Angela Merkel, ustępująca kanclerz Niemiec, powiedziała w wywiadzie dla nadawcy Deutsche Welle, że największe wyzwania z okresu 16 lat rządów w Berlinie to napływ migrantów do Europy w 2015 roku i obecnie pandemia COVID-19. Merkel zaznaczyła, że "jest na pożegnalnym tournee", ale do ostatniego dnia swojej pracy musi być "uważna". Zwróciła uwagę na "presję migracyjną" ze strony Białorusi. Podkreśliła, że zawsze dążyła do kompromisów, bo rozwiązania nadchodzą, tylko gdy "słuchamy siebie nawzajem".
Odchodząca kanclerz Niemiec Angela Merkel stwierdziła w "jednym ze swoich ostatnich wywiadów", jak sama go określiła, dla Deutsche Welle, że jest na "pożegnalnym tournee". - Z jednej strony się cieszę, ale na pewno będzie też trochę smutku, bo zawsze lubiłam swoją pracę i nadal ją lubię. I oczywiście do ostatniego dnia urzędowania trzeba być uważnym - powiedziała.
Merkel o planach na polityczną emeryturę
Została też zapytana, co planuje robić po odejściu ze stanowiska. - Nie będę już zajmować się polityką. Nie będę osobą rozwiązującą konflikty polityczne, to właśnie robiłam przez wiele lat: 16 lat jako kanclerz Niemiec, chętnie także w Unii Europejskiej, na arenie międzynarodowej, zawsze opowiadałam się za multilateralizmem, a teraz nie wiem jeszcze, co będę później robić. Powiedziałam, że najpierw trochę odpocznę i zobaczę, co mi przyjdzie do głowy - stwierdziła. Dodała, że planuje "czytanie i spanie na przemian".
- Po prostu przez wiele lat byłam bardzo zajęta programem, który mi powierzono i zawsze musiałam być w gotowości. Jako szefowa rządu, kiedy coś się dzieje, zawsze trzeba natychmiast na to zareagować. A teraz zobaczę. (...) To się okaże dopiero za kilka miesięcy - zaznaczyła w rozmowie z DW.
Merkel o kryzysie klimatycznym
Komentowała też wyzwania dotyczące klimatu. - Mówię młodym ludziom, że muszą wywierać presję, a my musimy przyspieszyć. Już jesteśmy szybsi. Nigdy jednak nie było tak, że dystans do ocen naukowych nie zwiększył się ponownie. I to musi się zmienić teraz, w tej dekadzie. Musimy ponownie kierować się szacunkami naukowymi, a to oznacza, że musimy pozostać bardzo blisko (limitu wzrostu temperatury - red.) 1,5 stopnia globalnego ocieplenia. Glasgow przyniosło już pewne rezultaty, ale z punktu widzenia młodych ludzi nadal jest to zdecydowanie za wolno - stwierdziła.
Zapytana, co ją powstrzymywało przez ostatnich 16 lat przed zrobieniem czegoś więcej dla środowiska, odpowiedziała, że "zawsze coś robiła". - Musiałam tylko wziąć pod uwagę fakt, że oceny naukowe były coraz to gorsze i napawające lękiem. W trakcie mojej kadencji wycofaliśmy się już z węgla kamiennego. Mamy 'rozkład jazdy' odejścia od węgla, ale jest też krytyka, że to już za późno. Oczywiście, w porównaniu międzynarodowym nie wypadamy jako kraj najgorzej. Nie musimy więc tylko siebie krytykować, ale jesteśmy również jednym z wiodących krajów uprzemysłowionych. A jeśli istnieją nowe technologie, jeśli chce się pokazać, jak można zmienić mobilność czy dostawy energii? Niemcy muszą tu dać dobry przykład. Zawsze potrzebujemy większości do podejmowania decyzji. To kwestia, którą ciągle omawiam z aktywistami klimatycznymi mówiącymi "teraz musicie to zrobić", a ja odpowiadam: "muszę jeszcze zdobyć większość". Jest też wiele oczekiwań społecznych, wiele lęków. Tak, właściwie zawsze trzymałam rękę na pulsie, a jednak nie mogę dziś powiedzieć, że wynik jest zadowalający - wyjaśniła.
