Władze Białorusi uznały osoby "zrzeszone poprzez zasoby internetowe telewizji Biełsat" za formację ekstremistyczną. Dyrektorka stacji Agnieszka Romaszewska w rozmowie z TVN24 przyznała, że "przy obecnym stanie działania prawa na Białorusi" nie jest jasne, o jakie osoby chodzi we wprowadzonych przez reżim przepisach. - Prawdopodobnie chodzi o osoby, które subskrybują kanały Biełsatu - powiedziała.
Resort spraw wewnętrznych Białorusi uznał osoby "zrzeszone poprzez zasoby internetowe telewizji Biełsat" za formację ekstremistyczną. Wcześniej władze ostrzegały, że uczestnicy opozycyjnych kanałów i czatów w sieciach społecznościowych mogą być pociągnięci do odpowiedzialności karnej za "udział w formacji ekstremistycznej".
Do sprawy w rozmowie z TVN24 odniosła się dyrektorka telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska.
"Dowód na desperację władz białoruskich"
Pytana o to, jak należy rozumieć sformułowanie "osoby zrzeszone poprzez zasoby internetowe telewizji Biełsat", Romaszewska wyjaśniła, że "problem polega na tym, że nikt nie wie, co to znaczy". - Konsultowaliśmy się z prawnikami, ale przy obecnym stanie działania prawa na Białorusi nie jesteśmy w stanie do końca powiedzieć, o co chodzi – powiedziała.
Zaznaczyła, że "prawdopodobnie chodzi o osoby, które subskrybują kanały Biełsatu". - W tej sytuacji prawdopodobnie chodzi o te osoby, które odważają się subskrybować czy lajkować [treści Biełsatu - red.] – dodała.
- Moim zdaniem jest to dowód na desperację władz białoruskich, dlatego że za pomocą represjonowania dziennikarzy się nie da tego zdusić, bo zawsze skądś te informacje bierzemy, no to może trzeba zastraszyć naszych widzów, bo było jasne, że my tę informację bierzemy w ogromnej części od widzów i to rzeczywiście tak jest - przyznała.
Użytkownicy Biełsat zagrożeni? "Tego się bardzo obawiamy"
Agnieszka Romaszewska wyjaśniła, że Biełsat jest platformą multimedialną, obecną zarówno jako kanał w otwartym dostępie satelitarnym, w aplikacjach na telewizorach i smartfonach, a także działającą w największych portalach społecznościowych. - To wszystko w zasadzie zostało uznane za organizację ekstremistyczną – powiedziała.
Na uwagę, że w związku z decyzją reżimu w Mińsku konsekwencje prawne mogą dotknąć użytkowników, dyrektorka Biełsatu przyznała, że "tego się bardzo obawiamy". - Były przypadki, gdy naszych widzów i odbiorców sadzano do aresztu administracyjnego na ileś tam dni za podawanie dalej jakichś linków Biełsatu. Tego się rzeczywiście boimy, ale mamy bardzo podnoszącą na duchu sytuację, bo daliśmy ostrzeżenie naszym widzom, żeby nie podawali prawdziwych nazwisk, żeby łączyli się z naszą stroną przez VPN i okazało się, że ludzie pisali: "a ja mam to gdzieś" – mówiła.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24