Bangkok domaga się dymisji królewskiwego doradcy


Pięć tysięcy Tajlandczyków starło się policją w trakcie demonstracji, podczas której domagali się dymisji królewskiego doradcy. Manifestanci obarczają go winą za odegranie decydującej roli w zeszłorocznym puczu wojskowym.

Przed domem Prema Tinsulanondy demonstrantów przywitały oddziały specjalne policji, które próbowały rozpędzić tłum. Manifestanci odpowiedzieli kamieniami, butelkami z wodą i wszystkim innym, co było pod ręką. Po obu stronach rany odniosło około 40 osób.

Opozycja oskarża Tinsulanodę, doradcę króla Aduladeja, o to, że to właśnie on był "mózgiem puczu" z października 2006 roku. Wojsko obaliło wtedy lubianego przez lud, populistycznego premiera Thaksina Shinawatrę. Przeciwnicy polityczni wspierani przez wojsko oskarżali z kolei premiera o korupcję i autokratyczny styl rządów.

Szybki i bezkrwawy przewrót nie od razu spotkał się z protestem zwolenników Shinawatry, gdyż wojskowi obiecali przeprowadzenia rychłych wyborów. Nie doszło do nich do tej pory, co stało się główną przyczyną wystąpień opozycji.

Źródło: Reuters, TVN24