Na początku marca doszło do bardzo poważnego incydentu niedaleko lotniska w Kopenhadze. Wznoszący się po starcie Boeing 737 z 132 osobami na pokładzie musiał gwałtownie manewrować, by uniknąć zderzenia z rosyjskim samolotem zwiadowczym Ił-20. Według szwedzkich mediów, maszyny minęły się w odległości 90 metrów, co jak na lotnictwo jest bardzo, ale to bardzo blisko.
O incydencie poinformowały w czwartek szwedzkie gazety. Swoje informacje opierały o raport ze wstępnego dochodzenia szwedzkich władz lotniczych, których przedstawiciele potwierdzili autentyczność informacji. Podobnie uczynili Duńczycy. Służby obu państw nie będą jednak prowadzić dokładniejszych dochodzeń, czy szukać winnych. Do incydentu doszło bowiem w przestrzeni międzynarodowej.
Bardzo bliskie spotkanie
Ryzyko tragicznego wypadku miało być duże. Wyładowany pasażerami boeing linii SAS wznosił się po starcie z lotniska w Kopenhadze. Leciał na południe i był już poza granicami przestrzeni powietrznej Danii. Rosyjski samolot zwiadu elektronicznego Ił-20 przemieszczał się natomiast wzdłuż granicy Szwecji i Danii, zbierając dane wywiadowcze na temat systemów łączności czy radarów.
Rosyjski szpieg pozostawał "niewidzialny" dla cywilnej kontroli przestrzeni powietrznej. Maszyny wojskowe nie mają bowiem na pokładach odpowiednich transponderów, które są niezbędne do prawidłowego działania tak zwanych radarów wtórnych wykorzystywanych przez cywilną kontrolę lotów.
Rosjan wykrył jednak szwedzki radar wojskowy. Informacja o intruzie miała zostać przekazana Duńczykom, którzy poinstruowali załogę boeinga, aby wypatrywała niezidentyfikowanej maszyny. Pomimo ostrzeżenia, piloci samolotu pasażerskiego mieli dostrzec Ił-20 w ostatniej chwili. Wykonali gwałtowny unik, mijając Rosjan w odległości około 90 metrów.
Rzadka wizyta
W lotnictwie cywilnym zbliżenie się dwóch samolotów na taki dystans jest traktowane jako bardzo poważny incydent. Przy prędkościach rzędu kilkuset kilometrów na godzinę pokonanie takiego dystansu to kwestia chwili. Jens Olsson z szwedzkiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych określił to jako "nieprzyjemne doświadczenie", a 90 metrów określił jako "bardzo blisko. Nie chciał spekulować na temat prawdopodobieństwa kolizji.
Pułkownik Stephan Persson Tyrling, szef sekcji lotnictwa na szwedzkim Narodowym Uniwersytecie Obrony, stwierdził jednak, że tego rodzaju incydent należy określić jako "bardzo poważny". Dodał przy tym, że obecność rosyjskiej maszyny tak daleko nad zachodnim Bałtykiem to rzadkość. W okresie zimnej wojny miały się zapuszczać najdalej na południe od Bornholmu.
Autor: mk\mtom / Źródło: thelocal.se
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Kirill Naumenko