Armia grozi rządowi. Premier: Nie ustąpię

Aktualizacja:
Protestujący po starciu ze zwolennikami rządu przy lotnisku Suvarnabhumi
Protestujący po starciu ze zwolennikami rządu przy lotnisku Suvarnabhumi
Generał apeluje do premiera: - Odejdź! (APTN, PAP/EPA)
Protestujący po starciu ze zwolennikami rządu przy lotnisku SuvarnabhumiGenerał apeluje do premiera: - Odejdź! (APTN, PAP/EPA)

- Nie ustąpię - odpowiada premier Tajlandii Somchai Wongsawat na wezwanie szefa tajlandzkiej armii, gen. Anuponga Paochinda. Generał wezwał rząd w Bangkoku do rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów. Miałoby to rozwiązać nasilające się antyrządowe demonstracje.

Generał podkreślił, że wojsko "nie wywiera presji" na władze, po czym dodał, iż "rząd powinien dać społeczeństwu szansę zdecydowania w przedterminowych wyborach". Powiedział, że "sugestia" przedterminowych wyborów pojawiła się podczas zwołanego w środę w trybie pilnym spotkania członków rządu, naukowców, ekonomistów i przedstawicieli sił bezpieczeństwa.

Anupong Paochinda zapewniał na konferencji prasowej, że nie będzie wojskowego zamachu stanu. - Gdyby zamach mógł położyć kres wszystkim tym kłopotom, zrobiłbym to - przyznał jednak.

Wojskowy wezwał też przeciwników rządu do opuszczenia lotniska Suvarnabhumi w Bangkoku, które okupują od wtorku wieczorem, i do zaprzestania antyrządowej kampanii. Przywódca opozycji Sondhi Limthongul, odrzucił propozycję negocjacji.

Premier nie ustąpi

Apel generała odrzucił też premier. W emitowanym w telewizji przemówieniu do narodu Somchai Wongsawat stanowczo dał do zrozumienia, że nie pozwoli na to, by protestujący obalili jego demokratycznie wybrany rząd. - Moje stanowisko nie jest ważne, lecz ważne są demokratyczne wartości - zastrzegł.

Tajemnicze wybuchy

W Tajlandii cały czas trwa wielkie zamieszanie. Po zajęciu parlamentu i budynku rządowego opozycja zamknęła porty lotnicze. Na lotniskach pod Bangkokiem panuje chaos. Doszło do dwóch wybuchów, w których rannych zostało kilkanaście osób.

Ładunki wybuchowe eksplodowały na dwóch lotniskach - krajowym Don Muang i międzynarodowym Suvarnabhumi, gdzie zamaskowani członkowie opozycyjnego Ludowego Sojuszu na rzecz Demokracji (PAD) przejęli kontrolę nad lotami.

Ładunki wybuchowe eksplodowały też w tłumie zwolenników rządu, zgromadzonym na drodze prowadzącej na lotnisko.

Ewakuacja pasażerów

Tajlandzkie władze zarządziły ewakuację blisko trzech tysięcy pasażerów, koczujących na Suvarnabhumi. Tam odwołano wszystkie środowe loty. Operację rozpoczęto po południu we wtorek czasu lokalnego. Po zmęczonych pasażerów zjechały autobusy.

Przeciwko rządowi

Opozycja domaga się natychmiastowej dymisji rządu. Oskarża zaprzysiężonego 25 września premiera Somchaia o bycie marionetką w rękach poprzedniego szefa rządu, a prywatnie swojego szwagra Thaksina Shinawatry.

Sam Shinawatra został pozbawiony władzy w krwawym zamachu sprzed dwóch lat. Wrócił do Tajlandii, po tym jak obecny rząd objął władzę w grudniu 2007 roku. Jednak na miejscu nie pozostał długo. W sierpniu opuścił Tajlandię, kiedy w odniesieniu do jego osoby pojawiły się oskarżenia o korupcję. Protestujący żądają jego ekstradycji.

Zwolennicy rządu mają z kolei zorganizować wiec poparcia w środę w stolicy.

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Generał apeluje do premiera: - Odejdź! (APTN, PAP/EPA)