Temat uchodźców
Za jedno z największych wyzwań, z którym się zmierzyła w ciągu 16 lat, uznała napływ migrantów do Europy w 2015 roku. - Zaznaczyła, że tamtego czasu "nie lubi nazywać kryzysem, bo ludzie to ludzie". Drugim takim wydarzeniem była dla niej pandemia COVID-19. Wyjaśniła, że w tych sytuacjach widać było "jak bezpośrednio dotyczy ludzi". - Starałam się jeszcze o coś innego, co też już można nazwać kryzysem, a mianowicie kwestionowanie przez wielu multilateralizmu. To zawsze było dla mnie ważne i zawsze starałam się wzmacniać organizacje międzynarodowe - dodała.
Dopytywana o kryzys migracyjny z 2015 roku uznała, że Niemcom "udało się" z nim sobie poradzić. Zwróciła uwagę na to, że pomagali wtedy przybywającym do Niemiec i wolontariusze, i samorządowcy. - Oczywiście nie wszystko poszło idealnie. Zdarzały się i przykre incydenty – gdy pomyślę o sylwestrze w Kolonii, który utrwalił się w pamięci - zaznaczyła.
Agencja dpa przypomniała, że w noc sylwestrową 2015/2016 na placu przed kolońską katedrą setki kobiet zostało okradzionych, były także molestowane seksualnie, a część z nich została zgwałcona. Według prokuratury w Kolonii większość sprawców pochodziła z Maroka i Algierii.
Angela Merkel zwróciła uwagę, że Europejczykom "nie udało się jeszcze zwalczyć przyczyn uchodźctwa". - Nie udało nam się jeszcze stworzyć w Europie jednolitego systemu azylowego i migracyjnego. Nadal nie mamy samoczynnej równowagi między krajami pochodzenia a krajami imigracji. Wciąż musimy zrobić o wiele więcej w zakresie pomocy rozwojowej i legalnej migracji. Godne ubolewania jest to, że przemytnicy ludzi nadal mają przewagę - oceniła.
Stwierdziła również, że Niemcy są teraz lepiej przygotowane do radzenia sobie z takimi sytuacjami niż w 2015 roku. - Ale nie tyle dlatego, że jesteśmy lepiej przygotowani, powiedzmy, pod względem policji czy logistyki, ale dlatego, że nauczyliśmy się również, że musimy zrobić więcej dla organizacji międzynarodowych. Nawet jeśli teraz znów mamy do czynienia z presją migracyjną z Białorusi, to wiemy, że przede wszystkim musimy o tym rozmawiać z krajami pochodzenia, skąd odlatują samoloty. Osiągnęliśmy wiele i jesteśmy w lepszej sytuacji. Pozostaje to jednak wielkim wyzwaniem w świecie, który boryka się z wieloma problemami - powiedziała Merkel.
Merkel o Afganistanie
Mówiąc o Afganistanie i 20 latach walki o nową przyszłość dla tego kraju, Merkel powiedziała, że Niemcom jest "bardzo przykro", że "nie zdołali osiągnąć tego, co chcieliśmy: a mianowicie, by w Afganistanie samodzielnie panował ustrój polityczny, w którym dziewczynki mogą chodzić do szkoły, kobiety realizować swoje marzenia, w którym panuje pokój".
- A mimo to trzeba zaakceptować, że niezależnie od tego, jak dobre były nasze intencje, to nie udało nam się stworzyć w Afganistanie tego porządku, jakiego sobie życzyliśmy i jaki Joschka Fischer stworzyć chciał już na początku stulecia na konferencji w hotelu Petersberg. Nie tylko Niemcy ponoszą winę. Afgańczykom też się to nie udało i nad tym trzeba ubolewać - dodała.
Źródło: Deutsche Welle, PAP