Dziennikarze niezależnego portalu TUT.by skontaktowali się z rodziną aktywisty Sciapana Łatypaua. Przekazali, że została do niego dopuszczona adwokatka. - Jego stan zdrowia jest zadowalający. Trzyma się. Martwi się o swoich bliskich - poinformował portal. Dziennikarze nie sprecyzowali, kiedy prawniczka odwiedziła opozycjonistę. Zdecydował się on na desperacki krok 1 czerwca, podczas pierwszego dnia procesu. Wcześniej usłyszał zarzuty organizacji działań poważnie naruszających porządek publiczny, stawianie oporu funkcjonariuszowi i oszustwo.
Dramat na sali sądowej
Według obecnych na sali sądowej, cytowanych przez obrońców praw człowieka, opozycjonista zeznał, że funkcjonariusze wydziału do spraw walki z przestępczością mu grozili. Mieli ostrzec, że jeśli nie przyzna się do winy, sprawy karne zostaną wytoczone jego bliskim. Później wszedł na ławkę i próbował wbić sobie długopis w szyję. Strażnicy nie mogli otworzyć od razu klatki, w której przebywał oskarżony, bo nie mieli kluczy. Działacz stracił przytomność.
CZYTAJ: Zanim targnął się na życie na sali sądowej, mówił o torturach. Czym jest "press chata"?
Łatypau został odwieziony do szpitala, gdzie przeszedł operację. Później resort zdrowia w Mińsku przekazał, że "stan pacjenta jest stabilny i nie ma sytuacji zagrażających życiu". Serwis Biełyje Chałaty (Białe Fartuchy), prowadzony w kanale Telegram przez białoruskich medyków informował, że nie doszło do uszkodzenia ważnych życiowo organów.
TUT.by podał w piątek, że Łatypau po wypisaniu ze szpitala został przewieziony do aresztu śledczego przy ul. Wołodarskiego w Mińsku. Proces w jego sprawie zostanie wznowiony 10 czerwca.
Człowiek z placu Przemian
Łatypau to mieszkaniec budynku położonego przy słynnym placu Przemian w Mińsku – podwórku, które stało się jednym ze spontanicznych centrów białoruskich protestów. W listopadzie zeszłego roku został tam brutalnie pobity 31-letni Raman Bandarenka, który interweniował, gdy funkcjonariusze w cywilu zdejmowali z ogrodzenia biało-czerwono-białe wstążki – symbole opozycyjnych protestów. Bandarenka zmarł w szpitalu. Na placu Przemian Białorusini utworzyli symboliczne miejsce pamięci, gdzie odbywały się antyrządowe wiece.
Powyborcze protesty
Represje wobec białoruskich aktywistów i działaczy opozycji nasiliły się w związku z antyrządowymi protestami, które wybuchły po sierpniowych wyborach prezydenckich. Według oficjalnych wyników ich zwycięzcą został ubiegający się o piątą reelekcję Łukaszenka (80 procent głosów). Jego rywalka, kandydatka opozycji Swiatłanę Cichanouską, ciesząca się dużym poparciem społecznym, miała otrzymać zaledwie 10 procent głosów.
Autorka/Autor: tas//rzw
Źródło: TUT.by, tvn24.pl, PAP