- Boliwia mierzy się z wysoką inflacją i kryzysem gospodarczym, wyborcy postanowili "ukarać" za ten stan lewicę podczas głosowania - ocenia BBC.
- Kandydat rządzącego obecnie obozu uzyskał mniej niż 4 proc. głosów.
- Zwrot w kierunku prawicy prawdopodobnie doprowadzi do gwałtownych zmian w polityce zagranicznej Boliwii.
Po przeliczeniu 95 procent głosów oddanych w niedzielnych wyborach prezydenckich senator Rodrigo Paz Pereira, syn byłego prezydenta Jaime Paza Zamory, uzyskał największe poparcie - 32,1 proc.. Drugie miejsce zostało zajęte przez konserwatystę Jorge Quirogę z wynikiem 26,8 proc. Żaden z nich nie uzyskał większości głosów, by objąć urząd, więc zmierzą się 19 października podczas drugiej tury wyborów prezydenckich.
Lewica traci władze po 20 latach
Przedstawiciel rządzącego Ruchu na rzecz Socjalizmu (MAS), Eduardo del Castillo, zdobył zaledwie 3,2 proc. głosów. Oznacza to, że po dwudziestu latach rządów sprawowanych przez lewicowych prezydentów zmierzą się ze sobą dwaj kandydaci - chadecji, Rodrigo Paz Pereira, i prawicy, Jorge Quiroga.
Według analityczki Southern Andes w International Crisis Group, Glaeldys Gonzalez Calanche, ze względu na dużą liczbę kandydatów i brak przedstawiciela dominującej dotąd MAS, niedzielne głosowanie stanowi "moment zwrotny" dla kraju. Jak prognozuje BBC, wybór prezydenta spoza obozu lewicowego prawdopodobnie doprowadzi do gwałtownych zmian w polityce zagranicznej Boliwii. To mogłoby oznaczać m.in. zacieśnienie więzi z USA, a rozluźnienie tych z Chinami, Rosją i Iranem.
Jak podaje BBC, Paz Pereira okazał się niespodziewanym liderem, ponieważ sondaże sugerowały, że faworytem jest biznesmen Samuel Doria Medina. Kampania Pereiry koncentrowała się na walce z korupcją i inflacją, z hasłem przewodnim "kapitalizm dla wszystkich, nie tylko dla wybranych". Wyszedł z wieloma propozycjami mającymi usprawnić działanie gospodarki, proponując m.in. ulgi podatkowe czy zmiany w kredytach.
Jorge Quiroga, jego kontrkandydat w jesiennej drugiej turze, ma już za sobą doświadczenie prezydenckie - pełnił tę funkcję w latach 2001-2002 w zastępstwie ówczesnego prezydenta w czasie jego problemów zdrowotnych.
Kryzys w Boliwii
Niedzielne wybory odbywały się w cieniu najwyższej od czterech dekad inflacji i kryzysu gospodarczego. Boliwia mierzy się z niedoborami paliwa, rezerw walutowych i niektórych produktów żywnościowych. Problemem jest także wysoka inflacja i zadłużenie kraju.
Sytuacja stała się na tyle zła, że Część obywateli zaczęła sięgać po kryptowaluty jako formę finansowego zabezpieczenia. "Ceny podstawowych produktów żywnościowych szybko rosną. Nagle matematyka przestaje się zgadzać" – ocenił cytowany przez agencję Reutera ekonomista Roger Lopez.
Media sugerują, że wyborcy chcieli "ukarać" lewicę podczas głosowania. Jak podaje BBC, kandydaci z obozów lewicowych w wyborach spotykali się z nieprzychylnymi reakcjami obywateli. Między innymi Andrónico Rodrígueza został obrzucony kamieniami, a Eduardo del Castillo wygwizdany, gdy opuszczał lokal wyborczy.
Wybory prezydenckie w Boliwii
69-letni były prezydent Evo Morales, który nie mógł już kandydować po sprawowaniu urzędu przez trzy kadencje, wezwał do bojkotu głosowania. 65-letni Morales, były plantator koki, rządził krajem w latach 2006-2019. Jak podkreślają analitycy, jego wpływy jednak słabną. Prokuratura zarzuca mu, że utrzymywał relacje seksualne z niepełnoletnią dziewczyną, która w 2016 roku, wówczas jako 15-latka, miała zajść z nim w ciążę.
Władze poinformowały, że pomimo obaw o możliwe zakłócenia głosowania ze strony zwolenników Moralesa, międzynarodowi obserwatorzy stwierdzili, że głosowanie odbyło się bez większych problemów. "Wybory przebiegły normalnie" – oświadczył w poście na X szef misji wyborczej Organizacji Państw Amerykańskich w Boliwii Juan Fernando Cristo. Doszło jedynie do kilku drobnych incydentów w regionie Cochabamba, stanowiącym tradycyjną bazę polityczną Moralesa.
Autorka/Autor: zeb//mm
Źródło: PAP, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shanti Hesse / Shutterstock.com