Amerykańskie naloty na bazy wojskowe mogą spowodować masowe ofiary wśród przeciwników reżimu - twierdzi syryjska opozycja. W wielu kompleksach wojskowych mają być trzymani sunniccy poborowi, którzy wcześniej masowo dezerterowali. Cenne uzbrojenie i wierni żołnierze są natomiast ewakuowani. Reżim zapewnia, że jest gotowy na atak i na niego "odpowie".
Syryjska opozycja twierdzi, iż już od kilku dni obserwuje intensywne ruchy wojska wokół baz. Ma to być reakcja na bardzo realną groźbę amerykańskiej interwencji, która najprawdopodobniej przyjmie formę uderzeń rakietowych i lotniczych na miejsca związane z reżimem, siłami zbrojnymi oraz bronią chemiczną.
Ukryci wśród cywilów?
Najwięcej doniesień o przemieszczeniach wojska i wyposażenia pochodzi z Damaszku i okolic, gdzie reżim skoncentrował swoje najlepsze siły i gdzie działa silna siatka bojówek i szpiegów opozycji, korzystająca z poparcia dużej populacji sunnitów (najliczniejszy nurt islamu), wrogich Baszarowi el-Asadowi - alawicie (islamska sekta, z której wywodzi się cała wierchuszka reżimu). Rebelianci twierdzą, iż w ciągu kilku ostatnich dni szereg kluczowych budynków w Damaszku, takich jak Sztab Generalny, siedziby wywiadu i kontrwywiadu, główne placówki łączności i dowodzenia, zostały ewakuowane. Rzekomo wynoszono z nich wyposażenie i dokumenty. Ewakuowani mieli rozlokować się wśród ludności cywilnej, w blokach i szkołach. Jedna z rozmówczyń agencji Reutera, mieszkająca w dzielnicy Damaszku Kfar Souseh, powiedziała, iż do pomieszczeń na parterze jej bloku wprowadziło się kilkudziesięciu uzbrojonych mężczyzn z jakimś wojskowym sprzętem. Opozycyjny aktywista Moaz al-Shami zbiera natomiast informacje o szkołach w Damaszku, do których miało się "wprowadzić" wojsko i bojówki wierne reżimowi. Według niego, prawie wszystkie placówki edukacyjne w ufortyfikowanym centrum stolicy stały się domem dla dowództw wojsk i służb wywiadowczych.
Ucierpią wrogowie reżimu?
Rebelianci ostrzegają też przed skutkami ataków na wojskowe bazy i koszary. W większości mają tam być pod strażą trzymani żołnierze "niepewni", czyli głównie sunnici, którzy zostali powołani do wojska niedługo przed wybuchem wojny domowej. Ponieważ dziesiątki tysięcy ich kolegów zdezerterowało z jednostek liniowych, pozostałych zamknięto i bezterminowo wydłużono im służbę. Tym sposobem "element niepewny" po wojskowym przeszkoleniu nie zasilił szeregów opozycji. Opozycjoniści twierdzą, że większość poborowych jest faktycznie "uwięziona". Odebrano im broń, dostali mało znaczące zadania porządkowe i pozostają pod strażą. Mogą więc zginąć, kiedy na koszary i bazy spadną amerykańskie rakiety, pomimo tego, że z gruntu są wrogami Asada. Cenne uzbrojenie i wierni żołnierze mają być natomiast ewakuowani na nowe stanowiska. Rebelianci twierdzą, że zaobserwowali między innymi ruch w bazie 155 brygady rakietowej, która jest rozlokowana w zachodnich przedmieściach Damaszku. Miało z niej wyjechać ponad 20 wyrzutni rakiet SCUD, szereg transporterów z zapasowymi rakietami i pojazdów zabezpieczenia. To najcenniejsze uzbrojenie Asada, bowiem daje mu możliwość odwetu. Ukryte w terenie wyrzutnie SCUD-ów są trudne do zlokalizowania. Podczas operacji "Pustynna Burza" Amerykanie nie mogli zlikwidować tych należących do Saddama Husajna, rozlokowanych na pustyniach Iraku.
Oczekiwanie na moment
Nie wiadomo kiedy może dojść do amerykańskiego ataku. Barack Obama zapewniał w piątek, że nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. Zadecydowanie o konkretnej dacie ataku pozostanie prawdopodobnie w gestii wojskowych. Doświadczenie uczy, iż Amerykanie przeprowadzają tego rodzaju ataki w nocy lub nad ranem, ponieważ im ciemność nie przeszkadza, a mniej zaawansowanym technicznie wrogom owszem. Zgodnie ze słowami amerykańskich urzędników, ogólnie celem ataku ma być reżim i wojsko. Ma to być kara za użycie broni chemicznej na cywilach. Podstawowym zadaniem nalotów będzie uniemożliwienie przeprowadzenia kolejnych ataków bronią masowego rażenia w przyszłości. Celami staną się więc najpewniej jednostki chemiczne i rakietowe.
Syryjski reżim zapewnia, że jest przygotowany na atak. - Spodziewamy się agresji w każdej chwili i jesteśmy gotowi odpowiedzieć na nią również w każdej chwili - powiedział agencji AFP wysoki rangą przedstawiciel syryjskich służb bezpieczeństwa. - Będziemy bronić naszego narodu i naszej ojczyzny z całej mocy - dodał.
Autor: mk / Źródło: Reuters, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Digital Globe