24-letnia Aliza Samuel po blisko miesiącu wróciła na miejsce festiwalu, który stał się 7 października jednym z celów ataku Hamasu. Z terenu wydarzenia zabrano wtedy kilkaset ciał ofiar. Opowiedziała o bestialstwie terrorystów oraz o tym, jak ukrywała się, by przeżyć. - Każdy, kto przeżył ten dzień, musi opowiedzieć swoją historię. Nieważne, jak bardzo jest bolesna - mówiła.
7 października nad ranem Hamas zaatakował Izrael. Bojownicy przedarli się do tego kraju lądem, od strony morza i z powietrza, wystrzelili też tysiące pocisków. Ataki dotknęły wiele miejsc. Jednym z pierwszych była plenerowa impreza odbywająca się tej nocy w ramach Nova Festival na wiejskich terenach rolnych, około trzech kilometrów od granicy Izraela ze Strefą Gazy. Z terenu, na którym odbywał się festiwal, zabrano później co najmniej 260 ciał ofiar ataku.
Czytaj więcej: Przyjechali się bawić, walczyli o życie. "Byli wszędzie, chodzili i strzelali. Wokół umierali ludzie
Wydarzenie miało być muzyczno-taneczną imprezą z okazji żydowskiego święta Sukkot.
"Świat musi wiedzieć, co tu się wydarzyło"
Jedną z osób, które przeżyły atak, jest 24-letnia Aliza Samuel. Wraz z reporterem CNN wróciła na miejsce, gdzie miesiąc wcześniej jej przyjaciele byli brutalnie mordowani przez terrorystów z Hamasu. Napotykała leżące na ziemi opaski, które mieli na sobie uczestnicy wydarzenia.
Pokazała zarośla, w których ukrywała się wraz z przyjaciółką przez ponad trzy godziny. - Tutaj ukrywałyśmy się w krzakach przez kilka godzin. Widziałam to wszystko, ludzi ustawianych w rzędzie, zabijanych jeden po drugim. Moi przyjaciele stali jeden za drugim, a moja przyjaciółka błagała o darowanie życia. Miała 20 lat i błagała o życie. Prosiła, żeby jej nie zabijali. Nic ich to nie obchodziło. Śmiali się - opowiadała.
Mimo strachu musiały zachować ciszę. - Musiałam podczołgać się do mojej przyjaciółki i zakryć jej ręką usta. Nie mogłam pozwolić, żeby hałasowała, bo to oznaczałoby dla nas śmierć albo niewolę - mówiła. W tym czasie bojownicy Hamasu mordowali uczestników festiwalu. - Pytali dowódcę, których jeńców zabić, których nie. On decydował, oni strzelali im w głowy - dodała.
Kiedy 24-latka wraz z reporterem CNN chcieli wyruszyć dalej, usłyszeli syreny alarmowe, które zawyły również 7 października, kiedy tuż po nich na miejscu festiwalu pojawili się terroryści z Hamasu. Aliza ze strachu zaczęła się trząść.
- Każdy, kto przeżył ten dzień, musi opowiedzieć swoją historię. Nieważne, jak bardzo jest bolesna. Świat musi wiedzieć, co tu się wydarzyło - stwierdziła.
Źródło: TVN24