Nauczycielka z Wielkiej Brytanii, której historię opisuje "The Independent", miała objawy przypominające grypę. Stan 44-latki gwałtownie się pogarszał, trafiła więc do szpitala, gdzie okazało się, że to sepsa. Przez 18 dni była w śpiączce. Kobieta przeżyła, ale konieczna była amputacja obu nóg.
Pierwsze objawy choroby u 44-letniej Julianny Bransden, nauczycielki z angielskiego hrabstwa Pembrokeshire, pojawiły się w sylwestra. Wtedy kobieta była przekonana, że są zwiastunem rozwijającej się grypy. Jednak, relacjonuje "The Independent", gdy Julianna położyła się do łóżka, jej mąż stwierdził, że wygląda, jakby "spadła z klifu". Stan nauczycielki gwałtownie się pogarszał. - Mąż Julianny zadzwonił na pogotowie. Powiedzieli mu, żeby podawał jej paracetamol, ale kiedy jej stan nadal się nie polepszał, wezwał ambulans - opowiedziała cytowana przez dziennik Linda Burgess, matka 44-latki. - W podobnych okolicznościach straciłam moją przyrodnią siostrę, więc miałam świadomość, że ludzie mogą bardzo poważnie zachorować w krótkim czasie - dodała.
Zachorowała na sepsę, amputowali jej nogi
W szpitalu okazało się, że stan kobiety jest bardzo poważny. Jak wyjaśnia "The Independent", kobieta przez 18 dni była w śpiączce. Doszło u niej do wstrząsu septycznego, dwóch przypadków zatrzymania akcji serca oraz ostrej niewydolności wielonarządowej. Lekarze ustalili, że sepsa rozwinęła się u 44-latki w wyniku agresywnej postaci zapalenia płuc wywołanego przez grypę. Bransden przeżyła, jednak straciła obie nogi. - Dopiero po tym, jak się wybudziła, wyjaśniono nam, jak duża jest skala infekcji. Byliśmy zdruzgotani. Poważnie dotknięte chorobą były również jej ręce, jednak to stopy były przyczyną problemu i stwarzały zagrożenie dla wszystkich organów. Podjęliśmy więc decyzję o amputacji. Kiedy źródło infekcji zniknęło, stan (Julianny - red.) zaczął się poprawiać - powiedziała gazecie matka chorej.
Nauczycielka, będąca matką dwojga nastoletnich dzieci, nadal przebywa w szpitalu. W marcu opuściła oddział intensywnej terapii. Jej matka podkreśliła w rozmowie z "The Independent", że 44-latka mimo choroby, w wyniku której straciła obie nogi, wciąż uśmiecha się na każdym kroku. - Cały personel medyczny jest zachwycony, że pozostaje silna, odporna i akceptuje wszystko, co ją spotyka - przekazała Burgess.
Sepsa. Co to jest? Ile osób na nią umiera?
Sepsa to silne zakażenie organizmu mikroorganizmami, które - przy braku natychmiastowej interwencji medycznej - może doprowadzić do śmierci albo nieodwracalnych powikłań. Często wywołują ją meningokoki, oprócz nich mogą to być paciorkowce i pałeczki hemofilne typu B.
Z danych organizacji The UK Sepsis Trust wynika, że każdego roku sepsa zabija w Wielkiej Brytanii 44 tysiące osób. Badanie opublikowane w styczniu 2020 roku na łamach czasopisma medycznego "Lancet" wskazywało, że obecnie na świecie na sepsę corocznie zapada 48,8 miliona osób, a umiera z jej powodu aż 11 milionów. Dokładnych danych dotyczących Polski nie ma, jednak według szacunków przedstawionych na stronie rządu rocznie na sepsę zapada ok. 50 tys. Polaków, umiera nawet co drugi zakażony. Środki na walkę z sepsą zbierane były podczas tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Źródło: "The Independent", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Alexandros Michailidis / Shutterstock