednego z wpływowych sponsorów jego kampanii wyborczej.
Prezydent USA o wolności słowa
Trump ponownie poparł też szefa Federalnej Komisji Łączności, który groził telewizji ABC odebraniem licencji, jeśli nie zdejmie ona z anteny komika Jimmy'ego Kimmela i sugerował, że licencje powinno się odbierać też innym telewizjom, które - w jego ocenie - niemal wyłącznie go krytykują.
- Kiedy 97 procent historii o tobie to złe historie, to nie jest już wolność słowa (...) to po prostu oszustwo (...) oni po prostu stają się odnogami Demokratycznego Komitetu Krajowego - mówił prezydent.
Czytaj też: Żarty się skończyły. Donald Trump kontra śmiech
Trump po raz kolejny zapowiedział również wkroczenie wojsk Gwardii Narodowej do Memphis w celu walki z przestępczością i zapowiedział, że wkrótce to samo spotka Chicago, Nowy Orlean, St. Louis, a także Nowy Jork.
Autorka/Autor: BC/kris
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/Aaron Schwartz / POOL