Na Białorusi od 9 sierpnia trwają akcje protestacyjne, których uczestnicy domagają się odejścia Alaksandra Łukaszenki i rozpisania nowych, uczciwych wyborów.
Ponad 1100 zatrzymanych, wśród nich dziennikarze
W niedzielę protesty odbyły się pod hasłem "Wychodzę". To odniesienie do ostatnich słów, jakie napisał na czacie Raman Bandarenka, pobity na śmierć 31-latek. W wielu miastach tworzone są miejsca upamiętniające mężczyznę, na które ludzie przynoszą znicze i kwiaty.
Znaczna większość osób została zatrzymana w Mińsku, ale zatrzymania przeprowadzono też w innych miastach, między innymi w Bobrujsku, Nowogródku, Witebsku, Homlu, Swietłahorsku, Grodnie, Mołodecznie.
Niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ) podało, że zatrzymano tego dnia 21 dziennikarzy: w Mińsku, Witebsku, Grodnie, Pińsku. Część z nich została już zwolniona.
Portal Nasza Niwa przekazał, że wśród zatrzymanych są dwie dziennikarki pracujące dla Biełsatu: Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa, które prowadziły relację z Placu Przemian, gdzie w środę wieczorem zamaskowani mężczyźni pobili Bandarenkę.
"Przemoc OMON-u i milicji sięgnęła granic"
Zgromadzonych na tym placu zatrzymano, niektórych przy użyciu brutalnej siły. Plakaty i kwiaty usunięto z miejsca pamięci. Portal TUT.by poinformował o przeszukaniach w pobliskich budynkach. W mediach pojawiło się też nagranie, na którym widać, jak funkcjonariusze biją ludzi i dokonują zatrzymań przy sklepowych kasach.
Media poinformowały o użyciu przez milicję gazu łzawiącego, granatów hukowych i broni gładkolufowej wobec demonstrujących. Rzeczniczka MSW Wolha Czemadanawa potwierdziła wykorzystanie środków specjalnych.
Opozycyjna Rada Koordynacyjna odniosła się w Telegramie do niedzielnych wydarzeń. "Przemoc OMON-u i milicji dzisiaj sięgnęła granic. Ludzie, którzy powinni nas ochraniać, wdzierają się na klatki schodowe, do sklepów, aptek" - napisała. Próbują zakazać nam wspominać zmarłych, a przemoc to jedyna broń, która im została wobec naszych kwiatów" - dodała.
"Władze przygotowywały się do tego, że będzie ostra akcja, masowe wsadzanie"
Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz związku Polaków na Białorusi, mówił w TVN24, że w niedzielę padł "smutny rekord - największa liczba zatrzymanych".
- Dzień wcześniej białoruskie resorty siłowe wywoziły więźniów, którzy byli przetrzymywani w aresztach do innych miast, zwalniając miejsca dla nowych aresztowanych - przekazał dziennikarz. - Władze przygotowywały się do tego, że będzie ostra akcja, masowe wsadzanie - dodał.
Autorka/Autor: ads//now, mtom
Źródło: PAP