Brexit powoduje frustrację nie tylko polityków, ale także zwykłych obywateli. Przekonał się o tym w czwartek Boris Johnson, zaatakowany na ulicy przez przechodnia. - Prowadzi pan grę! Cały kraj to wie - krzyczał rozzłoszczony mężczyzna do brytyjskiego premiera.
Boris Johnson udzielał wywiadu stacji BBC na ulicy angielskiego miasta Morley, gdy w słowo wszedł mu mężczyzna z wózkiem, w którym siedziało małe dziecko.
- Prowadzi pan grę! Cały kraj to wie - krzyczał do brytyjskiego premiera.
- Powinien być pan w Brukseli i negocjować! Jak wyglądają negocjacje? Jest pan tutaj w Morley, w Leeds. Powinien być pan w Brukseli i negocjować w imieniu Brytyjczyków, powstrzymać opuszczenie Unii Europejskiej - pouczał Johnsona.
Zdenerwowany polityk próbował odpowiedzieć na zarzuty, ale przechodzień nie dopuszczał go do głosu.
- Jesteśmy na dobrej drodze do osiągnięcia porozumienia. Będziemy mieli umowę - próbował przekonywać Boris Johnson.
"Prędzej wyzionę ducha, niż opóźnię brexit"
Brytyjski premier Boris Johnson wykluczył w czwartek złożenie wniosku o opóźnienie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. "Prędzej wyzionę ducha" - zapowiedział. Wskazał też, że dalsze opóźnienie brexitu wiązałoby się z kosztem na poziomie miliarda funtów miesięcznie i "byłoby kompletnie, kompletnie bez sensu".
Johnson zapewnił, że mimo złożonego przez niego w środę wniosku o rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych, "nie jest wcale zwolennikiem takiego rozwiązania", ale zastrzegł, że "szczerze mówiąc nie widzi innej opcji". - Podjęcie tej decyzji jest jedynym sposobem na załatwienie tego i popchnięcie naprzód. Czy chcecie, aby ten rząd wyprowadził nas 31 października, czy też chcecie, aby Jeremy Corbyn i Partia Pracy pojechały 17 października na kluczowy szczyt w Brukseli i zasadniczo oddały Unii kontrolę, utrzymując nas we Wspólnocie po 31 października? - pytał.
Autor: JZ, momo//rzw / Źródło: Reuters, TVN24