Andżelika Borys i Andrzej Poczobut spędzą święta Bożego Narodzenia w areszcie w Żodzinie pod Mińskiem. Liderzy Związku Polaków na Białorusi od marca są więzieni przez białoruski reżim pod absurdalnym zarzutem "podżegania do nienawiści". Poczobutowi i Borys grozi kara od 5 do 12 lat więzienia. Ich bliscy nie mają z nimi kontaktu.
- Nie mam żadnych nowych wiadomości, a już zwłaszcza dobrych – powiedziała Oksana Poczobut, żona Andrzeja Poczobuta. Rodziny aktywistów nie tylko nie będą mogły się z nimi zobaczyć podczas świąt, ale nie mają też żadnych informacji o tym, co się dzieje z ich bliskimi za ścianami aresztu.
Borys i Poczobut są za kratami od marca tego roku. Władze zarzuciły im "podżeganie do nienawiści". Grozi im kara od 5 do 12 lat więzienia. Białoruskie środowiska obrońców praw człowieka, władze Polski i społeczność międzynarodowa kategorycznie uznały sprawę karną przeciwko przedstawicielom polskiej mniejszości za motywowaną politycznie i pokazową represję, która wpisuje się w falę ataków na społeczeństwo obywatelskie i wolność słowa na Białorusi. Jak dotąd, wezwania do uwolnienia przedstawicieli polskiej mniejszości nie spotkały się z reakcją władz w Mińsku.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Kontakt zamarł. Ostatni list od niego doszedł 13 czerwca". Tak wygląda rzeczywistość w białoruskich więzieniach
Borys o świętach w rodzinnym Odelsku
Co roku przed świętami Borys i Poczobut opowiadali o tym, jak ważne dla nich osobiście i innych Polaków mieszkających na Białorusi jest pielęgnowanie bożonarodzeniowych tradycji.
- Zawsze spotykamy się w rodzinnym domu w Odelsku. Każdy z członków rodziny ma przydzielone zadania, potrawy, które przygotowuje. Dzięki temu udaje się przygotować tradycyjną Wigilię, choć wszyscy praktycznie do ostatniej chwili są zajęci - mówiła w 2018 roku Andżelika Borys. - To jedno z najważniejszych świąt dla tutejszych Polaków – podkreślała wtedy.
Wyjaśniała, że pielęgnowanie świątecznych tradycji jest ważnym elementem polskiej tożsamości. - Ogromne znaczenie miało w czasach sowieckich, kiedy zakazywano zarówno praktyk religijnych, jak i przyznawania się do polskości - tłumaczyła.
Tegoroczne Boże Narodzenie Borys spędzi w areszcie w Żodzinie pod Mińskiem. W miejscu, gdzie - według dostępnych informacji - panują bardzo ciężkie warunki. Z dochodzących z aresztu skąpych doniesień wynika, że Borys ma bardzo poważne problemy ze zdrowiem.
Andrzej Poczobut od lat ma problemy z sercem i z przewodem pokarmowym, a w warunkach więziennych nie ma dostępu do odpowiedniej opieki medycznej.
"Święta są smutne, bo wiemy, jak spędzą je Andżelika i Andrzej"
Trudno przewidzieć, jak dalej potoczą się losy mniejszości polskiej na Białorusi zrzeszonej w ZPB, któremu władze od 2005 roku odmawiają możliwości legalnego działania i zarejestrowania organizacji. W minionym tygodniu białoruski parlament rozpoczął zmianę ustawodawstwa, która wprowadza odpowiedzialność karną za uczestnictwo w niezarejestrowanych i zlikwidowanych przez władze organizacjach.
Z różnych miejscowości na Białorusi docierają nieoficjalne informacje o likwidacji nauczania języka polskiego i problemach, na które napotykają nauczyciele, w tym zwolnieniach z pracy w państwowych szkołach. Niektórzy aktywiści musieli wyjechać z Białorusi w obawie przed represjami.
- Dla nas te święta są smutne, bo wiemy, jak spędzą je Andżelika i Andrzej - powiedziała Iness Todryk-Pisalnik z grodzieńskiego ZPB, która wraz z mężem Andrzejem musiała wyjechać z Białorusi w obawie przed szykanami władz.
Opowiedziała, że niedawno śniło jej się, że "dyrektor aresztu w Żodzinie ogłasza konferencję prasową i występuje z apelem, by nie wysyłać już więcej listów i kartek do więzionych Polaków, bo nie mieszczą się w budynku", a "obok aresztu leżą worki, wypełnione kopertami".
Przed świętami akcję wysyłania kartek do Andrzeja Poczobuta organizowała między innymi "Gazeta Wyborcza".
Poczobut nie zgodził się na wyjazd z Kraju, Borys miała nie otrzymać takiej możliwości
Andżelika Borys została zatrzymana w Grodnie 23 marca, najpierw za organizację imprezy kulturalnej, którą władze uznały za "nielegalną". Poczobut, Irena Biernacka i Maria Tiszkowska, a także działaczka z Brześcia Anna Paniszewa, zostali zatrzymani dwa dni później. Wszczęto postępowanie karne, a aktywistów oskarżono o rzekomą "rehabilitację nazizmu", zarzucając im wychwalanie zbrodniarzy wojennych, w tym Romualda Rajsa ps. "Bury", odpowiedzialnego za powojenne zbrodnie na białoruskich cywilach.
Po krótkim pobycie w areszcie w Mińsku całą piątkę przeniesiono do aresztu w Żodzinie w okolicach białoruskiej stolicy. W maju Biernackiej, Tiszkowskiej i Paniszewej pozwolono wyjechać do Polski, ale bez możliwości powrotu. Władze białoruskie przekonywały, że żadnego przymusu nie było, jednak same działaczki przyznały, że nie pozostawiono im wyboru - wolność mogła być tylko poza granicami Białorusi.
Poczobut na takie rozwiązanie się nie zgodził.
Z Andżeliką Borys najwyraźniej sytuacja ma się inaczej. Z dostępnych informacji wynika, że szefowa ZPB jest gotowa na wyjazd z Białorusi, jednak odmawiają jej tego białoruskie władze.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24