28-letnia Magda jechała na szkolenie z ukochanym psem, gdy uderzyło w nią inne auto. Jej stan był poważny, jednak - jak wspominają bliscy - z każdym dniem się poprawiał. - Już "wychodziła" z wypadku, a pokonała ją sepsa - opowiada jej przyjaciel. Na zakup sprzętu do lepszej diagnostyki tego schorzenia zbiera w tym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Magda sama była zaangażowana w pracę WOŚP, przy rzeszowskim związku kynologicznym utworzyła sztab. Teraz jej przyjaciele mówią: ten Finał jest o nas, jest o Magdzie.
Od znajomego Magdy dostaję kilka jej zdjęć. Na jednym z nich dziewczyna pozuje z ukochanym psem, Freddiem. Na innym z szefem Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Jurkiem Owsiakiem. Na kolejnym ze sztabem WOŚP, który w 2018 roku z jej inicjatywy powstał przy rzeszowskim oddziale Związku Kynologicznego w Polsce. Na każdej fotografii młoda, ciemnowłosa dziewczyna uśmiecha się. - Taka właśnie była nasza Magda. Zawsze uśmiechnięta. Zarażała wszystkich dookoła swoim optymizmem i serdecznością. Zawsze było wokół niej mnóstwo ludzi - wspomina Paweł Zaręba, przyjaciel Magdy.
- Od dziecka kochała zwierzęta - opowiada Kasia, siostra zmarłej dziewczyny. - To dlatego wybrała technikum weterynaryjne, chciała im pomagać - dodaje.
- Kilka lat temu wpadła do mojego gabinetu. Pracowała wówczas jako technik weterynaryjny u konkurencji. Zabrakło im książeczek zdrowia. Zapytała, czy mogłabym im jedną użyczyć. Dałam jej tę książeczkę. Kilka tygodni później wpadła ponownie i zapytała, czy nie szukam technika. U nas akurat zwalniało się miejsce. Zaproponowałam, aby przyszła na tydzień na próbę. Już po jednym dniu wiedziałam, że nie chcę nikogo innego - wspomina Magdalena Machowska, właścicielka gabinetu weterynaryjnego w Rzeszowie, prywatnie przyjaciółka Magdy.
Sztab WOŚP i armia "Dobrych Aniołów"
Magda była miłośniczką rasowych psów. Wiele lat temu wstąpiła do rzeszowskiego oddziału Związku Kynologicznego w Polsce, który zrzesza hodowców i miłośników tych zwierząt. Tam poznała Pawła i Magdalenę. - Połączyła nas chęć działania, szybko się zaprzyjaźniliśmy - wspomina Paweł.
Pięć lat temu Magda wpadła na pomysł, aby przy związku utworzyć sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Była iskrą, od której wszystko się zaczęło - uśmiecha się mój rozmówca.
Postanowili, że będą kwestować z psami. Pomysł w fundacji nie od razu chwycił, wniosek o utworzenie sztabu na początku został odrzucony.
- Magda się nie poddała. Napisała odwołanie, dzwoniła i załatwiała wszystkie formalności tak długo, aż fundacja wyraziła zgodę na działanie. To dzięki jej uporowi przy naszym związku powstał sztab - podkreśla Paweł.
Wpadła też na pomysł, aby dla osób, które są zaangażowane w działanie sztabu i pomoc w organizacji finału WOŚP, przygotować specjalne identyfikatory. Paweł: - Zamiast słowa "pomocnik", które jej się nie podobało, bo uważała, że umniejsza pracy, którą ci ludzie wykonują na rzecz fundacji, wpisała "Dobry Anioł". Na identyfikatorach dla naszych psów, bo o takie też się postarała, "Psi Dobry Anioł".
"Nie będzie mnie jutro w pracy, miałam wypadek"
Był piątek, 2 lipca 2021 roku. Magda jechała ze swoim psem na szkolenie. Kupiła go rok i dwa miesiące wcześniej, w maju. Freddie, berneński pies pasterski, miał niebawem wziąć udział w wystawie.
- Bardzo długo czekała na to szkolenie. Wcześniej zostało odwołane, instruktorowi coś wypadło, ale w ostatniej chwili plan znowu mu się zmienił i Magda dostała informację, że jednak się odbędzie. Instruktor w ostatniej chwili skrzyknął kilka osób, którym zależało na tym szkoleniu - relacjonuje przyjaciółka.
Magda jadła obiad, kiedy dostała wiadomość na telefon, że szkolenie jednak się odbędzie. Wstała od stołu, zabrała psa i pojechała.
W miejscowości Połomia w powiecie strzyżowskim na Podkarpaciu w jej samochód uderzył renault scenic.
