Ukraiński portal The Village opublikował rozmowę z małżonką żołnierza Pułku Azow, Anną, która z półtorarocznym dzieckiem przeżyła 65 dni w bunkrach Azowstalu w Mariupolu. Opowiadała, że "kwestia żywności była naprawdę dotkliwa". - Dzieci w wieku od 3 do 5 lat były ciągle głodne, ich zabawy kręciły się wyłącznie wokół tematu jedzenia - dodała.
Anna, z którą rozmawiał portal The Village, przeszła rosyjską selekcję ewakuowanych z Azowstalu osób i znajduje się obecnie w miejscu kontrolowanym przez ukraiński rząd. Jej mąż trafił do rosyjskiej niewoli.
Anna o ukrywaniu się w Azowstalu: z dzieckiem wychodziłam na około pięć minut dziennie
Wspominając pierwsze dni rosyjskiej inwazji, powiedziała, że udając się do schronu w Azowstalu, wzięła jedynie "dokumenty, koc, jedzenie na kilka dni, pieluchy i odżywkę dla niemowląt, bo czuła, że przez stres traci pokarm w piersiach". - To oczywiście nie wystarczyło - dodała.
Anna przyznała, że "kwestia żywności była naprawdę dotkliwa - ludzi przybywało, a jedzenia ubywało". - Nasz synek miał "szczęście" - jest mały, więc nie potrzebuje dużo jedzenia - powiedziała. - Inne dzieci w wieku od 3 do 5 lat były ciągle głodne, ich zabawy kręciły się wyłącznie wokół tematu jedzenia - dodała.
Wyjaśniła, że pierwszy schron, w którym się ukryła, nie miał odpowiedniej liczby miejsc do spania, a jedynie ławki do siedzenia. - Spędziliśmy tak tydzień, prawie bez jedzenia. Zaczął się ostrzał, dlatego wychodzenie było bardzo niebezpieczne, z dzieckiem wychodziłam na około pięć minut dziennie, żeby się rozprostować i pooddychać świeżym powietrzem - nawet w więzieniu wychodzi się na dłużej - powiedziała.
Ciągły ostrzał, bolesny sen i brak prądu
W drugim miejscu, w którym spędziła 58 dni, schroniło się 75 osób, w tym 17 dzieci. - Byliśmy ciągle ostrzeliwani, nawet pociskami przeciwpancernymi. Schron drżał, tynk leciał nam na głowy, generator został zniszczony przez falę uderzeniową i przestał działać. Czasami pół godziny zajmowało mi podgrzanie w metalowym kubku nad świeczką wody dla dziecka - powiedziała kobieta.
- Spaliśmy na łóżkach z drewnianych palet, bardzo twardych; sen był bolesny i nabawiliśmy się wielu siniaków - baliśmy się, że wezmą nas przez nie za wojskowych - przyznała Anna. Dodała, że wśród przebywających w schronie osób były takie, które z preparatów antyseptycznych zgromadzonych ze względu na pandemię COVID-19 odzyskiwały alkohol, by "zrównoważyć swój stan emocjonalny".
Wspominając obóz filtracyjny, przez który musiała przejść podczas ewakuacji, powiedziała, że "wszystkich podzielono według płci". - Zabrano nas do namiotu, gdzie w obecności kobiet z rosyjskiej armii musiałyśmy się całkowicie rozebrać. Wybadano nas bardzo dokładnie, nie pozostawiając miejsc intymnych - zrobiły to w jednej tylko parze rękawiczek - relacjonowała kobieta.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Dmytro Kozacki