W Belgii doszło do awarii elektrowni atomowej, którą mógł spowodować sabotaż - ujawniła w piątek miejscowa prokuratura, a za nią belgijskie media. Jak wynika z dotychczasowych badań śledczych, wyciek oleju w jednej z części obiektu mógł zostać spowodowany jedyne przez działanie człowieka.
Elektrownia atomowa Doel 4 to jedna z dwóch w kraju, położona we wschodniej Flandrii, ok. 20 km od otwartych wód Morza Północnego.
Sabotaż w elektrowni?
Belgijska prokuratura i policja poinformowały w piątek, że wyłączenie zasilania w elektrowni i zakończenie jej prac na pewien czas, jakie miało miejsce we wtorek okazało się być bardziej skomplikowane, niż sądzono.
W wyniku śledztwa prowadzonego zarówno przez organy państwa, a także Federalną Agencję Kontroli Nuklearnej (FANC) oraz operatora elektrowni, firmę Electrabel, każda ze stron doszła do tego samego, jednego wniosku: to działanie człowieka doprowadziło do awarii.
Do wycieku oleju doszło bowiem w części kompleksu, w której wszystkie zadania wykonuje się ręcznie, bez udziału maszyn. Okazało się, że jedna z przekładni zmieniła swoje położenie, doprowadzając - wobec niezauważenia tego faktu przez długi (nie wiadomo jak długi) czas - do awarii.
Prokuratura "nie wyklucza żadnej wersji" wydarzeń, ale cytowany przez belgijskie media szef FANC Jan Bens stwierdził, że "tylko wysoko przeszkolony pracownik" mógł dokonać podobnej rzeczy, ingerencja z zewnątrz wydaje się więc niemożliwa.
Wejście kogoś niepowołanego na teren elektrowni jest prawie niemożliwe, ponieważ także między jej poszczególnymi częściami obowiązują szczegółowe kontrole, a pracownicy mają bardzo różne przepustki, pozwalające im na funkcjonowanie tylko w wydzielonych partiach Doel 4.
Policja przesłuchała do tej pory kilkaset osób i bada zdjęcia z kilkuset kamer zainstalowanych w ośrodku. Na razie nie przyniosło to efektu.
Autor: adso//gak / Źródło: lesoir.be, levif.be
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org cc BY 3.0