- Wychodziłam z gabinetu, kiedy na ekranie telefonu wyświetlił mi się numer Magdy. Pomyślałam, że pewnie chce opowiedzieć mi o szkoleniu. Zamiast tego usłyszałam: "Magduś, ja cię tak strasznie przepraszam, nie będzie mnie jutro w pracy, bo miałam wypadek". I to były ostatnie słowa, jakie od niej usłyszałam. Później telefon przejął policjant. Powiedział, że koleżanka miała wypadek i za chwilę śmigłowiec zabierze ją do szpitala. Zapytał też, czy mogłabym przyjechać po jej psa, bo trzeba go zabezieczyć - wspomina przyjaciółka.
O wypadku powiadomiła Pawła. - Do dzisiaj doskonale pamiętam ten dzień. Dokładnie o godzinie 18.03 dostałem wiadomość na messenger, że Magda miała wypadek. Godzinę wcześniej z nią rozmawiałem. Mówiła, że po drodze zawiezie karmę dla psa jednemu ze swoich pacjentów - wspomina.
- Zmieniłam plany i pojechałam do Połomii. Kiedy dotarłam na miejsce, Magda była już w śmigłowcu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Była przytomna, pozwolili mi się z nią zobaczyć. Kiedy podchodziłam do maszyny usłyszałam głos strażaka, że Freddie uciekł z auta. Biegł w stronę śmigłowca, do Magdy… Złapałam go, śmigłowiec odleciał - opowiada przyjaciółka Magdy.
Renaultem, który wjechał w auto Magdy, kierował 24-letni mieszkaniec powiatu brzozowskiego. Jak ustaliła wówczas policja, młody kierowca zjechał na przeciwległy pas ruchu, którym poruszała się Magda i doprowadził do czołowego zderzenia z jej samochodem.
24-latek w wypadku nie odniósł poważnych obrażeń, w chwili zdarzenia był trzeźwy. Został oskarżony przez prokuraturę o spowodowanie wypadku drogowego i skazany przez sąd w drugiej instancji prawomocnym wyrokiem na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Jak relacjonują bliscy Magdy, nigdy nie przeprosił za to, co się stało. Nie interesował się też stanem zdrowia rannej kobiety.
"Wychodziła z wypadku, zabrała nam ją sepsa"
Magda z obrażeniami głowy, złamaną ręką i nogą została została przetransportowana do szpitala w Rzeszowie. Po szczegółowych badaniach okazało się, że jej stan jest poważny. Przeszła operację i została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej, w której była utrzymywana przez miesiąc. W tym czasie oddychał za nią respirator, była dializowana.
- To był czas covidu, więc obowiązywały obostrzenia, ale lekarze pozwolili ją nam odwiedzać - wspomina przyjaciółka.
- Obserwowaliśmy respirator, który pokazywał, ile nasycenia tlenu potrzebuje Magda. Jednego dnia 80 procent, następnego 70, kolejnego 50. Było coraz lepiej. Rany też ładnie się goiły, wyglądało na to, że Magda najgorsze ma za sobą i z tego wyjdzie - wspomina Paweł.
- Lekarze mówili, że za dwa, trzy dni odłączą respirator i będziemy mogły porozmawiać - mówi Katarzyna, siostra Magdy.
Magda wybudziła się ze śpiączki. Odzyskała przytomność, próbowała komunikować się z rodziną i znajomymi. Jedna z nerek podjęła pracę, lekarze planowali odłączyć respirator.
Podczas jednej z wizyt siostra zorientowała się, że coś jest nie tak. - Dotknęłam Magdę, była gorąca - wspomina.
Pielęgniarki zmierzyły temperaturę, termometr pokazał ponad 40 stopni. - Lekarze próbowali ją diagnozować, wdrażali leki, robili, co mogli, ale stan się nie poprawiał - wspomina przyjaciółka.
Ciężki stan utrzymywał się przez kilka dni. 16 sierpnia, mimo wysiłków lekarzy, Magda zmarła.
- To była sepsa. Czuliśmy ogromną bezradność, ale też wściekłość, bo Magda już "wychodziła" z wypadku, a pokonała ją infekcja - mówi Paweł.
- Być może gdyby szpital dysponował nowoczesnym sprzętem diagnostycznym, Magda dostałaby odpowiednie antybiotyki i dzisiaj byłaby z nami - dodaje Kasia, siostra zmarłej kobiety.
WOŚP zbiera pieniądze na walkę z sepsą. "To będzie Finał Magdy"
Sepsa to zespół objawów wywołanych gwałtowną, niekontrolowaną reakcją organizmu na zakażenie. Może powodować niewydolność narządów, doprowadzić do wstrząsu i w konsekwencji - do śmierci.
