Ośmiolatka nocowała u koleżanki, gdy Hamas zaatakował jej kibuc. Ojciec dziewczynki o jej śmierci dowiedział się dopiero po kilku dniach. Inna mieszkanka położonej przy Strefie Gazy osady do końca korespondowała na WhatsAppie ze swoimi rodzicami, których terroryści zabili w ich własnym domu. CNN opisuje przerażające relacje z kibucu Be’eri, jednego z pierwszych miejsc dotkniętych przez sobotni atak na Izrael.
"Ludzie z Be'eri czasami mówili, że ich kibuc leży tak blisko Strefy Gazy, bo w przeciwnym wypadku byłby po prostu zbyt idealny" - tak swój reportaż rozpoczyna CNN. Myśl tę rozwija cytowany przez portal Lotan Pinyan, jeden z mieszkańców zaatakowanej przez Hamas osady. - To był żart, coś, co mówiliśmy, ponieważ w Be'eri jest tak pięknie. To miejsce, w którym chciałbyś, żeby twoje dzieci dorastały. Zachody słońca są piękne, pola zielone, mamy tu wszystko, czego oczekujesz od idealnego miejsca na wakacje - wyjaśnił Pinyan.
W sobotni poranek wszystko zaczęło się od dźwięku syren. Około godz. 6:30 obudziły liczącą ok. 1100 osób społeczność położonego kilkaset metrów od granicy Strefy Gazy kibucu. Do tego dźwięku mieszkańcy osady są przyzwyczajeni, bo dość regularnie staje się celem ataków rakietowych Hamasu. Jak podkreśla CNN, zazwyczaj zagrożenie neutralizuje izraelski system obrony antyrakietowej. Syreny włączane są jednak często.
- Ale tym razem dźwięki nie były normalne. Jesteśmy przyzwyczajeni do bombardowań. Wiemy, że brzmią one tak: "tat-tat-tat". Ale tym razem było inaczej. Dźwięk nie zatrzymywał się. "Tat-tat-tat-tat-tat-tat-tat-tat" - powiedziała amerykańskiemu portalowi żona Lotana, Michal Pinyan. Dodała, że 45 minut później wraz z mężem zaczęli otrzymywać wiadomości o tym, że w kibucu są terroryści.
Atak na kibuc Be'eri. Zapis ostatniej rozmowy
CNN opublikowało zapis rozmowy Lotana, Michal, jej rodziców Amira i Mati Weiss, jej braci i ich partnerek na rodzinnej grupie na WhatsAppie:
"9:25, Mati: strzały na balkonie
9:26, Ran: tutaj też słychać strzały za oknem schronu
9:30, Mati: słyszę rozmowy po arabsku przed domem
9:31, Dalit: słychać też oddział obronny?
9:43, Amir: tata jest ranny, są w domu
9:43, Ran: co masz na myśli?
9:44, Dalit: weszli do środka
9:44, Lotan: co? mów do nas
9:47, Ran: Limor rozmawiał z Racheli, wysyłamy wam coś
9:49, Michal: mamo, nie przestawaj pisać
9:52, Eddie: kiedy?
9:57, Limor: kiedy? co się z wami dzieje?
10:01, Michal: mamo
10:01, Michal: odpowiedz
10:03, Mati: uratujcie nas
10:04, Mati: uratujcie nas
10:00, Michal: jesteście w schronie?
10:04, Mati: tata został postrzelony, rzucają granatami
10:04, Mati: wysadzili pokój bezpieczeństwa
10:04, Michal: wewnątrz domu?
10:04, Mati: tak”
Potem nastała cisza. - Wiedzieliśmy, że prawdopodobnie są martwi. Ale istniała jeszcze niewielka nadzieja, że może zostali porwani - podkreśliła Michal. Kilka godzin później potwierdziły się jej najgorsze obawy. Amir i Mati Weiss zostali zastrzeleni. Ich ciała zostały rozpoznane przez znajomych, jednak Michal i tak została poproszona o przesłanie DNA do oficjalnej identyfikacji. Ta, jak zaznaczyła kobieta, może trochę potrwać.
Poszła na noc do koleżanki, nie przeżyła
W artykule CNN znajdujemy jeszcze jedną tragiczną historię. Opowiedział ją Tom Hand, ojciec 8-letniej Emily. Kilka lat temu żona mężczyzny zmarła na raka, od tamtej pory samotnie wychowywał córkę. W piątek wieczorem Emily poszła do koleżanki. Umówiła się z tatą, że będzie tam spała. - To była ich dziewczęca noc - powiedział cytowany przez CNN Tom. Wyjaśnił, że kiedy ok. godz. 6:30 usłyszał syreny, nie był specjalnie zmartwiony. Podobnie jak Pinyanowie, podkreślił, że w przygranicznym kibucu taki dźwięk nie jest niczym niezwykłym.
Emily spała w domu rodziców koleżanki, jej tata był przekonany, że obie dziewczynki są bezpieczne. - Do czasu, gdy rozległy się strzały - zaznaczył. - Wtedy było już za późno. Gdybym wiedział… Może mógłbym pobiec tam, wziąć ją, jej koleżankę, mamę tej koleżanki, zaprowadzić je do mnie. Ale zanim zdałem sobie sprawę, że coś się dzieje, było już za późno - dodał.
Po tym, jak izraelskie wojsko oczyściło kibuc z terrorystów, Tom, podobnie jak wielu innych mieszkańców Be'eri, został ewakuowany do hotelu położonego nad Morzem Martwym. Przez kilka dni nie miał żadnych wieści na temat swojej córki. W końcu poinformowano go, że Emily nie przeżyła. - Przyszło do mnie dwoje ludzi z kibucu oraz zespół lekarzy, psychiatrów i pracowników socjalnych, żeby mi o tym powiedzieć. Delikatnie, ale jednocześnie szybko, bo musieli zająć się wieloma osobami - wyjaśnił Tom.
- Wiem, że nie była sama, nie została wywieziona do Gazy, nie była popychana, wsadzona do pokoju z Bóg wie iloma osobami, bojąc się każdej nadchodzącej minut, być może przez lata. Śmierć była w tej sytuacji błogosławieństwem - dodał mężczyzna.
Kibuc Be'eri. Hamas zabił ponad 120 osób
Jak podaje CNN, w ataku Hamasu zginęło ponad 120 mieszkańców kibucu Be'eri. Terroryści porwali też członków jego społeczności. Wiele domów zostało splądrowanych i spalonych. BBC podaje, że osada przez 17 godzin znajdowała się pod kontrolą terrorystów. Rodzina Pinyan ukrywała się w domowym schronie aż 20 godzin.
Michal Pinyan zaznaczyła w rozmowie z portalem, że mieszkańcy Strefy Gazy w Be’eri uważani byli nie za wrogów, a za sąsiadów. - Ludzie z Gazy pracowali w kibucu i byli członkami naszej społeczności, przyprowadzali swoje dzieci do tutejszego przedszkola. Kiedy już nie mogli przychodzić do pracy, zaczęliśmy zbierać pieniądze i stworzyliśmy fundusz, dzięki któremu żyli - powiedziała kobieta. Zapewniła, że jest zdeterminowana, by dalej przesyłać pieniądze Palestyńczykom. Wraz z mężem zamierza wrócić za jakiś czas do Be'eri i pomóc w odbudowie kibucu. Dopiero później zastanowią się, czy są w stanie dalej tam mieszkać.
ZOBACZ TEŻ: Choć nazwali się "ruchem oporu", trafili na listy terrorystów. Co trzeba wiedzieć o Hamasie
Źródło: CNN, BBC