To, czy pacjent przeżyje, zależy od tego, jak szybko lekarze zdiagnozują jaki patogen (wirus, bakteria, czy grzyb) doprowadził do zakażenia. Dzięki tej wiedzy można zastosować odpowiedni antybiotyk, a dzięki nowoczesnym, specjalistycznym urządzeniom, kontrolować jego działanie i w razie konieczności modyfikować leczenie. I to właśnie zakupowi takiego sprzętu dedykowany jest 31. Finał WOŚP, który odbędzie się już w najbliższą niedzielę, 29 stycznia.
- Kiedy usłyszałem, jak Jurek Owsiak po raz pierwszy ogłasza cel tegorocznego finału, przeszedł mnie dreszcz. Ten Finał jest o nas, jest o Magdzie - mówi Paweł. I dodaje. - WOŚP robi to, czego nie zrobił dotąd rząd i Ministerstwo Zdrowia. Mogliśmy robić ten finał z Magdą, gdyby osoby odpowiedzialne za służbę zdrowia kiedyś zadbały, aby ten sprzęt był w szpitalach.
Paweł od dwóch lat zastępuje Magdę na stanowisku szefa sztabu. - Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale to nieprawda. Magda miała wyjątkową umiejętność zjednywania sobie ludzi. Potrafiła jednym telefonem załatwić wszystko. To był piękny człowiek, bardzo odczuwamy jej brak - przyznaje.
Ich sztab zarejestrował 40 wolontariuszy, ale ekipa liczy dużo więcej osób. Tradycyjnie, będą kwestować z psami.
Wśród wolontariuszy będzie też 16-letnia Emilka, siostrzenica zmarłej Magdy. - To siostra wciągnęła nas w Orkiestrę - mówi Kasia, mama Emilki, siostra zmarłej 28-latki. - Moja córka choruje, jest po kilku operacjach. Od urodzenia wielokrotnie korzystała ze sprzętu zakupionego przez WOŚP. Kiedy po urodzeniu została przewieziona do szpitala w Krakowie wydawało się, że gdyby nie sprzęt z Orkiestry, to nic by w tym szpitalu nie było. Praktycznie na każdym urządzeniu naklejone było charakterystyczne czerwone serduszko, na każdym inkubatorze, pompie infuzyjnej, urządzeniu do badania echo serca. Kwestujemy, bo pamiętamy o Magdzie, ale także po to, aby podziękować za pomoc, którą otrzymaliśmy - wyjaśnia Kasia.
Pamięci Magdy poświęcone będzie także tradycyjne "światełko do nieba". Rodzina, bliscy i przyjaciele Magdy punktualnie o godzinie 20 spotkają się wspólnie przed siedzibą rzeszowskiego oddziału Związku Kynologicznego w Polsce, zapalą świeczki, zapalniczki i w zadumie spojrzą w niebo. - Każdy z nas ma jakieś wspomnienia związane z Magdą. Mimo że bardzo odczuwamy jej brak, jestem przekonany, że nie chciałaby, aby tego dnia towarzyszył nam smutek, tylko radość. Ja na pewno przywołam jakieś dobre, wesołe wspomnienie związane z Madzią - mówi Paweł.
Wcześniej zaniosą na cmentarz specjalny, pamiątkowy identyfikator przygotowany dla Magdy z napisem "Bardzo Dobry Anioł". - W ubiegłym roku, podczas pierwszego finału bez Magdy też taki zrobiliśmy, powiesiliśmy na nagrobku na pamiątkę, aby Magda nad nami czuwała i wierzymy, że jest z nami podczas finałów i nas z góry wspiera - mówi Paweł.
- Pewnie się denerwuje, że coś robimy nie tak - śmieje się przyjaciółka zmarłej Magdy. - Lubiła zawsze wszystko mieć zapięte na ostatni guzik. Zbudowała wokół siebie grupę osób, którą zaangażowała w pomaganie, mobilizowała nas do działania i nadal mobilizuje. Dopóki będą chętni, aby sztab prowadzić, będziemy działać, a pamięć o Magdzie nie zginie. Zresztą ona cały czas jest z nami. Do dzisiaj mam w recepcji mojego gabinetu stoi jej zdjęcie - przyznaje kobieta.
- Magda mogła być tu teraz z nami, gdyby została odpowiednio szybko zdiagnozowana. Tegoroczna zbiórka jest dla nas bardzo ważna właśnie ze względu na jej cel. Chciałabym zaapelować do wszystkich o wspieranie Orkiestry. Nawet symboliczne 10 złotych ma znaczenie i przekłada się na realną pomoc, moja rodzina przekonała się o tym osobiście. Nigdy nie wiemy komu i kiedy ten sprzęt będzie potrzebny, uratuje zdrowie, a być może nawet życie, nam czy naszym najbliższym osobom - apeluje siostra zmarłej Magdy.
Źródło: tvn24.pl